Rozdział 26

489 30 11
                                    

*Brian*
Rano obudziłem się na kanapie u Alexa. Mój przyjaciel juz był na nogach, a ja ledwo przytomny również postanowiłem się podnieść.

- Jak mnie boli łeb, w ogóle co ja robię u Ciebie? - Spytałem w miarę możliwości się rozciągając.

Czuję się jakbym wstał ze zmarłych albo wyszedł ze szpitala po naprawdę ciężkim urazie. Dawno już tak nie przegiąłem z alkoholem i napewno szybko znów tego nie zrobię.

- Postanowiłeś zalać smutki i zaczęłeś mi się żalić, jak to wspaniałą dziewczynę straciłeś, a potem...

- Powiedziałem, że idę na fajkę, a zamiast tego zadzwoniłem po taksówkę i pojechałem do niej. To pamiętam, powiedz mi jak się dokładnie znalazłem tu. - Postukałem dłonią w materac.

- Stary żebyś się wiedział wczoraj jak zapukałeś w moje drzwi! - Rzucił rozbawiony, a ja już chyba mogłem się domyślić jak to wyglądało.

Zaraz po spotkaniu z Sam, ruszyłem do kolejnego sklepu i chyba już każdy może się domyślić co było dalej. Doskonale pamiętałem każde słowo Samanty i te, które sam do niej mówiłem. Bylem głupi, że w ogóle się tam zjawiłem, przecież ona spotyka się z Olivierem, a ja jak debil staram zamienić się z nią choć słowo. Zachowałem się jak idiota, a teraz liczę na cud. Mogłem pomyśleć zanim się w to wszystko wpakowałem ale jedno cały czas chodziło mi po głowie. Bo w końcu zaczęła płakać i wyglądała na naprawdę załamaną, czy to możliwe żeby po prostu udawała? Właśnie z tego powodu postanowiłem się tam jeszcze dziś zjawić.

*Samanta*
Wstałam z samiutkiego ranka i nie było mi dużo potrzeba żeby się obudzić. Od razu do głowy wpadły mi myśli na temat Briana, zresztą wpadały ciągle. Rano, wieczorem, przy obiedzie, na spotkaniu z Olivierem. Dosłownie pojawiały wszędzie.
Podniosłam się z łóżka i leniwym krokiem zeszłam na dół. Wyglądałam koszmarnie. Spuchniete, sine oczy, rozczochrane włosy, dres od piżamy ale nie miałam ochoty nic ze sobą robić. W sumie nie miałam ochoty na nic.

- Pomożesz mi przenieść walizki do samochodu? - Spytała mama, a ja nie chętnie chwyciłam jedną ze stojących w koncie walizek.

- Jedziecie gdzieś? - Włożyłam do samochodu torbę i spojrzałam na mamę, która lekko się uśmiechnęła.

- Wracamy do Anglii.

Otworzyłam szerzej oczy i chwilę powtarzalam sobie jej słowa. Przez całą sytuację z Brianem, zupełnie zapomniałam o tym, że dziś mają wracać.

- Przepraszam. - Rzuciłam się na nią, mocno ją przytulając.

- Przecież nie mam Ci tego za złe, widzę że przez tego chłopaka masz niezły mętlik w głowie ale ufam Ci i wiem, że postąpisz słusznie.

Jeszcze mocniej wtuliłam się w mamę. Naprawdę cieszyłam się, że znalazł się ktoś kto mnie nie krytykuje. Może powinnam jej o wszystkim powiedzieć wcześniej?

................................................................

Po obiedzie pożegnałam rodziców, jedząc z nimi obiad. Właściwie grzebiąc widelcem w talerzu ale nadal nie miałam ochoty nic jeść. Kiedy pojechali znów zaszyłam się w pokoju i otworzyłam książkę, próbując cokolwiek zrozumieć, a jednocześnie zająć myśli czymś innym niż Brian.

