37

3.8K 77 0
                                    

Wyjechaliśmy nie oglądając się za siebie, nie chcieliśmy pamiętać o tym co się stało w tym miasteczku. Jedno było pewne, nie wrócimy tu już nigdy więcej. Samuel stracił tak wiele, ale to silny człowiek, poradzi sobie. Nie długo pogrzeb Liama. Zjedzie się pół rodziny, będą opowiadać jaki to Patrick był dobry, a Liam zły. Gorszy brat, który prawie całe życie spędził w wariatkowie. Nie zrozumieją, nie ma co bronić jednego czy drugiego.
- nie długo będziemy. Zobaczysz nasz nowy dom, jest piękny, równie fantastyczny jak poprzedni.
- w poprzednim miałam tyle dobrych wspomnień.
- stworzymy je na nowo. Nie tylko wspomnienia, mam zamiar pieprzyć i kochać się z tobą w całym domu, zaczniemy od sypialni, a potem kuchnia.
- wariat...
- ale twój.
- na zawsze. Chyba, że znudzi ci się stara żona.
- nie ma takiej opcji, zawsze będę starszy od ciebie.
- dojeżdżamy.
Moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok jaki widziałam w życiu. To istny pałac a nie zwykły dom.
- ale wow. To nie jest dom tylko prawdziwy pałac.
- nie przesadzajmy. Owszem jest większy niż poprzedni. Ale nie było mniejszego w tej okolicy. A okolica jest naprawdę ładna. Zobacz tam jest małe jeziorko w którym można się kąpać. Poza tym jest też basen w środku podgrzewany wiesz...
- nie wiem... uśmiechnęłam się i sugestywnie poruszałam brwiami.
Wiem o co mu chodzi, od kiedy wyjechaliśmy nie przestaję mówić jak i gdzie mnie przeleci. Wiem, że ma już wielką ochotę, facet nie wytrzyma długo bez seksu.
- to się dowiesz. Później. Chodź nie ma czasu na oprowadzanie, chce już być w domu i odpocząć.
- na pewno nie było czegoś mniejszego?
- na pewno. Nie martw się tym, stać mnie jeszcze na conajmniej dziesięć takich domów.
- nie wątpię.
- a co z tamtym?
- sprzedałem. Nie chcę tam wracać. Będziemy budować nowe lepsze wspomnienia. A w ogóle chodź do ogrodu, chce ci coś pokazać.
- co?
- chodź i nie pytaj.
Poszłam za nim wprost do ogrodu, który był fenomenalny, nasz syn patrzył się i uśmiechał. Podobało nam się.
- piekny ogród.
- tak ale ty jesteś piękniejsza. Usiądźmy na ławce.
- ok.
Usiadłam więc i zastanawiałam się czemu Sam zaczął się tak dziwnie zachowywać. Jakby był zestresowany.
- słuchaj dużo o tym myślałem jesteś moją żoną, a nie mieliśmy nawet porządnego ślubu, do tego nie oświadczyłem ci się chyba... więc ekhm... czy wyjdziesz za mnie? Jeszcze raz. Nie potrafię mówić tych ckliwych słówek.
- to nic. Pewnie, że wyjdę za ciebie.
- super. Ślub za dwa tygodnie.
- słucham?
- wszystko jest przygotowane. Omówione z weeding plenerką, musiałaś się tylko zgodzić. Ale to formalność.
- serio?
- no. A teraz chodź do domu. Jestem zmęczony, nadal bolą mnie żebra.
- jasne.
Wszystko sobie zaplanował, mogłam się tego spodziewać. Ślub za dwa tygodnie. Kiedy to wymyślił. Jest taki przewidywalny. Wróciłam do domu, położyłam Jasona do łóżeczka, jego pokój od dawna był gotowy i czekał aż w nim zamieszka i poszłam poszukać swojego męża. Siedział w salonie zamyślony.
- coś się stało?
- wszystko ok. Tylko jutro pogrzeb, nie jestem gotowy patrzeć na Liama w trumnie, do tego te wszystkie ciotki które będą jeczęć, że to w końcu musiało się stać. Dla nich Patrick był najlepszy na świecie, a Liam był zawsze tym złym. Nawet gdybym powiedział im jak było naprawdę nikt by w to nie uwierzył. On był święty, został sam z synem, matka zwiała niewdzięczna egoistka i tak dalej.
- skarbie a kogo to obchodzi co one mają do powiedzenia, nikt nie zna prawdy lepiej niż Ty i Celine. Nikomu nie musicie się spowiadać. Liam był ofiarą Patricka. My to wiemy i to jest najważniejsze. Teraz Liam jest gdzieś tam na górze i ma spokój i ciszę, nikt go już nie więzi. Jest zdrowy i jest ze swoim bratem i na pewno wszystko sobie wyjaśniają.
- ta przy dobrym brandy. Mój ojciec zawsze lubił dobry, drogi alkohol. Nigdy by nie wypił sikacza. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek pił z Liamem.
- no właśnie.
- dobra dosyć użalania się. Jestem mężczyzną a nie pizdą. Twój facet jest głodny a w domu nie ma ani grama jedzenia więc musimy coś zamówić. Na co masz ochotę?
- na chińszczyzne ?
- dobra może być. Idę zadzwonić. A później, później pojdziemy do łóżka i nie zaśniesz długo...
- nie chwal się... bo piórka ci urosną.
- heh
Samuel poszedł zamówić jedzenie, a ja siedziałam i czekałam aż wroci. Dawno nie było tak spokojnie, nie chciałabym żeby to się zmieniło.
Po godzinie zajadaliśmy się pysznym makaronem z krewetkami i kurczakiem w sosie słodko- kwaśnym. Mniam... Nie wiedziałam, że jestem aż tak głodna dopóki nie poczułam zapachu potraw. Uwielbiam dania chińskie. Zjadłam tyle, że chyba się nie ruszę, nie mówiąc o aktywnościach seksualnych, najchętniej położyłabym się i zasnęła otulana cieplutką kołderką. Jednak mój mąż jest uparty i zawzięty i ma inne plany.
- nie zasypiaj mi tu.
- nie śpię, leżę. Poza tym tak się najadłam, nie mam na nic ochoty.
- to nie dobrze. Po pierwsze jest jeszcze deser, a po drugie...
Nie skończył zdania, ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeliśmy się na siebie dziwnie, nikogo się nie spodziewaliśmy. Mam nadzieję, że da się go szybko spławić, nie mam ochoty na odwiedziny.
- idź sprawdź kto to?
- czemu ja?
- bo Ty jesteś panią domu. A ja sobie posiedzę i popatrzę na Twój tyłek.
Wstałam niechętnie i poszłam do drzwi. Kto to może być?
- dzień dobry.
- witam. W czym moge pomóc.
- och nie. Jesteśmy sąsiadami, mieszkamy nie daleko. Zobaczyłam, że ktoś się wprowadził i postanowiłam się przywitać.
- to bardzo miło.
- ciężko tu do was wejść. Tylu ochroniarzy.
- no tak. Mąż jest zbyt nadopiekuńczy.
- rozumiem to doskonale, mój jest taki sam. Nazywam się Mary.
- Stella.
- nie będę wam przeszkadzać, może kiedyś wpadniecie razem z mężem do nas na obiad.
- jasne pewnie. Przepraszam ale jestem nieco zmęczona.
- rozumiem Przeprowadzka to ciężka sprawa.
-tak.
- pa.
Dziwna kobieta, wiem, mamy tu sąsiadów, nie mieszkają zbyt blisko, każdy ma przestrzeń. Ale nie spodziewałam się, że ktoś wpadnie się przywitać.
- i kto to był?
- sąsiadka
- ładna
- brzydka i gruba
- serio a wyglądała całkiem spoko
- ja ci dam spoko. Draniu.
- hehe zazdrośnica.
- chodźmy się położyć jestem obżarta i zmęczona.
- a seks?
- poczeka aż się wyśpię
- dobra jak chcesz
Poszedł za mną nieco naburmuszony, przeszło mu dopiero jak się przytuliłam i zasnęłam.

Samuel WhiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz