VII. Oboje byliśmy artystami

223 23 51
                                    


Starałam się być pozytywnej myśli. Przecież chłopak okazał się całkiem zabawny, w dodatku przystojny i chyba nie taki głupi. No może miał trochę irytujący sposób bycia, a jego głos wprawiał mnie w stan drgawek, ale to, że miałabym na kim zawiesić oko, mogło okazać się całkiem praktyczne w czasie mojego pobytu w szpitalu.

Choć nie, to nie potrafiło zmienić faktu, że Neal Mooney był najzwyczajniej w świecie irytujący.

- Czego chcesz? - spytałam, nawet nie otwierając oczu. To by tylko mnie niepotrzebnie rozproszyło.

- Cześć, Neal! Jak dobrze cię widzieć! Jak ci minął dzień? Miło, że pytasz, Noemi. Powiem ci, że bez ciebie to całkiem nudno, ale jakoś dałem sobie radę. Odkryłem, że na stołówce są takie galaretki zarąbiste. Ale jak się okazuje to tylko z wyglądu, bo w smaku są tra-gi-czne. Szczególnie te limonkowe. Na samą myśl aż mnie cofa.

Odkryłam nową umiejętność - potrafiłam wywracać oczami, mając je zamknięte. Chyba jednak nawet atrakcyjny wygląd Neala nie był wystarczającym argumentem, by przebywać w jego towarzystwie. Uchyliłam powieki słysząc, że chłopak się przymknął i milczał już zbyt długo jak na swoje możliwości. Mało zawału nie dostałam, dostrzegając jego twarz zaledwie kilkanaście centymetrów od tej mojej.

- Jeszcze się nie rozpakowałaś? Ten twój chłoptaś to chyba jest jakiś do dupy.

Neal widząc, że w końcu zyskał pełnię mojej uwagi, odsunął się i podszedł do mojej torby, przenosząc ją na łóżko. Ja za to pozwoliłam sobie rzucić okiem na jego zgrabne ciało. Och, błagam, ono wręcz zapraszało do obejrzenia tego zjawiskowego spektaklu, jaki prezentował każdy jego najmniejszy ruch, choćby nawet palca u dłoni. Wyglądał jak młody bóg, a i to mało powiedziane. Miał na sobie zdecydowanie zbyt luźne dresy, zdecydowanie zbyt lekko zaczepione na biodrach. Mówiąc lekko, naprawdę to miałam na myśli... Spodnie wyglądały, jakby za chwilę miały zsunąć się z jego smukłego ciała.

Stop.

Miał też na sobie przecież bluzę? Taką ładną, granatową, też za dużą, ale z niewiadomych mi przyczyn pasującą do całej jego postawy. Możliwe, że to przez ten skrawek skóry nad krawędzią spodni, który zdecydowanie zbyt bardzo przyciągał mój wzrok, a którego nie udało się zasłonić przez żaden z materiałów ubrania. Starając się nie zwracać uwagi na tę część ciała chłopaka, przeniosłam swoją uwagę na jego twarz. Wyglądał, jakby dopiero co zerwał się z łóżka. Włosy wciąż pozostawały w artystycznym nieładzie, choć zaczynałam brać pod uwagę opcję, że już urodził się z taką rozwichrzoną fryzurą. Kilka kosmków opadało na jego czoło, dodając mu chłopięcego uroku. Oczy, choć wciąż jakby zaspane, świeciły żywym blaskiem, co idealnie podkreślał kolor jego bluzy. Totalny brak harmonii był jego perfekcyjną definicją. Choć mogło wydawać się to wadą, to była jedna z jego niewielu zalet, które udało mi się poznać w ciągu tych kilku spotkań.

- Hmm... Ładne. Zaprezentujesz?

Głos Neala dotarł do mnie zza pokrętnych myśli. Stał nad otwartą torbą, z cwanym uśmieszkiem malującym się dumnie na twarzy, a na jego palcu wisiała luźno moja koronkowa bielizna, która nie należała do tej najniewinniejszej. Podniosłam się z wygodnego fotela w ekspresowym tempie i wyrwałam z dłoni chłopaka skąpy materiał, czując że policzki czerwienią mi się z zażenowania. Gdyby tego było jeszcze mało, Neal okazał się stać zdecydowanie bliżej, niż powinien, a gdy chciałam to zmienić, zatrzymał mnie jego głos i niewinne muśnięcie ust tuż przy moim uchu:

- Nie spodziewałem się po tobie takie wyuzdania, panno Tonkin. Podoba mi się to. A także to, że znów mnie obczajałaś.

Cholera...

Niebo ponad Nami | Dylogia Nocnego Nieba #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz