Tydzień później...
Minął tydzień, nikt nic nie robi, wszyscy twierdzą, że nie mają żadnych nowych tropów, nie wierzę w to. Banda kretynów. Siedzę i myślę co jeszcze mogę zrobić, może coś przegapiłam. Człowiek nie może ot tak zniknąć, zapaść się pod ziemię. Podobno Daniel i jego brat są w nowym domu i nic nie wiedzą o zaginięciu ich szefa, ale wydaje mi się, że tylko udają głupków. Nie wiem co mogę zrobić, ale chciałabym żeby ten koszmarny czas skończył się już. Moje dziecko jest przez całą sytuację coraz bardziej niespokojne. Ciągle płacze, a ja przez to jestem jeszcze bardziej zdenerwowana, nie panuje nad sobą. Jestem w rozsypce. Dzwoni telefon, to jego babka, nie odbieram od niej od tygodnia, jak mam powiedzieć, że jej wnuk zaginął. Ale dzwoni jeszcze raz i jeszcze, aż w końcu postanawiam odebrać żeby ten wkurzający telefon przestał dzwonić.
- halo
- Stello. Dzwonie do ciebie od tygodnia czemu nie odbierasz?
- byliśmy zajeci dzieckiem. Coś się stało?
- Mój syn uciekł ze szpitala psychiatrycznego.
- jak to uciekł? Kiedy?
- tydzień temu
- tydzień temu? Czy on jest niebezpieczny, to znaczy czy może zrobić komuś krzywdę?
- Stello. Nie wiem. Teraz nie bierze leków. Lekarze mówili, że był grzeczny, spokojny, podporządkowany, brał leki o w ogóle, ale kto go tam wie...
- rozumiem.
- to on spowodował wypadek w którym zginął mój drugi syn, ojciec Samuela. Nie brał leków, ojciec Sama wiózł go do szpitala, dostał ataku psychozy. Boże.
- spokojnie wszystko będzie dobrze. Wie babcia gdzie mógł pojechać, może jest jakieś miejsce które zna i jest bezpieczne dla niego.
- nie wiem. Muszę się zastanowić. Wiem jest dom mojego syna, w Eastwood w Chicago.
- ok. Znajdziemy go. Nie martw się.
Rozłączyłam się i przez chwilę siedziałam w pokoju myśląc. Tydzień temu zaginął mój mąż, tydzień temu uciekł z wariatkowa wujek Samuela. On musi mieć coś wspólnego z zaginięciem Sama. Wybiegłam z pomieszczenia szukając Louisa albo Blacka. Siedzieli w salonie popijając kawę. Nie spali za dobrze. Wyglądali okropnie, oczy podkrążone, czerwone.
- nie mamy nic Stello. Od wczoraj nic się nie zmieniło.
- oj to nie ważne. Ja coś mam. Dzwoniła Celine. Jej syn, ten który jest świrnięty, zwiał z psychiatryka.
- jak to? Kiedy?
- tydzień temu.
- to może mieć związek z porwaniem Whita.
- on na bank ma z tym coś wspólnego. Pytałam babki gdzie mógł pojechać i jest jedno miejsce, dom ojca Sama w Chicago w Eastwood.
- tak wiem gdzie to jest. Byłem tam nie raz. Z tego co wiem Sam chciał go sprzedać. Nikt tam od dłuższego czasu nie mieszka.
- no właśnie. Myślę, że tam jest mój mąż, dlatego ruszcie dupe i jedźcie tam od razu.
- dobrze zbiorę kilku ludzi. Zostań tutaj i nigdzie się nie ruszaj.
- wróćcie z nim albo w ogóle możecie się nie pokazywać.
- jeśli tam jest to go znajdziemy.
Pojechali wieczorem, a ja nie mogłam znaleźć sobie miejsca, chodziłam w kółko po domu, myśląc czy nie zadzwonić i nie zapytać czy już go mają, ale nie chciałam ich zdekonspirować. Telefon mógłby być gwoździem do trumny Sama i innych. Nie wiadomo co takiemu człowiekowi strzeli do głowy. Po północy zaczęłam obgryzać paznokcie, co jakiś czas sprawdzałam telefon, wyglądałam przez okna i zaglądałam do Jasona. Wkurzał mnie brak wiadomości. Miałam czarne wizję jak znajdują Sama nieżywego i nie wiedzą jak mi to powiedzieć, dlatego tak długo ich nie ma.
Czekałam do świtu, ale nic się nie wydarzyło, płakałam, snułam się po domu i odliczałam godziny. Miałam nadzieję, że nie długo Louis wraz z innymi wróci i dowiem się czegoś o Samuelu. W końcu wymodliłam i telefon zaczął wibrować, przyszedł SMS od Blacka.
,, Samuel jest z nami, jedziemy do szpitala,,
Jak to do szpitala, co mu się stało? Chciałam wiedzieć natychmiast do którego, ale Nick nie odbierał. Niech to. Zabrakło mi tchu i tylko moje dziecko trzymało mnie w pionie, gdyby nie mój syn załamałabym się. Siedziałam na sofie, w salonie i wyłam w poduszkę, żeby go nie obudzić. Co mógł mu wuj zrobić? Że aż zabrali go do szpitala. Widziałam w wyobraźni jak mój Sam cierpi, jak jego wujek łamie mu palce, wyrywa zęby albo robi jeszcze coś gorszego. Jak można zranić bliską osobę. Wiem, jest chory psychicznie, ale żeby aż tak. Wiedział kogo porywa więc nie jest z nim tak źle jak mówiła Celine.
Znowu zaczęłam chodzić po domu, niespokojna, smutna, zestresowana. Nie wiedziałam co się dzieje z moim mężem, a to było najgorsze. Po dwóch godzinach przyjechał w końcu Louis. Od razu skoczyłam do niego i zaczęłam go wypytywać o Sama.
- co się stało? Co mu jest? W jakim jest stanie? Czemu milczysz? Co się stało z jego wujem? Gdzie on jest? Louis powiedz coś bo przysięgam, że jestem na granicy.
- spokojnie Stello. Samuel jest przytomny, jego wuj przetrzymywał do w domu rodzinnym, trochę go poobijał, ma złamane żebra i rękę ale nic mu nie jest. Jest odwodniony. Musiał zostać na obserwacji. A jego wujek nie żyje, przykro mi ale nie mogliśmy zostawić go przy życiu, chciał wysadzić dom.
- boże. Trzeba zadzwonić do Celine. Musi się dowiedzieć ode mnie.
- nie, Samuel sam chce jej powiedzieć.
- no dobrze, a kto jemu pomagał? Gdzie oni są?
- to Daniel i Damian zgarnęliśmy ich po drodze. Zostawiliśmy ich w naszej skrytce. Sam musi wydobrzeć.
- pomagali mu ? Czemu?
- nie wiem. Idź spać jak White wyjdzie ze szpitala to się dowiemy. Jestem zmęczony.
- dobrze.
Louis poszedł do pokoju gościnnego, a ja do sypialni. Najważniejsze, że nic mu nie jest. Reszta może poczekać. Zaglądnęłam do swojego syna, spał, ale nie długo obudzi się by zjeść. Twój tata jest bezpieczny, znaleźli go, a gdybym odebrała ten cholerny telefon znalazłby się dużo wcześniej. Głupia ja. Teraz mogę się przespać, ciężar z moich ramion spadł, czuję się lżejsza o połowę. I zasypiam całkiem spokojna, o mojego męża, o jego życie. Może w końcu zaczniemy normalnie żyć, zostawimy bagaż za sobą i bedziemy cieszyć się naszą rodziną. Samuel będzie mógł nacieszyć się naszym dzieckiem i nie będziemy martwić się o głupoty. Tyle się stało. Żal mi babki Celine, straciła drugiego syna. Nie wiem czy wybaczy Samowi, że go nie ochronił. Czy uwierzy, że Samuel nie mógł nic zrobić. Zasypiam na trzy godziny potem mój syn budzi się domagając jedzenia. Mleko z moich piersi usypia go na nowo i mogę jeszcze się zdrzemnąć. Jestem zmęczona, tai cholernie zmęczona.