Rozdział 1. Z nią mam szansę wygrać.

552 38 37
                                    

Miałam dość ciągłego pieprzenia matki na temat tego, że grając, marnuję swój cenny czas. Nie raz chciałam wyrwać sobie uszy z głowy, aby nie docierały do mnie jej słowa.

"Ty tylko marnujesz czas po szkole, mogłabyś wreszcie zapisać się na coś bardziej wartościowego niż kółko artystyczne."

"Jesteś taka sama jak twój ojciec. Niespełniony muzyk, który poświecił swój cenny czas na takie głupoty i zmarnował życie, żyjąc jak biedak.".

Ale to nie ja pracowałam w supermarkecie jako kasjerka.

Tata zawsze mnie wspierał. Zdawał sobie sprawę z tego, że zajmując się rzeczami dodatkowymi, które mnie wciągają, nie zawsze będę miała czas na zbędne dla mnie rzeczy. Na przykład na naukę biologii bądź fizyki, której i tak większość osób nie rozumiała, w tym ja.

Zapewne matka już wyzywała mnie oraz moje beznadziejne kółko, prowadzone przez starego profesora historii, z wyglądu przypominającego bardziej człowieka, który uciekł z psychiatryka niż szanowanego nauczyciela.

Większość z uczniów uczestniczących w tych zajęciach była już w sali teatralnej, czekając z niecierpliwością na starszego mężczyznę, który zapewne brał udział w II wojnie światowej albo chociażby ją pamiętał.

Nagle do sali wparował Robert Gibson z roztrzepanymi białymi włosami, które falowały mu przez przeciąg. Ubrany był jak zawsze –  kolorowo. Błękitna koszula, czerwony sweter, purpurowe spodnie, brązowe półbuty, a na głowie znajdował się czarny beret, który zawsze wkładał na nasze zajęcia. Tuż za nim truchtem szła nasza wicedyrektor – wysoka blondynka w średnim wieku ubrana w granatową garsonkę, a na jej nogach znajdowały się brązowe szpilki. Kok, jak zwykle był idealny, a usta pomalowane tak samo, jak przez te wszystkie lata mojej nauki w tej szkole – czerwoną szminką. Pod pachą dzierżyła papierową teczkę, z której wystawały przeróżne dokumenty.

— Jak widzicie, moi drodzy, na nasze zajęcia przybył dziś specjalny gość, czyli panna Dickson i ma wam do przekazania coś bardzo ważnego — mężczyzna wskazał ręką na kobietę. — Niech pani mówi — poprosił.

— Moi drodzy — kobieta poprawiła swoją sukienkę i strzepała z niej niewidzialny kurz — dziś do naszej szkoły przyszła pewna wyjątkowo interesująca wiadomość. Wkrótce w naszej szkole odbędą się pierwsze przesłuchania do nowego projektu. Ma on na celu wyłonienie wśród młodzieży, grupę osób, którzy mają wyjątkowe zdolności muzyczne. Tutaj odbędzie się pierwszy etap. Potem kolejne, gdzie macie szansę zaprezentować się w krajowej telewizji! — Kobieta spojrzała w teczkę. — Główna nagroda to 30 tysięcy funtów, możliwość studiowania na jednej z najlepszych uczelni muzycznych na całych wyspach oraz oczywiście sława! — Zaśmiała się. — To co? Ktoś z was będzie miał ochotę wziąć udział?

— Występy są tylko solowe? — Zadał pytanie mój przyjaciel, z którym znaliśmy się od początków szkoły średniej.

W siódmej klasie podszedł do mnie na początku roku zapytać się, czy nie wiem, gdzie jest męska toaleta. Dzięki nagłej potrzebie fizjologicznej poznałam Gavina – wysokiego mulata o kręconych brązowych włosach i miodowych oczach.

— Nie, jest obojętne to, czy występujesz sam, z kimś czy jako zespół.

To była moja szansa.

Szansa na to, aby zaistnieć. Mój czas na to, aby pokazać swoje umiejętności, pochwalić się światu moim talentem i miłością.

Go away with Our Song [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz