*Samanta*
Razem z Olivierem usiedliśmy w pobliskiej kawiarni. Ja zamówiłam ulubioną latte, a on wykombinował sobie mrożoną kawę z bitą śmietaną i ogromną truskawką na wierzchu. Tym samym trochę mnie rozbawił, bo myślałam że mężczyźni wolą zwyczajną, czarną, mocną kawę.- Z czego się śmiejesz? Każdy ma inny gust. - Rzucił z uśmiechem, na co ja również się uśmiechnęłam.
Fakt, wolałabym być w domu i się nad sobą użalać ale to by nic nie zmieniło. Przecież nie mogłam reszty życia spędzić w łóżku?
- A więc Brian to był ktoś ważniejszy? - Spytał po chwili, tym samym robiąc to czego tak cholernie chciałam uniknąć.
Miałam już dość rozmów i myśli na ten temat.
- Nie, nie rozmawiamy juz o tym. - Zdobyłam się na lekki uśmiech.
- Oczywiście, chociaż po tej całej akcji mógłbym go nauczyć jak się traktuje kobiety.
- Nie trzeba, po prostu daj mi o nim zapomnieć. Tak najlepiej pomożesz. - Rzuciłam chcąc juz naprawdę skończyć ten temat.
Olivier sam nie był lepszy, chociaż czy powinnam go teraz oceniać? Napewno nigdy nie postąpił jak Brian.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę rozmawiając i nieco rozluźniając atmosferę. Nawet zdobyłam się na wspominki z naszych dawnych relacji, a do wczorajszego wieczora uważałam je za coś o czym chce zapomnieć. Teraz sytuacja z Rose i Brianem była zdecydowanie gorsza.
Wszystko było normalnie do momentu w którym do kawiarni weszła Rose z Willem. No właśnie Willem, a nie Brianem.
- Widziałeś to? - Spytałam cicho Oliviera wskazując głową na parę, która usiadła po drugiej stronie kawiarni.
Byłam pewna, że mnie nie widzą wiec chciałam ich poobserwować. W końcu spodziewalabym się jej tu z Brianem, a nie Willem. Co ona tak właściwie kombinowała?
- Wyglądają jak totalni zakochani, jesteś pewna że to z nią wczoraj był ten jak mu tam...
- Brian. - Dokończyłam za niego.
- Była moją przyjaciółką, poznalabym ją z kilometra. - Dodałam i skupiłam wzrok na parze.
Zamówili sobie deser i po filiżance kawy. Wszystko wyglądało nie winnie, do puki Rose nie zaczęła karmić Willa ciastem. Naprawdę wyglądali jak zakochani, w takim razie co ona wczoraj robiła z Brianem? Kiedy ich usta się zetchnęły nie wytrzymałam i ruszyłam wprost w ich kierunku.
Rozumiem, że zraniła mnie ale żeby zrobić to po to, aby następnego dnia obsciskiwać się z Willem. Przecież ona wciąż miała chłopaka!- Ty idiotko! - Warknęłam i mimowolnie chwyciłam ją za włosy.
Nie mam pojęcia od kiedy pojawiła się we mnie agresja. Właściwie źle się czułam z tym co zrobiłam ale wiedziałam, że Rose na to zasługuje.
- Puść mnie! W głowie ci się poprzewracało?! - Rzuciła wyrywając włosy z pod mojego dotyku.
W głębi duszy modliłam się o to, żeby jej zaraz nie uderzyć. Zachowywała się jakby nigdy nic się nie stało.
- Wczoraj Brian, dziś Will, a jeszcze ostatnio miałaś chłopaka. Nie pomyliło Ci się coś, a może tak bardzo lubisz różnorodność, o ile w ogóle wiesz co to znaczy?! - Rzuciłam wściekle, a jednocześnie kpiąco.
Miałam nadzieję, że Will uzna ją za wariatke i stąd wyjdzie ale on siedział i z uśmiechem obserwował całe widowisko.
- Proszę Cię, jesteś śmieszna, że w ogóle pomyślałaś o Brianie jako o kimś poważnym. - Odpowiedziała kpiąco, a ja już miałam rzucić się w jej stronę gdy od tyłu chwycił mnie Olivier.
CZYTASZ
You are mine
RandomOn nie powinien się zgodzić, a ona nie powinna pozwolić mu się zbliżyć. On nie powinien kłamać, a ona nie powinna mu wierzyć. On nie powinien uciec, a ona nie powinna kochać. Czy coś tak przeciwnego ma szansę się dobrze skończyć?