Rozdział 3

24 2 0
                                    


– Moglibyśmy przez jakiś czas poudawać parę i doprowadzić ich tym samym do szaleństwa. – powiedział Harry, a ja ledwo co powstrzymywałam się przed opuszczeniem szczęki do samej podłogi.

– C-co...? – spytałam zdumiona.

– Pomyśl tylko – nasi ojcowie nienawidzą się od dwudziestu lat. Jeśli ich dzieci zaczęłyby się spotykać... Wyobrażasz sobie, jak bardzo by się wściekli? – odparł z zadowoleniem.

Przez chwilę zastanawiałam się nad jego słowami i przyjrzałam się jeszcze raz uważnie Harry'emu. Z jednej strony ojciec zawsze powtarzał mi, że Whites'owie byli zakłamanymi i dwulicowymi kanciarzami, których obchodziły jedynie ich własne pieniądze. Z drugiej zaś strony... Harry był całkiem przystojny i mówił, że urwał kontakt ze swoim ojcem, więc może ten układ nie zakończyłby się kompletną katastrofą?

– A... Ile niby miałby trwać ten nasz... „związek"? – zapytałam, dziwiąc się, że faktycznie brałam na poważnie propozycję „naszego związku".

– Dopóki jeden z naszych ojczulków nie ustąpiłby. – zaśmiał się.

– W czym niby?

– Widziałem przecież, jak tamten „Pan Rudy Kucyk" i jego ojciec patrzyli na ciebie. To już pewne, że będzie twoim mężem. – wyjaśnił.

Spojrzałam przez ramię Harry'ego i zauważyłam, że mój ojciec, pan Perlicki i jego syn przyglądali mi się z wielką uwagą oraz niezadowoleniem. Jeśli Harry miałby rację... Wolałabym już umrzeć niż umówić się z tym całym Kacprem.

– Chyba nie powiesz mi, że podoba ci się ten rudzielec? – spytał kpiąco Harry, widząc moją minę.

Coś w mojej głowie podpowiadało mi, że nie powinnam była się godzić na jego propozycję, ale zignorowałam to całkowicie. Nie potrafiłam odmówić Harry'emu, gdy patrzył na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami i uśmiechał się do mnie w ten swój charakterystyczny, czarujący sposób.

Wiedziałam, że pewnie popełniałam ogromny błąd, ale w tamtej chwili nie potrafiłam myśleć racjonalnie.

Nie, gdy Harry był blisko mnie.

– Zgoda. – odparłam. – Będę twoją „dziewczyną".

Harry uśmiechnął się zadowolony, a wtedy muzyka przyspieszyła. Zakręcił mną kilka razy, a następnie złapał w talii, lekko odchylając do tyłu.

Nasze twarze były tak blisko siebie, że przez moment myślałam, że zaraz mnie pocałuje. Serce biło mi jak oszalałe, a jego łobuzerski i czarujący uśmiech wcale nie ułatwiał mi uspokojenia się.

Niestety Harry szybko się wyprostował i znów szeroko do mnie uśmiechnął.

– Warunkami umowy zajmiemy się... może jutro? – wyszeptał mi do ucha. – A teraz uśmiechaj się ładnie, bo twój „wniebowzięty" tatuś tu idzie.

Po tych słowach pocałował mnie delikatnie w policzek, puścił mi oczko i wtopił się w tłum gości, zostawiając mnie samą na parkiecie. W tej samej chwili, kiedy straciłam go z oczu, poczułam dłoń mojego ojca na moim ramieniu.

Odwróciłam się do niego i już wiedziałam, że tylko obecność gości na gali powstrzymywała go przed uduszeniem mnie. Moja matka stała zaraz za nim z nie lepszą miną.

– Simone Mario Harrison! Chodź. Ze. Mną. Natychmiast! – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

Złapał mnie za ramię i siłą zaciągnął za scenę, gdzie mógł do woli krzyczeć na mnie, nie zwracając na siebie uwagi gapiów. Jego twarz była już niemal blada z gniewu i furii, a wbite w dłoń paznokcie na zaciśniętych pięściach prawie zostawiły mu krwawe ślady.

Umówieni [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz