Rozdział VIII

17 3 0
                                    

Noc była dość chłodna. Obozowali pośród drzew na niewielkiej polanie, ogrzewając się płomieniami rozpalonego przez Amisa ogniska. Rene leżał na trawie przytrzymując pod nosem skrawek materiału, który zdążył już przesiąknąć krwią. Ból był okropny i chłopak był pewien, że nos jest złamany, ale Amis od razu temu zaprzeczył, kiedy tylko obejrzał obrzęk. Krwawienie w końcu ustało, jednak Rene żałował, że nie ma przy sobie żadnych lekarstw, które szybciej zatamowałyby krwotok oraz uśmierzyły ból. Jęknął cicho, gdy do tego wszystkiego doszło nieprzyjemne pulsowanie w okolicach skroni, które sprawiało, iż myślał, że rozsadzi mu czaszkę.

Ucieczka z Kinborough była najbardziej szalonym wyścigiem, w jakim kiedykolwiek przyszło mu brać udział. Zaraz po tym, jak wpadli do przyległej karczmie stajni, Amis zafundował Frei siarczyste plaśniecie dłonią w zad. Mimo krzyków i protestów Renego, klacz pognała czym prędzej przed siebie, kierowana po części przez Amisa, trzymającego zarówno wodze jej i Dragana, którego dosiadał. Pęd powietrza podczas jazdy był tak szybki, że Rene w pewnym momencie puścił łęk siodła i ściskane jedną ręką wodze, aby złapać się szyi wierzchowca. Frei najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo gnała niewzruszenie za czarnym ogierem jeźdźca już zupełnie samodzielnie.

— Wyglądasz jakbyś umierał — stwierdził Amis, który właśnie wracał z kociołkiem zimnej wody. — Przecież to tylko ból głowy — przysiadł obok niego ze skrzyżowanymi nogami.

Kiedy znaleźli się w lesie, Amis znalazł ustronne miejsce pośród drzew, blisko płynącego strumyka. Czysta i świeża woda była im potrzebna do umycia i opatrzenia ran oraz do sporządzenia przyzwoitego naparu ziołowego. Rene mógł więc zmyć z siebie i ze swoich włosów kawałki zaschniętego pomidora, a kiedy usłyszał, że Amis ma w swojej torbie suszony rumianek, od razu nakazał mu zrobienie herbatki.

— Ale czuję się okropnie — jęknął Rene.

Były rycerz przyjrzał mu się uważnie.

— Muszę przyznać, że nieźle oberwałeś. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz — powiedział, a Rene łypnął na niego spode łba. — Daj to, na śmierć już się nie wykrwawisz — wskazał na skrawek materiału pod jego nosem.

Chłopak, choć niechętnie, oddał mu tkaninę, a Amis starannie wypłukał ją w wodzie, po czym zamoczył w przygotowanym wcześniej ziołowym naparze. Odsączony materiał wręczył z powrotem Renemu, który od razu przyłożył ją sobie do obolałego nosa.

Amis zrobił jeszcze jeden spacer w stronę strumienia. Wrócił po chwili z kolejnym napełnionym kociołkiem i skrawkiem materiału.

— Masz — powiedział, rzucając Renemu mokrą szmatkę. — Połóż na skronie, wkrótce ból powinien ustąpić.

Rene spojrzał na czarny kawałek materiału i bez słowa wykonał polecenie, a Amis w tym czasie postawił kociołek na ogniu, czekając aż woda w nim się zagotuje. Chłopak dopiero teraz zauważył, że jego przyjaciel ściągnął swój płaszcz, a rękaw jego koszuli był roztargany. Szybko połączył fakty.

— Dzięki — odezwał się Rene, sprawiając, że Amis podniósł na niego wzrok. — Szkoda jednak trochę tej koszuli.

Amis machnął ręką.

— Kto by się tym przejmował.

Zapadła cisza. Amis przesiadł się na drugą stronę ogniska i zaczął grzebać w nim patykiem. Pomarańczowo złote płomienie chybotały na lekkim wietrze, a twarz jeźdźca to znikała to pojawiała się, jakby rozmyta pod wpływem drgającego od gorąca powietrza.

Kroniki Legendarnego Królestwa. Tajemna TwierdzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz