Po tygodniu udawanego małżeństwa wiedziałam jedno, to będzie ciężki czas dla mnie. Samuel w ogóle nie starał się żeby było między nami dobrze, byłam to byłam i już. Jak mnie nie będzie, też będzie super. Wiedziałam, że chodzi na dziwki, często wyczuwałam woń tanich perfum, przychodził zawsze wtedy lekko wstawiony. I paplał coś od rzeczy gdy ściągał spodnie przedpokoju i szedł w samych bokserkach do swojej sypialni. Zastanawiałam się ile jeszcze to potrwa. Przecież Celine nie umiera, tylko głupek mógł w to uwierzyć, jest pełna życia i nawet nie wygląda na chorą.
W tej chwili siedzie w bibliotece i przeglądam książki na półce, nudzi mi się, nie mam co robić, a ciąża coraz bardziej daje się we znaki. Zaczęłam mieć poranne mdłości i cieszę się, że mam oddzielną sypialnie, gdyby nie to Sam mógłby się czegoś domyślić.
- cześć.
- o hej.
- słuchaj wyjeżdżam na kilka dni, moja praca uciekła do Seattle.
- jasne, nie ma sprawy. Poradzę sobie.
- wiem. Tutaj masz komórkę, gdybyś potrzebowała kontaktu do mnie albo do kogokolwiek innego. Przydałyby się też dokumenty twoje. Nie będę ciągle płacił ludziom za przymykanie oka na to, że nie masz dowodu itp.
- ok. Załatwię to.
- to pa.
Wyszedł zostawiając na biurku, telefon. W końcu nie będę się nudzić, telefon to okno na świat, można siedzieć w internecie, grać, słuchać muzyki, pisać. Doskonale, że wyjeżdża, będę mogła pozałatwiać swoje sprawy, nikt nie będzie mnie pilnował. Zresztą czy jego naprawdę interesuje moje poprzednie życie. Nie sądzę.
Wyjechał po południu, bardzo mnie to cieszyło, miałam wiele planów o których lepiej żeby nie wiedział. Miałam zamiar pojechać na zakupy. Nie mam własnych pieniędzy, wszystko co posiadałam zostało w mieszkaniu, ale ochroniarz Whita na pewno, ma w zanadrzu jakąś kartę kredytową na takie okazję.
- hej, Daniel, chciałam pojechać na zakupy, strasznie mi się nudzi.
- och ok. Nie ma sprawy pani White. Kiedy chce pani jechać?
- teraz.
- ok. Już idę po samochód.
To było dość proste, czyli pan White nie zamknął mnie w domu, jak kopciuszka, by nie pokazywać z kim się ożenił.
Samochód podjechał po kilku minutach, mogłam rozkoszować się samotnością, ciszą i jazdą pięknym, nowoczesnym autem.
- gdzie pani chce jechać?
- do galerii w centrum.
Ta galeria jest zawsze załadowana samochodami, zanim znajdziemy miejsce, Daniel będzie musiał pojeździć trochę, może uda mi się wyskoczyć wcześniej, a jak nie to zgubię go w galerii.
- ale dużo aut, chyba nie znajdziemy miejsca parkingowego. Daniel.
- faktycznie bardzo dużo ludzi, jest piątek, po południu w sumie nic dziwnego. Będziemy musieli pokrążyć, zaraz na pewno coś się zwolni.
- wiesz, nie mam tyle czasu, chciałabym potem jeszcze gdzieś pojechać. Może ty poszukaj miejsca, a ja wyskoczę tutaj I przejdę się piechotą.
- nie mogę pani White.
- oj daj spokój nikt się nie dowie. Mojego męża tutaj nie ma.
- nie powinienem, jeśli Pan White się dowie to mnie w najlepszym przypadku zwolni.
- nikt się nie dowie, to będzie nasza słodka tajemnica.
- no dobrze pani White. Ale jeśli pani mąż się dowie to mnie zabije.
- spokojnie, nie bądź cykorem.
Mój mąż się na pewno dowie, Daniel mnie nie znajdzie w tej galerii, a wtedy powiadomi mojego ukochanego mężulka. Ciekawe co mi zrobi? Zamknię mnie w ciasnej szopie i nie pozwoli wyjść. W zasadzie zwisa mi to.
Idę przez podziemny parking w stronę wind, wsiadam i jadę na parter, chce jak najszybciej opuścić galerie, telefon który mam w torebce, zostawiam u ochrony, mówiąc, że go znalazłam. I wychodzę drzwiami ku chwilowej wolności.
Przechodzę przez pasy i wchodzę do pierwszego autobusu jaki podjechał. Nie będę tu czekać aż Daniel zorientuje się, że zrobiłam go w konia. Już wcześniej umówiłam się do swojej pani ginekolog aby sprawdzić czy z dzieckiem jest wszystko w porządku. Wyjeżdżam z centrum miasta, udając się na obrzeża, gdzie gabinet prowadzi moja doktor. Zgodziła się przyjąć mnie, choć nie mam aktualnie żadnych pieniędzy, obiecałam jej, że jak tylko zdobędę forse to jej zapłacę. To złota, starsza kobieta, która rozumie i nie osądza.
- dzień dobry Stello. Jak tam.?
- w porządku pani doktor. Ale nie mam za wiele czasu.
- ok. Rozumiem. Zatem nie przedłużajmy. Wiesz co robić.
Położyłam się na fotelu i rozłożyłam nogi, pani doktor sprawdziła wszystko co trzeba i mogłam się ubrać.
- z dzieckiem wszystko dobrze, nie martw się Stello. Musisz brać witaminy ciążowe. Przepisze ci receptę.
- dobrze.
Wyszłam z receptą w kieszeni. Pojechałam do swojego mieszkania, licząc że nie będzie w nim Maxwella. Drzwi były otwarte, weszłam do środka z duszą na ramieniu, uważając by nikt nie wypadł na mnie z nożem w ręku. W środku zastałam armagedon, na podłodze leżały złużyte strzykawki, puszki po piwie. W kuchni nie umyte naczynia, sofa cała zarzygana. Zrobiło mi się nie dobrze, musiałam oddychać przez nos, powoli żeby odpędzić od siebie zapach unoszący się i widok. Naszczescie w domu nie było nikogo więc szybko znalazłam swoją torebkę z dokumentami oraz kilka stów schowanych w tajemnej skrytce i wybiegłam stamtąd jakby ktoś mnie gonił. Dopiero w autobusie powrotnym do centrum zaczekam oddychać spokojniej. Dojechałam do galerii, nie zauważyłam niczego podejrzanego. Odebrałam swój telefon od innego ochroniarza. Nie brałam go ze sobą, wiedziałam że Sam mógłby mnie namierzyć. I udałam się w stronę pierwszego lepszego sklepu. Mój wypad nie zajął mi więcej niż pięć godzin. Może Daniel nawet nie wiedział, że wybrałam się w podróż. Kiedy byłam już gotowa, zadzwoniłam go niego, mówiąc w jakim sklepie jestem. Był wkurwiony, ale nie dał niczego po sobie poznać, był bardzo spokojny, aż za... wróciliśmy do auta i odjechaliśmy z piskiem opon. Do domu dojechaliśmy ekspresowo. Ochroniarz nawet nie otworzył mi drzwi, po prostu wyszedł z auta i odszedł. Musiałam mu nieźle zaleźć za skórę. Mam nadzieję, że nie zadzwonił do Sama. To byłoby dla niego samobójstwo. Poszłam do domu zadowolona z siebie, udałam się prosto do kuchni, gdzie czekało na mnie pyszne jedzenie. Zanim się obejrzałam, babeczki z makiem zostały przeze mnie pożarte. Popiłam wszystko herbatą owocową i poszłam do siebie aby trochę odpocząć. Wszystko udało się tak jak zaplanowałam. Schowałam swoje dokumenty do szafki zamykanej na klucz. Rozłożyłam się na łóżku i włączyłam muzykę przy której zasnęłam niemal od razu. Śnił mi się Sam, nagi, w pełni gotowy do całonocnych igraszek, z lubieżnym uśmiechem błąkającym się mu na ustach. Seksowny...