35

4.1K 80 0
                                    

Samuel w końcu dotarł do domu, nadal jest nie wpełni sił, irytuje go to, że musi leżeć, nie przeciążać się żeby żebra się zrosły i tak dalej. Nie może nawet wziąć na ręce naszego syna. Powiedziałam mu, że babka przyjedzie po południu, nie był  z tego zadowolony ale musimy z nią porozmawiać. Wiem, boi się, że powie mu coś takiego, co bardzo zaboli. Chciałabym go przed tym ochronić. Zrobiłabym wszystko co w mojej mocy żeby nie martwił się.
Sam leży a ja poszłam z jasonem na krótki spacer, chce żeby w spokoju odpoczął. Muszę przewietrzyć głowę, pomyśleć. Tyle ostatnio się wydarzyło, to zbliżyło nas do siebie. Staliśmy się prawdziwym małżeństwem na dobre i na złe. Wspólnie przeciw całemu światu. Wróciłam po trzynastej aby przygotować się na przyjazd Celine. Dziecko oddałam pod opiekę Louisowi który został by pomóc Samowi w razie czego. Babka przyjechała punktualnie o czternastej.
- witaj Celine.
- dzień dobry moje dziecko. Jak się ma Sam i Jason?
- dobrze Sam zaraz zejdzie.
Czekałam aż White przybędzie, nie chciałam żeby zbyt długo zostawiał mnie ze swoją babką, czułam skrępowanie, nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy, nie wiem co czuła, ale wydawało mi się, że widzę smutek w jej postawie.
- Mój Boże...
Krzyknęła Celine gdy jej oczom ukazał się jej wnuk. Popatrzyłam na nią, miała łzy w oczach, a Samuel patrzył tylko na nią.
- to nic babciu, nie przejmuj się, nie jest tak źle.
- nie jest źle? Sam ledwo chodzisz. Twoja twarz... boże co on ci zrobił?
- naprawdę wszystko ok. Nie rozmawiajmy o tym. Straciłaś syna.
- chodźcie usiądźmy. W salonie będzie nam wygodniej.
- Sam to moja wina, gdybym wcześniej zaareagowała na to wszystko co wyprawiał Patrick i Liam ale byłam ślepa.
- co masz na myśli?
- to, że Patrick nie był twoim biologicznym ojcem.
- co?
- twoja matka miała romans z Liamem, Patrick się o tym dowiedział i dał twojej matce ultimatum, albo on albo odbierze jej dziecko. Nie miała wyboru, ale widziałam jak cierpi, jak patrzy na Liama w końcu odeszła, zostawiła cię i wyjechała. Wiem, miała dość. Liam dowiedział się o tym gdy byłeś nastolatkiem, twój ojciec mu powiedział w złości, o coś się pokłócili i mu to wykrzyczał. Liam się załamał, miał depresję, potem zaczął mieć zwidy, omamy, urojenia i dostał ataku psychozy, wtedy zadzwoniłam do Patricka a ten przyjechał i postanowił zawieźć go do psychiatryka. Mówiłam mu, że lepiej wezwać karetkę ale nie słuchał mnie. Liam w ataku psychozy złapał za kierownicę i mieli wypadek samochodowy. Patrick zmarł a Liama zamknęli w szpitalu. Nie wiedziałam, że miał inne dzieci. Nie chciał nikomu się zwierzyć, bał się zapewne, że i je będziemy chcieli mu odebrać. Jest mi tak strasznie przykro, źle byłam złą matką, nie uratowałam moich dzieci.
- nie mów tak Celine, nie każdy da radę uchronić swoje dzieci przed błędami.
- och Stello. Gdybym się nie wtrącała Liam miałby rodzinę i nie zachorowałby a Patrick teraz by żył. Obaj by żyli.
- babciu to nie twoja wina. To wina twoich synów a raczej mojego ojca... Patricka. Jest mi tylko przykro, że mi nie powiedziałaś wcześniej kto jest moim prawdziwym ojcem. Ale było minęło. Nie wiem co teraz zrobić, mam przyrodnich braci, porwali mnie i oddali swojemu ojcu tylko dlatego, że chcieli się mu przypodobać. Chcieli żeby je zaakceptował. Nie wiem co z nimi zrobić. Oni także są ofiarami naszego ojca i wuja. A Liam ich podobno nie znał, pojawili się dopięto jakiś czas temu.
- ile mają lat ?
- trzydzieści.
- znałam ich, widziałam ale nigdy bym nie podejrzewała, że są synami Liama.
- wiem ja też nie. Nie są do niego podobni. Ja mam trzydzieści dwa. Więc urodzili się dwa lata po mnie.
- pewnie Liam chciał zapomnieć o twojej matce. Może ta kobieta nie chciała żeby wiedział, może czuła, że nic z tego nie będzie. Nie rób im krzywdy. Nie są winni, Liam tak jak i Patrick potrafili człowieka podejść tak żeby zrobił wszystko.
- wiem babciu, ja też tak potrafię. Muszę się położyć. Jestem zmęczony.
- idź Sami połóż się. Ja też zaraz idę. Pochowam mojego syna choć tyle mogę dla niego zrobić.
- pochowamy babciu. Razem. I będziemy pielęgnować pamięć o nim.
- czy on? Czy umarł szybko.
- tak.
- to dobrze. Nie chciałabym żeby cierpiał.
- pójdę już. Też jestem zmęczona.
- dzwoń do nas o każdej porze. Gdybyś chciała możesz zamieszkać z nami.
- nie trzeba Stello dam sobie radę. A ty zajmuj się moimi wnukami. Przyjade za tydzień. Chce się nacieszyć małym Jasonem.
- dobrze. Jeden z ochroniarzy cię odwiezie.
Celine poszła odwiózł ją jeden z ochroniarzy, a ja wróciłam do sypialni, do mojego męża. Chciałam zobaczyć jak się czuje. Nie jest łatwo dowiedzieć się takich rzeczy po tylu latach. Ojciec który nie jest ojcem i wujek który jest ojcem i jeszcze dwóch braci którzy byli prawymi rękami Sama. To taki armagedon, może człowiekowi namieszać w głowie. Nie wiem co teraz przeżywa mój mąż, ale mogę się domyśleć, że nie jest mu łatwo a wręcz ciężko. Nie mogę mu nawet pomóc, bo musi sam to przetrawić.
- wszystko w porządku?
- tak.
- ok
- chodź połóż się przy mnie, chce się przytulić.
- dobrze.
- nie myślałem, że babka ma dla mnie takie rewelację. Nie spodziewałem się usłyszeć coś takiego. Uważałem patricka za swojego ojca, a on zrobił Liamowi świństwo. Gdyby ktoś zabrał Jasona. Zabiłbym.
- wiem.
- znaleźli Maxwella wiesz. Siedział w mieście i Louis go wypatrzył ostatnio.
- naprawdę?
- tak. Myślał, że mi ucieknie ale siedział przy restauracji i czekał na kogoś kto da mu narkotyki.
- i co z nim teraz będzie?
- pojechał na zamknięty odwyk. Louis powiedział mu, że jak będzie czysty to pozwolę mu się spotykać ze swoim dzieckiem.
- ach.
- tak. Teraz uważam, że dobrze zrobiłem. Liam także powinien mieć kontakt ze mną wtedy wszyscy byliby szczęśliwi ale Patrick postawił na swoim i jest jak jest. Skrzywdził wszystkich.
- rozumiem masz rację. Max będzie mógł poznać swojego syna. Jason ucieszy się, że będzie miał dwóch ojców, to dwa prezenty więcej na urodziny.
- o nie, nie będziemy go rozpieszczać, ja do wszystkiego doszedłem sam, nasz syn też będzie musiał się postarać żeby coś zdobyć. Nic nie ma za darmo. O pieniądze trzeba dbać.
- no dobrze. Ale czasem możemy go porozpieszczać.
- czasem od święta.
Poszliśmy spać było cudownie, razem. Nic nas nie zniszczy. Jestem szczęśliwa z moim mężem, synem. Żeby tylko moi rodzice polubili Samuela. Będę wtedy najszczęśliwsza na świecie.

Samuel WhiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz