Rozdział 20. Jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi od piaskownicy.

167 12 2
                                    

Nie pamiętałam już, bym kiedykolwiek wracała do Glasgow tak szczęśliwa. Przeszliśmy do kolejnego etapu, co wydawało mi się przepięknym, aczkolwiek nierealnym snem. Przecież nic nigdy nie szło po mojej myśli. Nigdy nie udało mi się wiele osiągnąć, aż do tego dnia.

Może ja po prostu sama byłam za słaba i potrzebowałam pomocy w postaci LIW? A może musiałam poczuć zwykłe, ludzkie wsparcie od drugiego człowieka, jakie dawali mi Basil, Graham i Vera.

Powoli zaczynałam zapominać, że wkrótce to wszystko się skończy, a ja powrócę do szarej rzeczywistości, jeśli nie będzie dane nam wygrać. Chciałam żyć teraźniejszością oraz tym, że wreszcie mam kogoś u swojego boku. Nawet jeśli tym kimś był Douglas Graham i jego przyjaciele.

Veronica siedziała na przednim siedzeniu pasażera z nosem w telefonie. Zapewne pisała z Taylor, ponieważ cały czas się uśmiechała i rumieniła. To było cholernie słodkie.

Basil, który siedział razem ze mną z tyłu, bębnił palcami w fotel Douglasa, wczuwając się w piosenkę The Weeknd, która leciała w radiu.

– Uspokój się – warknął Graham, na chwilę odwracając głowę do tyłu.

Main bitch out your league too, ah / Side bitch out of your league too, ah! *– Wrzasnął mu do ucha niebieskooki i jeszcze mocnej zaczął uderzać dłońmi w skórzany fotel.

– Ty nawet nie masz dziewczyny – prychnęłam, leżąc i opierając nogi na kolanach Basa.

– Skąd wiesz? Może mam?

– A masz? – Zaciekawiłam się.

– Nie, ale to może się wkrótce zmienić. O ile jesteś chętna i gotowa zaspokoić moje najmroczniejsze i najdziksze fantazje – poruszył znacząco brwiami.

– Zależy, jakie one są – posłałam mu wymowny uśmiech. Postanowiłam, że chwilę podroczę się z chłopakiem.

Casey był chyba jedyną osobą, którą znałam bardzo krótko, a pomimo to czułam się przy nim tak swobodnie, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi od piaskownicy.

– Co sądzisz na przykład o wiązaniu partnera podczas seksu?

– Ja pierdolę, zamknijcie się, bo was zaraz stąd wyrzucę – fuknął Douglas w momencie, kiedy ja miałam skomentować pomysł ciemnowłosego.

– Zamilcz, nie rozmawiam teraz z tobą – chłopak gwałtownie odwrócił się w stronę przyjaciela i spojrzał na niego z zaciętą miną. – My tutaj prowadzimy ważną dyskusję.

– Mhm, jasne – prychnęła Veronica, wyłączając telefon i odwracając się do nas, by zapewne pooglądać cyrk.

– Na czym my to... a no tak! Przypomniało mi się – pokiwał głową z lekkim uśmiechem. – To, co sądzisz o tym związywaniu?

– Hm... – udawałam, że zastanawiałam się nad jakąś konkretną odpowiedzią. Ale co ja niby miałam powiedzieć, do cholery? Nikt nigdy nie zadał mi tak popieprzonego pytania, jak Casey. Z jednej strony chciałam trochę dalej pociągnąć tę rozmowę, bo wydawało mi się, że może pójść ona w dość ciekawym kierunku. Z drugiej jednak strony to pytanie mnie lekko speszyło. Tutaj nie chodziło o to, że na słowo "seks" albo inne związane z intymnymi częściami ludzkiego ciała reagowałam, jak jakaś cnotka albo nienormalna kosmitka. Po prostu było mi trochę dziwnie mówić o takich prywatnych sprawach przy wszystkich. Doskonale też wiedziałam, że są to tylko żarty i nikt tego nie bierze na poważnie, ale przede mną siedział Graham. A on przecież miał wiecznie jakieś problemy i spiętą na maksa dupę. – Myślę, że jest to dość ciekawe urozmaicenie, jednakże...

Go away with Our Song [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz