Zaraz po tym jak skończyli śpiewać mi "sto lat" każdy z osobna złożył mi życzenia, przy okazji wręczając prezent. Zdążyłam się domyślić, że to wszystko wykombinował Brian z pomocą Thomasa ale nie potrafiłam się o to gniewać. Po chwili mój brat otworzył szampana, a ja w tym samym momencie zdmuchłam wszystkie świeczki z czekoladowego tortu. Wszystko było zaplanowane idealnie, no może z wyjątkiem osób których nie znałam ale jak zauważył sam Brian, będę mieć więcej prezentów. Z uśmiechem na ustach wzięłam od brata lampkę szampana i wraz z gośćmi wznieśliśmy toast za moje zdrowie. Wcale nie miałam ochoty na alkohol po wczorajszej przygodzie z kolorowymi drinkami, dlatego też oprócz tego nie skusiłam się na nic więcej.
Impreza coraz bardziej się rozkręcała, a goście bawili się z każdą chwilą coraz lepiej. Przyjaciele Briana wraz z nowo poznanymi dziewczynami tańczyli na parkiecie, dużo osób siedziało na tarasie rozmawiając i podziwiając nocne widoki, a ja właśnie zostałam sama przy stole pełnym smakołyków z jak zawsze "głodną" informacji Rose.- Gdzie Cie wczoraj zabrał? Twój brat wygadał się, że nie wróciłas na noc. - Rzuciła entuzjastycznie.
- Byłam na imprezie u Will'a. - Odpowiedziałam krótko chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat.
Nie miałam ochoty się jej przyznawać do tego, że noc spędziłam u Briana i to w nie wyjaśnionych okolicznościach.
- Jak to się stało, że poszłaś z nim na imprezę?! - Warknęła oburzona - Staram się namówić Cię od kilku dobrych lat i nigdy mi nie wychodzi.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i skierowałam wzrok na dobrze bawiących się gości.
- Chyba musze się go wypytać o kilka rad.- Rzuciła po chwili przemyśleń, a gdy zwróciłam się w jej stronę aby odpowiedzieć do naszego stolika podeszli dwaj mężczyźni.
Jeden z nich miał kruczoczarne włosy, mięśnie które przebijaly się przez koszulę i rząd snieznobialych zębów, którym nas przywitał. Drugi mężczyzna miał krótkie blond włosy, równie umięśnione ciało i tatuaż na ramieniu, który prześwitywał przez jego biały t-shirt. Stanęli tuż nad nami, obdarzajac nas promiennymi uśmiechami, na co Rose znalazła inny punkt zaczepienia niż wypytywanie mnie o wczorajszy dzień.
- Co tak piękne kobiety robią tu same? - Spytał mężczyzna o czarnych włosach.
- Czekamy na księcia z bajki. - Rzuciła Rose wyraźnie zmieniając pozycję na bardziej seksowną.
Chociaż czy zarzucenie nogi na nogę i wypchniecie klatki piersiowej można nazwać seksownym...
- W takim razie zapraszamy do tańca. - Odezwał się blondyn, a Rose od razu wstała z miejsca szturchając mnie w ramię abym również to zrobiła.
Wcale nie miałam ochoty z nikim tańczyć ale widząc iskierkę w oczach przyjaciółki, która dawała mi do zrozumienia, że blondyn wpadł jej w oko postanowiłam się poświęcić.
Wstałam z miejsca, a już po chwili czarnowlosy złapał mnie za rękę i zaciągnął na środek parkietu. Zaczęliśmy powolny taniec wczuwajac się w rytm muzyki, która teraz była bardzo spokojna. Oparlam głowę na ramieniu mężczyzny, a ten objął mnie w pasie powoli kierując moimi ruchami. Co chwila zerkałam na Rosę, która wraz z blondynem tańczyła zupełnie inaczej niż nakazywal rytm, a właściwie to wcale nie wyglądało to jak taniec, a bardziej jak gra wstępna w fazie zaawansowanej.- Odbijam Panią. - Usłyszałam zza pleców znajomy głos i poczułam na biodrach dodatkową parę dłoni.
Nareszcie przyszedł ratunek!
Czarnowlosy spojrzał na Briana i bez słowa zabrał ze mnie dłonie, kierując się na taras. Nie rozumiem dlaczego każdy się go bał, przecież on wcale nie był taki jakim go nazywali.
Po chwili Brian przyciągnął mnie do siebie, tak że moje plecy wbijały się w jego klatkę piersiową. Może tego wcześniej nie zauważyłam ale on również miał wycwiczone ciało, bo doskonale mogłam teraz poczuć jego mięśnie.- Chodź ze mną. - Wyszeptał mi do ucha, a ja obrociłam się do niego przodem aby trochę zbić nasza bliskość jednak bezskutecznie bo on ponownie przyciągnął mnie do siebie, tym razem przodem.
- Chce Ci coś dać. - Dodał po chwili z uśmiechem i wystawił w moją stronę dłoń, którą bez dłuższego namysłu przyjęłam.
Ruszyliśmy w stronę korytarza, a potem razem wyszliśmy z domu. Przeszliśmy przez furtkę i zatrzymaliśmy się tuż koło samochodu. Brian otworzył bagażnik i zaczął czegoś tam szukać, a po chwili w moich dłoniach pojawiło się wielkie pudełko, owinięte grubą warstwą papieru na prezenty.
- Myślałam, że sukienka to był prezent od Ciebie. - Powiedziałam lekko zdezorientowana spoglądając raz na wielką paczkę, a raz na chłopaka.
- A słyszałaś żebym złożył Ci życzenia? - Odpowiedział z uśmiechem, który wyjątkowo mnie nie zdenerwował.
W odpowiedzi spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, nie wiedząc jak mam się zachować ani jak postąpić.
- Otwórz. - Dodał po chwili wskazując na paczkę.
Odwinęłam czerwony papier i uchyliłam wieczko kartonu, a moim oczom ukazała się przeogromna ilość bibuły. Uniosłam brew i spojrzałam na Briana, który stał uważnie mi się przyglądając.
- Kto szuka, ten znajdzie. - Puścił mi z uśmiechem oczko, a ja zaczęłam wyciągać z kartonu kawałki papieru.
Wyciągałam, i wyciągałam aż moim oczom ukazało się kolejne pudełko. Otworzyłam je z nadzieją, że tu znajdę prezent jednak one również było wypakowane bibułą. Spojrzałam na Briana jednak on nadal mi się przyglądał z uśmiechem. kierując się intuicją z tego pudełka również pozbyłam się bibuły aż natrafiłam na kolejne, tym razem mniejsze pudełeczko. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się śliczny zestaw kolczyków i naszyjnik.
- Nie musiałeś... - Rzuciłam zdziwiona ale jednocześnie niesamowicie szczęśliwa.
- Nie widziałaś najlepszego. - Odpowiedział rozbawiony i zabrał mi z dłoni pudełeczko, wyciągając z niego naszyjnik.
Stanął za mną i odgarnął mi włosy, po czym zapiął na szyji srebrne cudo.
- A teraz spójrz. - Wziął wisiorek, który zwisał na mojej szyi i otworzył wieczko, którego nie zdążyłam zauważyć.
- Ta impreza na zawsze pozostanie w twojej pamięci. - Wskazał mi zdjęcie w środku naszyjnika, na którym ja spałam, a on rozbawiony leżał tuż koło mnie.
- Palant! - Dźgnęłam go w ramię i spojrzałam na zdjęcie, które w gruncie rzeczy było całkiem zabawne.
- Z wyobraźnią. - Poprawił mnie i zaczął się śmiać, na co ja również wybuchłam śmiechem.
Romantyzm jednak nie jest w stylu Briana ale chyba już zdążyłam to zauważyć.
Kiedy już skończyliśmy się śmiać, Brian spojrzał na mnie całkiem poważnie, bez ani jednej rysy uśmiechu.
- To teraz chyba czas na życzenia.
Nie miałam pojęcia o co mu chodzi więc stałam jak wryta oczekując na jakiekolwiek wyjaśnienie.
- To prezent nie... - Nie zdążyłam dokończyć, a Brian przycisnął mnie do karoserii samochodu i wpił się w moje usta, swoimi.
Jego język szybko przedarł się tuż do mojego, rozpoczynając wspólny taniec. Kierowana właściwie sama nie wiem czym, zamknęłam oczy i próbowałam się dopasować do jego rytmu oraz całkowicie oddać tej chwili. Brian ułożył dłoń na moim policzku i zaczął kciukiem wytaczać delikatne kółeczka na mojej skórze.
-... Nie starczył? - Dokończyłam oszołomiona zdanie, które zaczęłam przed zetchnięciem się naszych ust.
CZYTASZ
You are mine
DiversosOn nie powinien się zgodzić, a ona nie powinna pozwolić mu się zbliżyć. On nie powinien kłamać, a ona nie powinna mu wierzyć. On nie powinien uciec, a ona nie powinna kochać. Czy coś tak przeciwnego ma szansę się dobrze skończyć?