- Jak się czujesz? - Spytał Thomas, po cichu wchodząc do mnie do pokoju i zajmując miejsce na łóżku.

- Jest lepiej. - Lekko się uśmiechnęłam, na co on widocznie odetchnął z ulgą.

Wiedziałam, że on również za kilka dni wyjedzie ale puki co był przy mnie tak blisko, na ile tylko mógł.

- Sam, musze teraz zawieść dziadka do lekarza, a ty obiecaj mi, że znów nie spotkasz się z tym dupkiem, nawet jeśli zacznie Ci grać na gitarze pod oknem .

Szczerze jego słowa mnie rozbawiły wiec lekko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową. Nie chciałam nic obiecywać, bo jeśli faktycznie Brian by zagrał mi na gitarze to nie powstrzymalabym się i z pewnością mu wybaczyła ale to był Brian i nie potrafił grać na gitarze.

- Trzymam Cie za słowo. - Thomas puścił mi oczko i wyszedł z pokoju, a ja znów wróciłam do książek.

Znudzona siedziałam i czytałam, a na dodatek, nawet nie wiem kiedy znów zgubiłam się w myślach i zaczęłam stukać ołówkiem w biurko. Musze przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna nie mogłam się skupić na czymś co do tej pory stanowiło dla mnie priorytet.
Z tego całego zamyślenia wyciągnęło mnie pukanie do drzwi i zanim zerwałam się do otworzenia, przypomniałam sobie co obiecałam Thomasowi. Jeśli był to Brian nie powinnam mu otwierać i chociaż sporo mnie to kosztowało, postanowiłam tego nie robić. Myślałam, że w końcu zrezygnuje jednak on wciąż pukał, i pukał, a ja zdecydowałam się otworzyć.
Otworze, powiem że ma spadać i wrócę do książki. Zbiegłam na dół i chwyciłam za klamkę, a gdy miałam cokolwiek powiedzieć zobaczyłam nie tą osobę, której teraz się tu spodziewałam.

- Olivier?! - Warknęłam, planując powoli jego śmierć.

On naprawdę miał tupet! Przecież wczoraj kazałam mu tu więcej nie przychodzić.

- Sam, daj mi się wytłumaczyć. - Odparł spokojnie ale w tym momencie zupełnie mnie to nie interesowalo.

- Chyba wczoraj powiedziałam Ci jasno, że nie mam ochoty Cie więcej widzieć! - Krzyknęłam.

Sama nie wiem dlaczego jeszcze nie dostał po twarzy.

- Ja nie chciałem żeby tak wyszło, myślałem że Ty też tęskniłaś.

Spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem. Chyba musiał być naprawdę ślepy skoro gdzieś widział moją tęsknotę. Fakt, tęskniłam ale nie za nim.

- To przestań myśleć, bo Ci to nie wychodzi! - Warknęłam próbując zatrzasnąć drzwi ale on w tym momencie wszedł do środka.

- Wyjdź stąd! - Pchnęłam go ale on ani nie drgnął.

- Dopiero wtedy jak pozwolisz mi to wszystko naprawić. - Odpowiedział łapiąc mnie za nadgarstki i jednocześnie pozbawiając możliwości jakiegokolwiek ruchu.

- Puść mnie! - Zaczęłam się szarpać ale on nadal nie odpuszczał, a zamiast tego zachowywał się jak totalny psychopata.

- Pocałuj mnie. - Powiedział spokojnie, a ja zaczęłam się jeszcze mocniej wyrywać.

- Chyba śnisz!

Odpowiedzi nie usłyszałam, a Olivier zaczął zbliżać usta do moich.
Zaczęłam odchylać głowę na wszelkie możliwe strony ale Olivier nadal pchał te natrętne usta w moim kierunku.

- Wynoś się! - Rzuciłam szarpiąc się i odchylajac we wszystkie strony.

W tym momencie bałam się go jak nigdy w życiu. Przecież kiedyś był czuły i kochany, co mu się stało?

You are mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz