*Brian*
Właśnie siedziałem z kumplami nad jeziorkiem. W sumie to jak zawsze kiedy szliśmy na wagary. Spokój, cisza, woda, my i browarki. Czego można chcieć więcej?- Teraz pożałujesz! - Krzyknał mój kolega Will i tym samym wybił mnie z rozmyśleń.
Nawet się nie zorientowałem kiedy przepłynął na drugi brzeg jeziora i spowrotem. O tak, gra w butelkę to coś gdzie jestem nie pokonany, a teraz wypadła moja kolej. Juz się mogę przygotowywać do rundki wokół jeziora.- A więc... - Zaczął Will i obdarzył Alexa swoim złośliwym uśmieszkiem, na co oboje zaczęli się do siebie szczerzyć.
Widząc ten gest byłem pewien, że chodzi o jezioro. Długo nie czekając wstałem i uśmiechnąłem się zwycięsko. Czego by nie wymyślił, ja i tak to zrobię. Jeszcze żadnego zadania nie przyszło mi nie wykonać. Ja się nigdy nie poddaje, nawet jeśli to durna gra. Właściwie to nie musze, bo wszystko idzie zawsze po mojej myśli.
- Samanta Collen, mówi Ci to coś?
Ruszyłem w stronę jeziora, a nie przyszło mi nawet zrobić dwóch kroków bo zatrzymałem się jakby conajmniej asteroida spadła tuż przede mną.
- Co kurwa? - Rzuciłem w kierunku turlających się ze śmiechu chłopaków.
Samanta Collen, ta kujonica co ubiera się jak moja babcia? Naprawdę nie było go stać na coś mniej obrzydliwego?
- Czyżby mistrz się wahał? - Rzucił w moim kierunku rozbawiony Alexs.
Co za skurwiel...
- Przecież to będzie proste jak zawiązanie sznurówki. Myślisz, że taka kujonica by mi się oparła?
Miałem nadzieję, że obróce calą sytuacje do góry nogami ale widząc minę Willa, wiem że mogę pomarzyć.
- Poddajesz się? - Spytał Will z tym swoim zwycięskim błyskiem w oku.
Gdyby nie to zdanie pewnie już bym się wycofał ale usatysfakcjonowanie na twarzy tego sukinsyna za bardzo naruszyło moje ego.
- Nigdy - Odpowiedziałem ze swoim sztucznym uśmiechem i próbowałem wydawać się spokojny jak zawsze.
Problem w tym, że to kurwa nie było jak zawsze. Jak to będzie wyglądać kiedy ktoś jak ja, będzie biegał za kimś jak ona. Musze naprawdę dobrze to rozegrać, a nawet nie chce myśleć co będzie gdy ktoś ze szkoły o tym usłyszy.
- Księżniczko masz miesiąc, a teraz kręć. - Rzucił Alex wyciągając mnie z durnych rozmyśleń.
Przecież nikt się nie dowie Brian, to tylko zakonnica którą przelecisz i zostawisz jak wszystkie inne - Podpowiadała moja pewność siebie ale zdecydowanie bez skutecznie.
*Samanta*
Zapowiadał się dzień jak codzień, chociaż gdy nie zauważyłam pod szkołą tej bandy kretynów, dzień zdecydowanie wydawał się lepszym. Mogę choć raz chodzić po szkolnych korytarzach i nie słuchać irytującego śmiechu z ust palantów.
W tłumie od razu wypatrzyłam moją przyjaciółkę i chwile potem razem zmierzałyśmy w kierunku wejścia.- Sam, chodź ze mną dziś na tą imprezę. Będzie super, odstresujesz się! - Prosiła entuzjastycznie Rose.
No tak, powinnam się już przyzwyczaić do ciągłego słuchania o imprezach. Nadal nie wiem jak to sie stało, że jesteśmy kompletnie inne, a się przyjaźnimy ale tak już po prostu jest.
- Rose, proszę Cię! Wiesz, że ja mam inne priorytety. - Odpowiedziałam spokojnie, chociaż ciągłe słuchanie o imprezach stawało się nudne i denerwujące.
Mój wzrok powędrował na jej odsłonięte piersi wiec długo nie myśląc szybko podciagnęłam skompy, czarny t-shirt przyjaciółki.
- Dlaczego ty musisz być taka sztywna? - Spytała oburzona Rose i odepchnęła moją dłoń, spowrotem ściągając koszulkę niżej i jeszcze bardziej odsłaniając biust.
CZYTASZ
You are mine
RandomOn nie powinien się zgodzić, a ona nie powinna pozwolić mu się zbliżyć. On nie powinien kłamać, a ona nie powinna mu wierzyć. On nie powinien uciec, a ona nie powinna kochać. Czy coś tak przeciwnego ma szansę się dobrze skończyć?