Rozdział 22

527 33 6
                                    

*Samanta*
Razem z Olivierem usiedliśmy w pobliskiej kawiarni. Ja zamówiłam ulubioną latte, a on wykombinował sobie mrożoną kawę z bitą śmietaną i ogromną truskawką na wierzchu. Tym samym trochę mnie rozbawił, bo myślałam że mężczyźni wolą zwyczajną, czarną, mocną kawę.

- Z czego się śmiejesz? Każdy ma inny gust. - Rzucił z uśmiechem, na co ja również się uśmiechnęłam.

Fakt, wolałabym być w domu i się nad sobą użalać ale to by nic nie zmieniło. Przecież nie mogłam reszty życia spędzić w łóżku?

- A więc Brian to był ktoś ważniejszy? - Spytał po chwili, tym samym robiąc to czego tak cholernie chciałam uniknąć.

Miałam już dość rozmów i myśli na ten temat.

- Nie, nie rozmawiamy juz o tym. - Zdobyłam się na lekki uśmiech.

- Oczywiście, chociaż po tej całej akcji mógłbym go nauczyć jak się traktuje kobiety.

- Nie trzeba, po prostu daj mi o nim zapomnieć. Tak najlepiej pomożesz. - Rzuciłam chcąc juz naprawdę skończyć ten temat.

Olivier sam nie był lepszy, chociaż czy powinnam go teraz oceniać? Napewno nigdy nie postąpił jak Brian.

Siedzieliśmy jeszcze chwilę rozmawiając i nieco rozluźniając atmosferę. Nawet zdobyłam się na wspominki z naszych dawnych relacji, a do wczorajszego wieczora uważałam je za coś o czym chce zapomnieć. Teraz sytuacja z Rose i Brianem była zdecydowanie gorsza.

Wszystko było normalnie do momentu w którym do kawiarni weszła Rose z Willem. No właśnie Willem, a nie Brianem.

- Widziałeś to? - Spytałam cicho Oliviera wskazując głową na parę, która usiadła po drugiej stronie kawiarni.

Byłam pewna, że mnie nie widzą wiec chciałam ich poobserwować. W końcu spodziewalabym się jej tu z Brianem, a nie Willem. Co ona tak właściwie kombinowała?

- Wyglądają jak totalni zakochani, jesteś pewna że to z nią wczoraj był ten jak mu tam...

- Brian. - Dokończyłam za niego.

- Była moją przyjaciółką, poznalabym ją z kilometra. - Dodałam i skupiłam wzrok na parze.

Zamówili sobie deser i po filiżance kawy. Wszystko wyglądało nie winnie, do puki Rose nie zaczęła karmić Willa ciastem. Naprawdę wyglądali jak zakochani, w takim razie co ona wczoraj robiła z Brianem? Kiedy ich usta się zetchnęły nie wytrzymałam i ruszyłam wprost w ich kierunku.
Rozumiem, że zraniła mnie ale żeby zrobić to po to, aby następnego dnia obsciskiwać się z Willem. Przecież ona wciąż miała chłopaka!

- Ty idiotko! - Warknęłam i mimowolnie chwyciłam ją za włosy.

Nie mam pojęcia od kiedy pojawiła się we mnie agresja. Właściwie źle się czułam z tym co zrobiłam ale wiedziałam, że Rose na to zasługuje.

- Puść mnie! W głowie ci się poprzewracało?! - Rzuciła wyrywając włosy z pod mojego dotyku.

W głębi duszy modliłam się o to, żeby jej zaraz nie uderzyć. Zachowywała się jakby nigdy nic się nie stało.

- Wczoraj Brian, dziś Will, a jeszcze ostatnio miałaś chłopaka. Nie pomyliło Ci się coś, a może tak bardzo lubisz różnorodność, o ile w ogóle wiesz co to znaczy?! - Rzuciłam wściekle, a jednocześnie kpiąco.

Miałam nadzieję, że Will uzna ją za wariatke i stąd wyjdzie ale on siedział i z uśmiechem obserwował całe widowisko.

- Proszę Cię, jesteś śmieszna, że w ogóle pomyślałaś o Brianie jako o kimś poważnym. - Odpowiedziała kpiąco, a ja już miałam rzucić się w jej stronę gdy od tyłu chwycił mnie Olivier.

You are mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz