Do świąt zostało nie wiele czasu, dwa dni, a w domu chaos. Wszędzie piętrzą się ozdoby choinkowe, jestem w czarnej dupie, Samuel wyjechał przedwczoraj, powiedział, że wróci do świąt, więc wszystko jest na mojej głowie. Dobrze, że jest gosposia inaczej byłby jeden wielki klops. Daniel i Damian starają się pomóc jak mogą, ale nie mają tego zmysłu, którego potrzeba, Piekne niebieskie girlandy powiesiłam nad oknami, wstążki na firankach. Bombki różnokolorowe na choince i złotą gwiazdę betlejemską na samym czubku. Do tego sztuczny śnieg na szybach w oknach. Jest magicznie, tak jak zawsze chciałam aby wyglądały moje święta. Szkoda, że moi rodzice pojechali w góry zamiast przyjechać do nas. Spodziewałam się tego, w tamte święta pojechali do Rzymu. Byłam na to przygotowana. Nie tęsknie za nimi, już nie.
- dobra jeszcze trzeba zawiesić trochę lampek na choince i będzie wspaniale.
- jest pięknie Stello.
- dziękuję Neno. A jak tam jedzenie?
- ciasta się pieką, a jedzenie prawie gotowe, jeszcze jutro zrobię kilka dań i po kłopocie.
- dobrze. Nie musisz się spieszyć, zdąrzymy ze wszystkim.
Nena jest wspaniałą gosposią, jest jedyna w swoim rodzaju, nie wiem jak ona to robi, że umie zrobić dziesięć rzeczy na raz.
Skończyłam wystrój świąteczny dopiero wieczorem. Zmęczona wykąpałam się i poszłam poleżeć, czekając na Samuela rozmyślałam o tym co będzie pojutrze. Poznam jego najbliższych przyjaciół, rodzinę. Moje myśli krążyły, gdy zadzwonił telefon. To moi rodzice, czego mogą chcieć, nigdy nie dzwonią jeśli to nic ważnego.
- halo tata. Co tam?
- wiesz Stello. Doszliśmy do wniosku, że Alpy mogą zaczekać, przyjedziemy na święta do was, o ile jeszcze chcesz ?
- jasne, oczywiście.
- to super. Będziemy jutro.
- dobrze super.
Rozłączyłam się i miałam oczy pełne łez. Może jestem jednak choć trochę dla nich ważna. Przyjadą żeby poznać Samuela.
- co tam? Czemu płaczesz? Czy to babskie hormony.
- nie, moi rodzice przyjadą na święta.
- o wow. Teściowie się zjawią, yupi...
- głupek...
- dobrze żartowałem, to fantastycznie, chciałaś żeby przyjechali.
- tak, chciałam, ale jak się im nie spodobasz. Oni są tacy inni niż normalni rodzice.
- ej ja się nie spodobam, spójrz na mnie, ja się wszystkim matkom podobam. Spojrze tylko na nich I już będą jedli mi z ręki. Zobaczysz.
- aha.
- zaraz wrócę a ty kładź się do łóżka. Chce seksu kobieto.
Jutro przyjeżdżają rodzice, nie widziałam ich ze dwa lata. Nie spowiadałam się im, ze swojego życia miłosnego, toteż nie wiedzieli nic o Maxwellu. Tym bardziej chciałabym żeby polubili Samuela.
- jestem... rozbieraj się.
- już ju...
Zanim dokończyłam zdanie, Samuel wziął mnie na ręce I jednym szybkim, zwinnym ruchem zdarł ze mnie piżame i majtki. Byłam gotowa na niego już dobre piętnaście minut temu. Nie potrzebowałam długiej gry wstępnej, raczej długiego zbliżenia. Mam taką ochotę, jakbym nie próbowała go latami, jestem nie nasycona, chyba nigdy się nim nie nasycę. Uwielbiam jego męskie ciało, na klacie ma delikatny meszek, usta gorące, broda drapie mnie wszędzie, chce czuć jego dotyk, język, jego usta na moim ciele. Chce mieć go w sobie, codziennie. Uwielbiam zapach jego skóry i potu tuż po namiętnym seksie. To nie jest tylko zaspokajanie potrzeb to coś pierwotnego, potrzeba zbliżenia się dwóch ciał. Jak ogień i woda... wchodzi we mnie szybko, jednym płynnym ruchem, jest tak głęboko, czuję go aż w brzuchu. Jest wielki, twardy I jest tylko mój. Nie dam go sobie odebrać, nam zabrać, mnie i mojemu dziecku. Będzie dobrym tatą, tak jak jest nieziemskim kochankiem. Porusza się szybko, mocno napierając na mnie, leżę, oddycham płytko i pragnę by to się nigdy nie kończyło. Samuel potrafi wytrzymać dłużej niż przeciętny mężczyzna, a ja właśnie znalazłam się w niebie, widzę gwiazdy, a on nie przestaję poruszać się, coraz szybciej i szybciej goniąc orgazm. Mój właśnie przelatuje przeze mnie, a ja prawie mdleje, z jego mocy. Sam dochodzi długo, a jego sperma wylewa się ze mnie i spływa mi po udach. Jestem wyczerpana, ale on jeszcze nie skończył. Przewraca mnie na brzuch i wbija się z siłą tarana, raz jeszcze...
- tu też wejdę niebawem.
Słyszę za plecami i czuję jak delikatnie zatacza kółka na moim odbyciem, doprowadzając mnie tym do ekstazy. Jestem pewna, że ten orgazm będzie silniejszy niż poprzedni. Sam powoli wkłada mi palec w tylną dziurke. Boli, nie jestem na to przygotowana, ale nie protestuje, czuję jak cipka zaciska się na jego sprzęcie i nie wytrzymuje, dochodzę głośno, nie obchodzi mnie, że ktoś może nas usłyszeć. Samuel dochodzi zaraz po mnie, jutro będzie mnie boleć każdy mięsień, ale to będzie przyjemny ból. Chce mi się spać, mój mąż całuję mnie w glowe i przykrywa kołdrą z diabelskim uśmiechem. Czuję się utysfakcjonowana. Nigdy nie myślałam, że polubię ostry seks, ale teraz nie wyobrażam sobie waniliowego.Rano wstaję w cudownym nastroju, dziś nikt nie będzie w stanie mnie zdenerwować. Już jutro święta. Przyjeżdżają rodzice. Nic złego nie może się wydarzyć. Jestem obolała w strategicznych miejscach i czuję każdy swój mięsień, mogłam się tego spodziewać. Mam nadzieję, że w nie długim czasie powtórzymy to. Idę do łazienki, wziąć szybki prysznic, potem ubieram się w dresy i koszulkę. Schodzę na dół, zapachy unoszą się w powietrzu, kuchnia wypełniona jest po brzegi potrawami, nie wiem dokładnie ilu gości spodziewamy się, ale to wygląda jakby miała przyjść cała armia. Widzę ciasta i babeczki. Aż mi ślinka cieknie, skubne na pewno nikt nie zauważy. Moj ręka zbliża się do babeczki, gdy dostaje po łapach. Patrzę w górę na uśmiechniętego Samuela.
- zostaw to na święta.
- tylko jedna, przecież nie ubędzie.
- nie moja droga, odejdź od babeczek. Czas nakarmić nie tylko ciebie, ale też tego gościa w tobie. Więc siadaj, a ja ci zrobię porządne śniadanie.
Samuel nawet nieźle ogarniał gdzie co jest. Zrobił mi pyszny omlet z owocami, do tego zbożowa kawa. Jestem pełna podziwu, że Sam potrafi gotować.
- potrafisz gotować?
- co nieco umiem, ale nie przyzwyczajaj się.
- gdzieżbym śmiała.
- to dobrze, muszę wyjść na jakiś czas, ale wrócę. O której mamunia z tatuniem przyjeżdżają?
- nie wiem, nie powiedzieli, pewnie będą dzwonić.
- aha ok. Zatrzymają się tutaj jeśli chcą.
- dziękuję, pogadam z nimi.
- dobra to ja lecę. Wrócę, a ty przygotuj się na powtórkę. Aha i chciałbym pojechać z tobą do lekarza następnym razem.
- do lekarza?
- tak. Do lekarza który sprawdza czy z dzieckiem jest wszystko w porządku.
- och ok. Mam wizytę za tydzień.
- właśnie który to tydzień?
- prawie trzeci miesiąc.
- ok. Pa
Pocałował mnie na do widzenia i wyszedł. No właśnie, ten czas strasznie szybko leci. To już prawie trzeci miesiąc. Zatopiłam się w myślach, kiedy zadzwonił telefon.
- cześć mamo.
- Stello. Przyjedziemy wieczorem. Ojciec załatwił nieopodal hotel.
- jeśli chcecie możecie się zatrzymać u nas.
- nie ma takiej potrzeby. Stello.
- och ok. To może chociaż wyślę po was auto?
- o to akurat by się przydało. Tata niczego nie mógł załatwić. Dawno nie przyjeżdżaliśmy do Chicago na święta, zapomnieliśmy jak trudno w taki czas załatwić sobie samochód.
- nie ma sprawy mamo.
Rozłączyłam się, już nie długo moi rodzice przyjadą, zobaczę ich po dwóch latach.