Rozdział 8

202 11 3
                                    

Jaden

Dwa dni później Hope wciąż mieszkała u mnie. Zacząłem mówić do niej po jej prawdziwym imieniu pomimo jej ciągłych protestów. Podobała mi się słodko-gorzka historia która za nim stała. To imię pasowało do niej tak idealnie, że nie wyobrażałem sobie, żeby mogła nazywać się inaczej. Była nadzieją chociaż chyba nie do końca zdawała sobie z tego sprawę.

Odsunąłem kosmyk włosów z jej twarzy. Naprawdę rzadko zdarzało jej się spać tak spokojnie, zazwyczaj budziła mnie w środku nocy, rzucając się przez sen jakby ktoś robił jej jakąś krzywdę, zdarzało jej się płakać, albo mamrotać coś pod nosem. Dociskałem ją wtedy do siebie, zamykając w swoich ramionach jak w klatce, to nie powinno działać, i za pierwszym razem bałem się, że potraktuje mnie jakbym chciał ją skrzywdzić. Ale ona działała zupełnie irracjonalnie, i rozluźniała się wtulając twarz w moją koszulkę.

Sam czułem się dzięki temu spokojniejszy. Naprawdę nie cierpiałem samotności, prawie tak samo mocno jak ciemnych, ciasnych pomieszczeń.

Wymknąłem się z łóżka bardzo ostrożnie, pilnując, żeby jej nie obudzić. Zostawiłem jej krótką notkę, którą położyłem na swojej poduszce, tak żeby nie mogła jej przeoczyć kiedy się obudzi. Napisałem, żeby nie panikowała, zapewniłem, że zaraz wrócę i wszystko jej wyjaśnię. Miałem nadzieję, że to wystarczy, żeby powstrzymać ją od ucieczki.

Wracając do swojego własnego mieszkania po blisko trzech godzinach spędzonych na robieniu czegoś, o co nigdy w życiu bym się nie podejrzewał czułem się dziwnie.

Wszedłem do środka otwierając drzwi kluczem. Odłożyłem transporter i siatki z zakupami na podłogę uważnie nasłuchując wszelakich odgłosów. Na marne, mieszkanie skąpane było w zupełnej, niczym niezmąconej ciszy. Przekląłem pod nosem. Niby mogłem się tego spodziewać, a jednak liczyłem, że ten jeden raz życie zaskoczy mnie w pozytywny sposób. Coś mi się w końcu od niego należało za ostatnie miesiące, jeśli nie lata niepowodzeń. W końcu nie zawsze musiało być źle.

Zajrzałem do Szczęściarza, ale po podaniu leków uspokajających i przeciwbólowych nadal spał. Z braku lepszych opcji postanowiłem odwiedzić Noel'a, o tej porze nie powinien już spać, a mieliśmy trochę do nadrobienia. Dopóki Hope u mnie mieszkała chciałem spędzać z nią jak najwięcej czasu, teraz wreszcie mogłem mu wszystko wyjaśnić. Jak na przykład to, że ona wcale nie była moją dziewczyną, nie zamierzałem wtajemniczać go w całą naszą historię, ale nie chciałem żeby miał mylne wyobrażenie na temat tego co nas łączyło. Nie byłem typem mężczyzny który dzień po rozwodzie zaprasza do siebie obcą kobietę, szczególnie, że nadal czułem coś do mojej żony z którą nie potrafiłem jednoznacznie przeciąć wszystkich łączących nas więzów.

Przed drzwiami mieszkania przyjaciela usłyszałem głosy, a raczej jego rozbawiony głos i kobiecy śmiech. Co było o tyle dziwne, że do jego jaskini praktycznie nigdy nie trafiały kobiety, a jeśli którąś udało mu się tam zaciągnąć z pewnością się nie śmiała, a raczej krzywiła się w niesmaku widząc co udało mu się wyhodować pod łóżkiem.

Zawahałem się przed wejściem, jeśli faktycznie miał randkę nie powinienem przeszkadzać w cudzie który miał miejsce. Ostatecznie zdecydowałem jednak, że on wlazłby do mnie nawet gdyby wiedział, że właśnie uprawiam seks, więc też miałem do tego prawo.

- Szybko musisz wcisnąć przycisk po prawej – krzyknął pośpieszając dziewczynę.

- No przecież przyciskam – odpowiedziała mu opryskliwie. Głos wydał mi się znajomy.

- Czy z twoim mózgiem wszystko jest w porządku? – zapytał rżąc ze śmiechu. – Wiesz która ręka to prawa?

- No chyba raczej, że wiem, to ta którą zazwyczaj się dotykasz.

Shameless | Dylogia Less #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz