Rozdział 24

456 29 5
                                    

*Brian*
Gdy nikt się nie pokazywał postanowiłem zrezygnować i wrócić do domu, a jutro znów siedzieć tu i czekać na jakikolwiek kontakt z Sam. Przeszedłem przez furtkę i już miałem wsiąść do samochodu, gdy zauważyłem znajomą blond osóbkę, która tkwi w pocałunku ze znajomym frajerem. Szybko odwróciłem wzrok i jeszcze szybciej wsiadłem do samochodu, odjeżdżając z piskiem opon. To było cholerne uczucie, to ja chciałem ją całować i zobaczyć, a zamiast tego widzę Oliviera który przez cały czas działał razem z Rose, żeby tylko ją odemnie odciągnąć. Myślałem, że Sam też tęskniła i myślałem, że tak samo jak mnie boli ją ta sytuacja. Jak ja mogłem tak myśleć, przecież to mnie zauważyła w łóżku ze swoją przyjaciółką, jak w ogóle mogłem od niej czegoś oczekiwać? Brian ty pieprzony idioto. Zatrzymałem się pod domem Alexa i długo nie myśląc zacząłem walić w drzwi. Był ostatnią osobą u której mogłem szukać pomocy, czy wsparcia.

- Brian, co ty tu robisz? - Spytał entuzjastycznie otwierając drzwi ale gdy tylko zauważył mój wyraz twarzy jego mina zrzędła, a on odsunął się na bok i zrobił mi miejsce abym wszedł do środka.

Usiedliśmy na kanapie, a ja o wszystkim mu opowiedziałem. Jak się okazało nie miał pojęcia o całej historii z Samantą. Próbował namówić mnie na imprezę w celu odstresowania jednak z początku się nie zgadzałem ale w końcu udało mu się mnie przekonać. Zamówiliśmy taksówkę i juz po chwili jechaliśmy na rynek, który w weekend był przepełniony ludźmi.
Wysiedlismy tuż przed naszym ulubionym klubem i juz po chwili zajelismy miejsce przy barze. Alex zamówił nam po szklance ulubionego piwa i zaczęliśmy dokończać rozmowę na temat Samanty.

- Jesteś pewien, że się całowali, a nie była to twoja doszukujaca się problemów wyobraźnia? - Spytał, widocznie wkrecony w tą całą sytuację.

Dobrze było mieć kumpla jak on. Może większość czasu spędzałem z Willem ale zawsze gdy go potrzebowałem to był.

- Nie stary, jestem pewien na milion procent. - Odpowiedziałem upijajac łyk piwa.

Właściwie nie wiem czy można to nazwać łykiem, bo z mojej pełnej szklanki została mniejsza połowa.

* Samanta*
Wróciłam do domu i od razu zaczęłam biegać jak głupia, szukając Thomasa.

- Po co tu był Brian? - Spytałam bez tchu otwierając drzwi od jego pokoju.
Zdziwiony skierował wzrok na mnie, a gdy już udało mu się zrozumieć o co chodzi, wziął głęboki wdech i zaczął mówić.

- Chciał się z tobą spotkać, proste że mu na to nie pozwoliłem. - Wzruszył ramionami, a w mojej głowie pojawiła się nie przyjemna wizja ich spotkania.

- Uderzyłeś go? - Rzuciłam przerażona.

- Jakbym go dotknął to bym go zabił, a puki co żyje. - Odpowiedział olewczo wlepiając wzrok w telewizor.
Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się do wyjścia. Przynajmniej wiedziałam, że Thomas nic mu nie zrobił, co w jakiś sposób mnie uspokajało.

- Ej, skąd ty właściwie wiesz, że on tu był? - Spytał, tym samym zatrzymując mnie przed wyjściem.

- Widziałam przed chwilą jak odjeżdżał. - Odpowiedziałam mrużąc brew i czekając na wytłumaczenie jego pytania, jednak zamiast tego Thomas ku mojemu zdziwieniu wybuchł śmiechem.

- Ten to ma tupet. - Parsknął rozbawiony, czym jeszcze bardziej wzbudził moją ciekawość.

Spojrzałam na niego pytająco, chcąc aby mi wytłumaczył o co chodzi. W końcu rozmawialiśmy o Brianie, a on nagle zaczyna się śmiać z tego, że ma tupet. Zupełnie go nie rozumiałam.

- Zapukał tu z jakieś dwie godziny temu i po tym jak go wyrzuciłem, musiał cały czas stać pod domem. Następnym razem skuteczniej go pożegnam.

- Pamiętaj co mi obiecałeś! - Upomniałam go i wyszłam z pokoju, rozmyślając oczywiście o Brianie.

W jednej chwili zaczęłam jeszcze bardziej żałować wyjścia z Olivierem, gdyby nie on to pewnie bym miała okazję się spotkać z Brianem. Właściwie czy ja tego chciałam, mogłam mu tak po prostu wybaczyć?
To wszystko było bez sensu, a moje sprzeczne uczucia juz naprawdę zaczynały mnie przerastać.

Postanowiłam wziąć długą kąpiel i się odświeżyć, a jednocześnie odprężyć. Moje sine oczy i twarz, naprawdę się tego domagały.
Po kąpieli ubrałam dresy i podkoszulek, a następnie zeszłam na dół aby zmusić się do zjedzenia czegokolwiek. Może nie byłam głodna ale wiedziałam, że dobrze mi to zrobi. Nie mogłam żywić się samą kawą i kilkoma łykami soku, czy herbaty. Wzięłam kromke chleba i posmarowałam ją ukochaną nutellą ale szczerze powiedziawszy, ani trochę mi nie smakowała. Wdrapałam się z powrotem na górę i położyłam do łóżka, nakładając na uszy słuchawki. Najlepszym lekarstwem na wszystko jest trucie się dołujacymi piosenkami. Po chwili mimowolnie zamknęłam oczy i juz chciałam zasnąć gdy poczułam jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłam oczy i wyciagnełam z uszu słuchawki, a przede mną stała moja mama.

- Coś się stało? - Spytałam zaspana, przecierajac oczy.

W odpowiedzi mama przyłożyła mi do ust palca, a ja zmrużyłam brwi i zdziwiona zaczęłam jej się przyglądać. Po chwili otworzyłam szerzej oczy i słysząc znajomy głos, który krzyczał moje imię, podbiegłam do okna.
Na widok Briana mimowolnie się uśmiechnęłam ale zaraz potem na moją twarz wparował niepokój.

- Thomas śpi? - Spytałam mamę, a ona zdezorientowana przecząco pokiwała głową.

- Chyba robi sobie coś do jedzenia.

Po tych słowach szybko zerwałam się w stronę wyjścia. Skoro Thomas był na dole to musiał słyszeć krzyki Briana, a to nie mogło się dobrze skończyć. Zdenerwowana zbiegłam na dół i zauważyłam jak mój brat chwyta za klamkę.

- Nie wychodź! - Krzyknęłam, na co Thomas zamknął drzwi i skierował zdziwione spojrzenie na mnie.

- Ja to załatwię, tak będzie lepiej. - Dodałam po chwili, stając tuż obok brata.

- Jesteś pewna? - Spytał naprawdę zmartwiony.

W odpowiedzi lekko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową. Może nie czułam się tak pewnie jak wyglądałam ale wolałam załatwić to sama niż pozwolić Thomasowi go zabić.
Narzuciłam na siebie bluzę i wyszłam z domu. Powoli zaczęłam stawiać kroki w stronę Briana, czując się tak jakbym zaraz miała się rozpłynąć. Do moich oczu znów zaczęły nachodzić łzy, które za wszelką cenę próbowałam powstrzymać. To wszystko wydawało się prostsze widząc go zza okna.

- Samanta. - Rzucił z uśmiechem, aż za szerokim uśmiechem, a ja zorientowałam się ze coś jest nie tak.

Spojrzałam na niego i dopiero teraz zauważyłam, że jest kompletnie pijany.
Przecież to jest Brian, on nigdy nie może postąpić poważnie...

You are mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz