Rozdział 22. Opowiem ci bajkę.

154 11 5
                                    

Przez cały poniedziałek podczas każdej przerwy siedziałam w bibliotece, by uniknąć spotkań z ludźmi, z którymi wtedy nie chciałam rozmawiać. Czyli w sumie ze wszystkimi, a w szczególności z Grahamem. Obawiałam się, że kiedy go zobaczę, to coś zacznie uciskać mi na mózg, a ja wtedy poproszę go, żeby wrócił do LIW. Nie mogłam do tego dopuścić. Wyszłabym na kompletną idiotkę. Jeszcze większą niż generalnie byłam.

Niestety musiałam wyjść z biblioteki na przerwę obiadową, ponieważ nie mogłam tam zjeść. Bibliotekarka obdarłaby mnie ze skóry, gdyby zobaczyła, że trzymam w rękach, chociażby jabłko. Na stołówce postarałam się, by usiąść gdzieś w kącie. Na moje nieszczęście w tłumie wypatrzyła mnie Veronica i spędziła ze mną całą przerwę obiadową, rozmawiając oraz pałaszując obrzydliwie suche pulpety z groszkiem. Podczas naszej pogawędki ani słowem nie wspomniałam o tym, że wypieprzyłam Douglasa z LIW. Wiedziałam, że dostałabym od niej za to porządny ochrzan.

Dziękowałam losowi, że najdłuższa przerwa skończyła się dla mnie dosyć szybko przez rozmowę z różowowłosą i mogłam z powrotem udać się na lekcje. Idąc w stronę klasy, zostałam przez kogoś pociągnięta w boczny korytarz. Przez chwilę pomyślałam, że był to może blondyn, jednak cholernie się przeliczyłam, kiedy nie poczułam tych okropnie duszących perfum. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przed swoimi oczami zobaczyłam Gavina Simpsona.

– Czego? – Fuknęłam lekko rozczarowana.

– Cześć Blair… – zaczął niepewnie. – Co słychać?

Kurwa. Jakim cudem on śmiał po tym wszystkim podejść do mnie, jak gdyby nigdy nic i zapytać się, co u mnie?

– Coś ci się chyba pomyliło, Simpson – prychnęłam i wyminęłam go, wracając na główny korytarz.

– Chciałbym pogadać!

– A ja chciałabym, żebyś się ode mnie odwalił – wciąż będąc odwrócona do niego plecami, wystawiłam w jego stronę środkowego palca.

– No weź, Blair!

– Pierdol się! – A potem zniknęłam za zakrętem.

Przez całą geografię spoglądałam ukradkowo na blondyna. Posyłaliśmy sobie nawzajem wredne spojrzenia i uśmieszki, aż w pewnym momencie chciałam pokazać mu środkowego palca. I zrobiłabym to, gdybym nie siedziała obok biurka nauczyciela.

Pieprzony Graham.

Schodząc ze schodów prowadzących na dziedziniec, ukradkiem obserwowałam ludzi. Jedni czekali na kolejne lekcje, drudzy rozmawiali ze znajomymi, a jeszcze inni tak, jak ja wracali do domu. Jakimś cholernym cudem moje oczy akurat natrafiły na rozmawiających ze sobą Clark i Grahama. Blondyn stał oparty ramieniem o mur porośnięty winoroślą z rękami w kieszeniach. Uśmiechał się pod nosem i co jakiś czas przytakiwał. Ciemnowłosa za to żywo mu o czymś mówiła, wymachując rękoma.

No tak – pomyślałam – pieprzone gnojki, wreszcie znalazły wspólny język. Czułam, że będzie tak od początku i w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby jakimś cudem od tej pory Graham grał w White Swans.

Więcej na nich nie patrząc, skierowałam się w stronę bramy wyjściowej, prychając cicho pod nosem.

Jakim, kurwa, cudem mogłam mieć wyrzuty sumienia związane z Douglasem?

***

A potem nastał dzień próby, która miała być bez Douglasa. Musiałam wtedy wytłumaczyć reszcie zespołu swój wybór, a raczej lekkomyślność. Zastanawiałam się czy powiedzieć im prawdę, czy może kłamać.

Go away with Our Song [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz