– Powiedz mi, czy pamiętasz dzień, w który rozpierała cię nieopisana radość?
– Nie rozumiem – odparłam po chwili milczenia. Vivian mówiła do mnie od dłuższego czasu, ale myśli zamarzły mi jakoś w połowie sesji. Nie mogłam się skupić przez pulsujące w każdej najmniejszej kostce mojego ciała roztargnienie. Chciałam uciec. O poranku przechadzałam się alejkami przyszpitalnego parku, zastanawiając się, czy ktoś zauważyłby w ogóle moje zniknięcie? Podobno trafiłam tu na obserwacje, ale odbierałam wrażenie, że czynność ta zaczynała się i kończyła jednocześnie na codziennych spotkaniach z Vivian.
– Pamiętasz moment, gdy byłaś szczęśliwa?
– W Santa Cruz...
– Dla jasności, chodzi mi o czas po wypadku.
Zamilkłam. W lekkim zawieszeniu obserwowałam kobietę siedzącą naprzeciw mnie, zastanawiając się, czy mówiła na poważnie.
– Moje szczęście zostało zamknięte w bańce tamtego wieczoru. Na szosie – odparłam po dłuższej chwili milczenia. Vivian przyglądała mi się uważnie, jakby nie potrafiła uwierzyć w moje słowa.
– Może inaczej. Można być w stanie nieopisanej euforii, która przenika każdą komórkę ciała na wskroś, ale to uczucie nie jest efektem znaczącej chwili, a otoczenia i odpowiednio dobranych czynników, które na to wpłynęły. To takie chwilowe, złudne wrażenie szczęścia, choć w danej chwili może wydawać się to szczęściem, a w rzeczywistości nim nie jest. Kojarzysz taki moment?
Kilka razy przeanalizowałam słowa kobiety, a w mojej głowie pojawiały się kolejne urywki wspomnień tamtej jednej nocy.
– Nie pamiętam wiele, choć chciałabym być świadoma każdego jednego gestu, jaki wykonałam tamtej nocy – zaczęłam powoli. W mojej głowie grała muzyka, a w ustach poczułam cierpki smak. Chyba zbyt mocno przygryzłam wargę, bo na wierzchu dłoni pozostał ślad krwi. Zassałam ją, chcąc to zignorować. Tak właściwie chciałam wyprzeć każdą jedną myśl, jaka aktualnie rozwijała się w mojej głowie. – Ale wiem, że taka się wydarzyła, a jej skutki nie były zbyt dobre.
– Kiedy to było?
– Trzy lata temu – odparłam cicho.
Vivian oparła się wygodniej w swoim fotelu, wciąż wbijając we mnie spokojne, choć bardzo skupione spojrzenie.
– Kojarzysz więcej takich sytuacji? Niekoniecznie musiały to być imprezy.
Czułam, jakby moja terapeutka wysysała ze mnie całe pokłady energii. Weszłam do tej sali z pełnymi zapasami dobrego nastawienia do życia, a już po kilku minutach sesji zrozumiałam, że wyjdę stąd, czując się jak chodzący trup.
– Isaac wspomniał o tamtej nocy. Pamiętasz, co takiego robiłaś przed tym wszystkim?
Tak naprawdę już czułam się jak wrak, nie musiałam czekać do końca sesji, by to stwierdzić.
– Malowałam w studio.
– Dwie doby.
– Słucham? – odparłam zdziwiona.
– Malowałaś w studio prawie dwie doby. Kiedy Isaac przynosił ci jedzenie, mówiłaś, że zjesz później, ale gdy wracał po kilku godzinach, zawartość talerza pozostawała nietknięta, za to ściana zyskała nowe życie, bo obraz, który namalowałaś rano, przedstawiał już całkiem co innego. Nie spałaś, nie jadłaś, tylko malowałaś, a gdy zaproponowano ci wyjście, byłaś pierwsza, zwarta i gotowa. Choć nie spałaś i nie jadłaś przez dwa dni.
Czułam się przytłoczona tymi wszystkimi informacjami, a chyba nie na tym miała polegać terapia...
– Nasze spotkania nie są po to, by cię przytłoczyć, Noemi. Chcę byś zrozumiała swój organizm i tok postępowań w przeszłości, by uniknąć niektóre błędy teraz. Pewne pytania mogą okazać się trudne, a emocje zbyt obciążające, ale jestem tu, by cię wysłuchać i pomóc zrozumieć siebie. Jeśli będziesz chciała przerwać, możemy to zrobić, ale chciałabym przegadać z tobą każdy temat, jaki pojawi się w twojej głowie – odpowiedziała Mayson z pokrzepiającym uśmiechem na ustach. Czasem naprawdę czułam się tak, jakby każdy człowiek w obrębie stu metrów potrafił czytać w moich myślach.
CZYTASZ
Niebo ponad Nami | Dylogia Nocnego Nieba #1
Любовные романыNazywanie Cię dziełem sztuki, niewiele różniło się od prawdy. Kiedyś przeczytałam, że najdelikatniejszy trzepot skrzydeł motyla w jednej części świata, może wywołać burzę piaskową na drugim jego końcu. Okazałeś się być moim motylem tyle, że ty przyn...