Rozdział 27. Jesteś tylko i wyłącznie ty.

174 13 3
                                    

Ze sklepu wyszłam z pokerową twarzą, która nie wyrażała zupełnie nic. Na każde pytanie uradowanej Very, która popijała swoją gorącą czekoladę odpowiadałam bez większego entuzjazmu.

– Ale na pewno podoba ci się sukienka? Bo wiesz, najważniejsze, żebyś to ty się dobrze w niej czuła.

– Tak, jest w porządku.

– Na pewno? – Zmarszczyła brwi, a jej uśmiech pobladł.

– Tak. Jestem ci bardzo wdzięczna, że wyciągnęłaś mnie na zakupy – zmusiłam się do uśmiechu.

– Od tego są przecież przyjaciółki – klepnęła mnie w ramię. – Chodzimy razem na zakupy, wymieniamy się ploteczkami i w ogóle.

Przyjaciółki.

W moim wnętrzu wylało się przyjemne ciepło. Na jej słowa postarałam się, by posłać jej najszerszy i najszczerszy uśmiech, jaki tylko potrafiłam zrobić. To było tak cholernie miłe i tym samym obce dla mnie, że wydawało mi się wręcz nierealne. Mało kto określał mnie mianem swojej przyjaciółki. Gavin zrobił to może pięć razy w moim życiu, pomimo że kumplowaliśmy się szmat czasu.

– To urocze – objęłam ramieniem dziewczynę i przytuliłam ją.

Chyba nigdy w życiu nie miałam jeszcze tak ogromnej potrzeby, by kogoś przytulić.

– To co? Gdzie teraz? Robi się już ciemno i zimniej niż wcześniej. Ja proponowałbym domowe ciepełko, herbatkę oraz jakiś film – oznajmił ciemnowłosy, a z jego ust wydobyła się para.

– Ja też jestem za tym.

– No to lecimy... – zaczęła różowowłosa, jednak Douglas przerwał jej.

– Ferguson? Możemy pogadać?

Moje ciało na moment się spięło. Oderwałam się od dziewczyny i odchrząknęłam.

– Jasne.

Odeszliśmy kilka kroków na bok, blondyn stanął naprzeciwko mnie i pochylił się w moją stronę.

– Niedawno przypomniało mi się, że mieliśmy wrócić z wrzucaniem jakichś filmików na nasze konto na YouTube'ie. Razem z Veronicą i Basilem nagraliśmy już swoją część, została tylko twoja. Wybacz, że nie zrobiliśmy tego wspólnie, ale ostatnio miałem sporo na głowie, musiałem załatwić kilka spraw i...

– W porządku, nic się nie stało – wzruszyłam ramionami. – Kiedy mogłabym dograć swoją część?

– Dałabyś radę zrobić to dzisiaj? Peter użyczył nam swojego studia do nagrywek, tylko musimy tam pojechać.

– Okej, gdzie to jest?

– Na przedmieściach Ayr.

– Pasuje mi. O której mam się tam pojawić?

– Możemy pojechać tam teraz razem. Jeśli chcesz – chciał przeczesać włosy palcami. Najwyraźniej jednak zapomniał, że ma je związane w niewielką kiteczkę, więc jego włosy już zupełnie się roztrzepały. Rozeźlony ściągnął z nich gumkę i wsadził ją do kieszeni jeansów.

– Dobra, ale musimy najpierw coś zjeść, bo zaraz umrę z głodu.

– Trzy kilometry za Glasgow znajduje się fajna knajpka. Serwują tam genialne drop scones* – uniósł jedną brew ku górze, tym samym próbując mnie zachęcić do przystania na jego pomysł.

– Jeśli przez ciebie się otruję, to pozwę cię do sądu – uśmiechnęłam się cwanie, mocniej otulając się swoją skórzaną kurtką.

– Zgoda. Ej Basil! My jednak odpadamy – zawołał do swojego przyjaciela i podeszliśmy do reszty LIW, by pożegnać się i zabrać moje zakupy.

Go away with Our Song [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz