Rozdział 33

474 13 4
                                    

Jaden

Boże, robiłem się coraz bardziej żałosny. Byłem tak sfrustrowany, że zacząłem śnić o tym, że Hope się do mnie odzywa. W zasadzie, że odzywa się do kogokolwiek. Jeśli nie ze mną powinna porozmawiać przynajmniej z Camillą, w końcu chyba się przyjaźniły, kiedyś spiskowały przeciwko mnie, musiały więc darzyć się zaufaniem.

Przetarłem twarz dłońmi, zaczynało świtać, powinienem wstać i zrobić śniadanie, przy którym wmuszę w nią tabletkę która w teorii miała pomagać z utrzymaniem jedzenia w żołądku. Jak na mój gust nie działała, do tej pory nie zwróciła tylko jednego posiłku. Byłem już zmęczony, wykończony fizycznie i psychicznie. Miałem jej pomóc, miało być łatwo, miała zrozumieć dlaczego podejmowałem takie, a nie inne decyzje. Ale była zbyt uparta przy swoim.

Szczęściarz drapał jak szalony w drzwi od łazienki. Otworzyłem zaspane oczy, chcąc sprawdzić czy nie obudził dziewczyny śpiącej na łóżku. Ale łóżko było puste. Momentalnie zerwałem się na równe nogi.

- Hope – zawołałem ją, licząc na to, że odezwie się gdzieś w mieszkaniu, bo w końcu była możliwość, że wciąż tu była.

Nie odezwała się, za to Szczęściarz wydawał się wydzierać pazurami dziurę w drzwiach, Wypuściłem go, zaczął biegać po całym mieszkaniu węsząc każdy kąt. Przyglądałem się mu z coraz mocniej buzującą we mnie frustracją.

Zwiała, zrobiła to czego nigdy robić nie miała. Wiedziała co to oznacza, dała mi jasny jednoznaczny znak, że ma w dupie to co mam jej do zaoferowania, ma w dupie to co ja do niej czuję. Zaciskałem pięści. Czułem jak drżę, jak wszystko w moim ciele z całej siły chce wyrzucić każdy szczegół dotyczący jej osoby z mojej pamięci. Jakbym pierwszy raz poczuł to co tata latami starał się ze mnie wyciągnąć, ale nie był w stanie tego zrobić. Furię w czystej postaci, taka która pozwoliła mu przetrwać na wojnie i robić rzeczy do których w normalnych warunkach nie byłby zdolny.

Spojrzałem na psa który stanął przede mną przechylając głowę. Jakby też doskonale wiedział co się właśnie zdarzyło.

- Tak stary, też tak myślę – powiedziałem do niego. – Takich rzeczy nie można tak po prostu darować, ona pożałuje, że w ogóle stanęła na mojej drodze.

- Jaden – Camilla wrzasnęła do telefonu kiedy tylko odebrałem, odsunąłem go od ucha czując jak mój bębenek wciąż boleśnie wibruje.

- Wybierając mój numer spodziewasz się dodzwonić do kogoś innego? – zapytałem z ironią. - I nie drzyj się tak, nie po to mam wolne, żeby nadal wysłuchiwać twoich krzyków.

Usłyszałem jej poirytowany oddech.

- Dlaczego do cholery nie powiedziałeś, że Hope ci zwiała?

Zmarszczyłem brwi prostując się na kanapie. Miałem złe przeczucia, jakby coś lodowatego dotknęło mojego kręgosłupa, przez co cały mój organizm przeszedł zimny dreszcz.

- Skąd wiesz, że mi zwiała? – zapytałem nie do końca będąc w stanie zatuszować napięcie w moim głosie. – Jest u ciebie?

- Jest w areszcie – odpowiedziała, ledwie łapiąc oddech. Śpieszyła się gdzieś tak bardzo, że zdążyła się zmęczyć. – Dzwonili do mnie przed chwilą, mam się zgłosić na miejsce zdarzenia, żeby zabezpieczyć ślady.

Moje serce stanęło na kilka długich sekund. Wiedziałem, że zdarzy się coś złego, czułem to, i mimo wszystko zignorowałem swoją intuicję, zresztą nie pierwszy raz.

- Co się stało? – zapytałem wstając tak szybko, że siedzący obok mnie Szczęściarz dostał świra.

- Nie wiem – rzuciła pośpiesznie. Trzasnęła drzwiami samochodu trochę mocniej niż to było konieczne. – Nie znam żadnych szczegółów – uściśliła uruchamiając silnik. – Wiem tylko tyle, że zaatakowała swojego ojca.

Shameless | Dylogia Less #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz