Rozdział 18

159 11 0
                                    

Hope

- Wyprostuj się – polecił muskając dłonią dół moich pleców. Automatycznie stanęłam napięta jak struna. Dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nigdy się nie garbiłam, puściłam mu spojrzenie spod wpół przymkniętych powiek.

Od kiedy zwiałam ze szpitala minął miesiąc, rana na brzuchu zagoiła się całkiem ładnie, chociaż wciąż była zaczerwieniona i chwilami bolała. Przez ten czas zrozumiałam, że mogę liczyć nie tylko na Jaden'a, ale również na jego przyjaciół którzy opiekowali się mną na zmianę, nawet na moment nie mogłam zostać sama, traktowali mnie jak dziecko a ja starałam się oponować, ale w samym środku mojego serca pojawiło się pulsujące ciepło. Nikt nigdy się mną nie opiekował, nie w taki sposób, nie z takim zaangażowaniem. Przywiązałam się do nich, dlatego zostałam w mieszkaniu Jaden'a pomimo stanu zdrowia który pozwalał mi pójść na swoje. Prawda była taka, że czułam się dobrze, chciałam u niego zostać, miałam zamiar mieszkać z nim tak długo jak tylko mi na to pozwoli. Potrzebowałam spokoju którym napawała mnie zwyczajna codzienność.

Dlatego nie podobał mi się niepokój który teraz poczułam, Jaden spinał się przy moim boku nerwowo przeczesując włosy palcami. Chwilę zajęło zanim zdecydowałam się na przyjęcie jego zaproszenia na urodziny jego ojca. Imprezy rodzinne nie kojarzyły mi się raczej z niczym pozytywnym, poza tym miałabym pojawić się u jego boku w funkcji kogo? Jego przyjaciółki? Partnerki? Życiowego rozbitka, którego przygarnął i ciągnie wszędzie za sobą bo boi się, że w innym przypadku wpadnie w tarapaty?

Drzwi się otwarły zanim zdążyłam bardziej zagłębić się w kotłujące się w mojej głowie myśli. Kobieta która w nich stanęła była wyjątkowo elegancka, to pierwsze co rzucało się w oczy w kwestii jej osoby. Była podobna do Jadena, chociaż jej włosy i tęczówki były trochę jaśniejsze, a opalona skóra ciemniejsza, o złotawym odcieniu. Jej oczy rozbłysły kiedy spojrzała na syna. Jeśli kiedykolwiek wątpiłam w to, że można wyznać komuś miłość jednym spojrzeniem właśnie zmieniłam zdanie.

- Jaden jesteś wcześniej – zauważyła, emocje aż kipiały z jej tonu. Przytuliła syna z całej siły zamykając go w objęciach swoich ramion. Jaden starał się grać twardego, ale ulga wyraźnie odmalowała się na jego twarzy.

- Postanowiliśmy nie zatrzymywać się po drodze, więc jesteśmy wcześniej

- Chyba po raz pierwszy śpieszyło ci się do domu – zauważyła żartobliwym tonem, ale łzy które stanęły w jej oczach kiedy znowu na niego spojrzała były dowodem na to, że mówi poważnie. Tęskniła za nim, bo go kochała, ciekawe czy moja mama gdyby mogła mnie teraz zobaczyć przywitałaby mnie równie optymistycznie. Trochę w to wątpiłam, stałam się tym kim być powinnam, tego wymagała ode mnie sytuacja w której się znalazłam, ale prawdą było, że nie byłam dumna z życia jakie prowadziłam, nigdy nie chciałam być taka. Zupełnie pusta w środku.

- Kiedy ostatni raz nas odwiedziłeś? Bo jeśli dobrze pamiętam nie było cię nawet na święta.

- Dużo pracuję – rzucił jakby to było wyjaśnienie. Owszem, sama mogłam być powołana na świadka w sprawie o jego pracoholizm, ale to niczego nie tłumaczyło, gdyby chciał mógłby znaleźć czas na odwiedzenie najbliższych. Powinien z tego korzystać dopóki ma taką opcję. Niektórzy naprawdę wiele by dali żeby móc cofnąć czas i spędzać więcej czasu z tymi których kochają.

- No właśnie zapadły ci się policzki, masz podkrążone oczy, powinieneś trochę więcej odpoczywać, wiesz o tym, że nie możesz żyć tylko i wyłącznie na kofeinie?

- Mamo – jęknął jakby wstydził się tego w jaki sposób do niego mówi.

- Ja go dopilnuje – włączyłam się w rozmowę zanim zdążył zrobić coś głupiego.

Shameless | Dylogia Less #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz