– Zabrałeś ze sobą Charlotte. Czy to znak, że usłyszę jej piękne dźwięki, czy po prostu nie zostawiasz swojej kobiety samej? Rozstajesz się z nią kiedykolwiek? O mój... Ty ją traktujesz, jak swoją najdroższą kochankę! Wy, chłopy, jesteście dziwni. Żeby tak...
– Czy ty kiedykolwiek jesteś cicho?
– Mogłabym zadać to samo pytanie tobie – prychnęłam urażona.
Szłam za niebieskookim chłopakiem krok w krok, specjalnie próbując zdeptać mu pięty. Chyba nieświadomie obrałam sobie za cel doprowadzenie go do granic wytrzymałości. Na razie okazywał się dosyć twardym zawodnikiem. Przemierzaliśmy tę samą drogę na dach, co parę godzin wcześniej, a i tym razem nie spotkaliśmy zbyt wielu ludzi po drodze.
– Jeśli będzie trzeba, to Charlotte może okazać się bronią. Wszystko zależy od ciebie i od tego, ile razy powtórzysz to imię w tak obleśny sposób – odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie, a ja jedynie wywróciłam na to oczami. Był niemożliwy.
– Co będziemy tak w ogóle robić? – spytałam, pozostawiając bez komentarza jego odpowiedź.
– Nie bądź taka ciekawska, bo kociej mordy dostaniesz – burknął pod nosem, jednocześnie wystukując PIN i przepuszczając mnie w drzwiach.
Dżentelmen za dychę.
Chłód wieczoru wtopił się gwałtownie w każdą komórkę mojego ciała. Cienki materiał bluzy mógł okazać się niewystarczający na tę temperaturę, ale skuliłam się jedynie, przypominając sobie murek, który zapewne mógł skutecznie odgrodzić nas od przeszywającego wiatru. Gdy zaczęłam w końcu dostrzegać znajomy zakręt, przystanęłam z wrażenia.
I tym razem nie chodziło o widok, który widziałam popołudniem.
– Pomyślałem, że przydałoby się troszkę ocieplić atmosferę...
Spojrzałam na Neala szeroko otwartymi oczami, dostrzegając, że stał naprzeciw mnie lekko poddenerwowany. Skubał brzeg futerału gitary, a w niebieskich tęczówkach kryła się pewnego rodzaju niepewność.
– Widziałem twój nieobecny wzrok, gdy stałaś przed szpitalem z jakimiś ludźmi. Stwierdziłem, że może to poprawi ci w jakiś sposób... humor? Nie wiem, co sobie myślałem. To głupie! Nawet ci się nie podoba! Prawda? Nie podoba ci się, milczysz. O matko... Możemy to posblhlb...
W czasie słowotoku Neala, odwróciłam się gwałtownie i nie mogąc już dłużej znieść tych bzdur, przyłożyłam dłoń do jego ust, by zakończyć chaotyczny i bezsensowny wywód. Popatrzyłam w jego oczy, w których obecnie świeciły się iskierki zaskoczenia. Ostatnie słowo opuszczające usta chłopaka, zostało stłumione, ale nie przejęłam się tym.
– Teraz moja kolej. Jeśli dalej będziesz wypowiadał się za mnie, to przestaniemy się koleżankować. Z takim bezsensownym słowotokiem to nie do mnie, kolego. Jak tak dalej pójdzie, to język ci odpadnie albo sama ci go odetnę. A teraz słuchaj mnie uważnie. Jest pięknie. Powiedzieć, że jestem zachwycona, to niewystarczające. Z miłą chęcią zostałabym tu już do końca życia, bo ten widok skradł moje serce. I przysięgam, że to jedna z najmilszych rzeczy, jaka spotkała mnie w ostatnim czasie – szepnęłam ostatnie zdanie, uświadamiając sobie jednocześnie ten fakt. Neal sprawił, że radosna iskierka rozbłysła, gdzieś na dnie mojego serca. Ponownie spojrzałam w oczy chłopaka, które teraz spoglądały na mnie ze spokojem. – Teraz opuszczę rękę, ale jeśli zaczniesz na nowo strzelać wywody o tym miejscu, to przysięgam, że wrócę z taśmą i zakleję ci twarz. Jasne?
Neal przytaknął głową szczerze rozbawiony, a ja odsunęłam się od niego o krok. Przypadkowo zatrzymałam swój wzrok na jego ustach o parę sekund dłużej, niż powinnam, ale szybko się zrehabilitowałam, odwracając w kierunku przytulnego kącika.
CZYTASZ
Niebo ponad Nami | Dylogia Nocnego Nieba #1
RomantizmNazywanie Cię dziełem sztuki, niewiele różniło się od prawdy. Kiedyś przeczytałam, że najdelikatniejszy trzepot skrzydeł motyla w jednej części świata, może wywołać burzę piaskową na drugim jego końcu. Okazałeś się być moim motylem tyle, że ty przyn...