Rozdział 4

25 2 0
                                    


– Simone... – Harry stał tylko kilka centymetrów od mojej twarzy.

– Tak, Harry? – spytałam niewinnie, wpatrując się w jego błękitne oczy.

– Simone... – szeptał, zbliżając się do moich ust. – Simone... Musisz wstać do szkoły, jeśli mam cię z niej odebrać.

– C-co...?


– Simone! Musisz już wstać do szkoły! – podniosła głos moja mama, a ja natychmiast usiadłam na łóżku.

Rozejrzałam się dokoła i zobaczyłam mamę, która nerwowo odsłaniała wszystkie okna. Przetarłam oczy, a gdy je otworzyłam, zobaczyłam dokładnie przede mną jej gniewną minę.

– Wiesz, która jest godzina?! – mówiła podniesionym głosem. – Za pół godziny zaczynasz lekcje!

– Co...?! – spytałam nadal zaspana. – Gdzie pani Junacka?

– Jej wnuczek się rozchorował i poprosiła o dzień wolnego. – wyjaśniła. – Wstawaj już!

Zerwałam się z łóżka jak oparzona i pobiegłam do łazienki. Szybko umyłam twarz, spakowałam kosmetyki do torebki, żebym mogła pomalować się w aucie albo szkolnej łazience, spięłam włosy w kucyk i ubrałam się.

Dobrze, że zawsze dzień wcześniej szykowałam sobie strój do szkoły, bo inaczej miałabym niezłe kłopoty w szukaniu czegoś na szybko. Wybrałam białą, lekko prześwitującą bluzkę z łódkowym dekoltem, do tego poszarpane, jeansowe dzwony i skórzaną kurtkę. Zarzuciłam sobie moją czarną torbę na ramię, włożyłam skórzane buty na obcasach (były podobne do glanów) i wybiegłam z domu.

Po drodze złapałam tylko do ręki zapakowane drugie śniadanie i kawę w termosie, a następnie wsiadłam do auta.

Na moje szczęście pan Jeffrey, pomimo już swojego sędziwego wieku, potrafił jeździć niczym „król szos", dlatego dojechałam do szkoły 5 minut przed dzwonkiem na lekcje. Miałam więc czas dokończyć makijaż – „smokey eye" i bordowa szminka – po czym prawie wpadłam do klasy równo o 8.

Lekko zdyszana zajęłam miejsce koło Oli i Roksany, które najpierw spojrzały się na mnie zdziwione, a potem na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.

– Co się stało, że przyszłaś tak późno? – spytała Roksana, unosząc dwuznacznie brwi. – Czyżbyś balowała z kimś wczoraj do późna?

Od razu przed oczami pojawiła mi się scena mojego tańca z Harrym i jego czarujący uśmiech oraz aksamitny głos, szepczący mi do ucha. Z trudem powstrzymywałam rumieńce, cisnące mi się na policzki oraz starałam się utrzymywać poważną minę.

Nie wiedziałam czy mogłam powiedzieć dziewczynom o mojej umowie z Harrym, bo oczywiście zgodziłam się na coś, o czym nie wiedziałam praktycznie nic.

Już tak bardzo pragnęłam się spotkać z Harrym, żeby poznać wszystkie szczegóły naszej umowy... I też „mojego chłopaka" we własnej osobie.

Postanowiłam więc wyznać im na razie część prawdy, żeby mieć czas na namysł czy powinnam zdradzać szczegóły mojego „związku".

– Pokłóciłam się wczoraj z ojcem. – wyznałam. – Nie chciałam tańczyć z synem jakiegoś jego kolegi i tata wściekł się na mnie.

– Nie martw się. Pewnie mu przejdzie; tak jak zawsze. – próbowała pocieszyć mnie Ola.

– Ta... Mam taką nadzieję. – odparłam wymijająco, a wtedy do klasy wszedł nauczyciel.

Reszta dnia była luźna, ponieważ nauczyciele głównie witali nas w nowym roku szkolnym; opowiadali o programie nauczania na ten rok; pytali o wakacje i mówili, że to już ostatni dzwonek na przygotowania do matury. Ja słuchałam ich tylko częściowo, bo moje myśli cały czas krążyły wokół Harry'ego i naszego spotkania po szkole.

Umówieni [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz