Stałam onieśmielona i wpatrywałam się w piwne tęczówki, które wciąż się na mnie patrzyły bez ani jednego mrugnięcia. Nie wiedziałam co zrobić i nie wiedziałam, czy powinnam się w ogóle zgodzić na ten pocałunek ale pod jego natrętnym spojrzeniem nie wiedziałam zupełnie nic.
- Wszystkiego najlepszego. - Rzucił po chwili z delikatnym uśmiechem, wciąż wytaczajac kółeczka na moim policzku.
- Dzię- Dziękuję. - Odpowiedziałam cichutko, ledwo mogąc wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo.
- Chyba powinniśmy już iść. - Odsunął się odemnie, wystawiając w moją stronę dłoń.
Nie miałam ochoty wracać na tą imprezę, a na końcu języka miałam głośne "nie" ale to było moje przyjęcie urodzinowe i wcale nie powinnam go opuszczać.
Chwyciłam jego rękę i powoli ruszyliśmy w stronę drzwi od domu.- Myślałem, że jesteś trudniejsza. - Rzucił rozbawiony Brian i wystawił w moją stronę język.
No tak, ten uśmiech zawsze wraca nie zależnie od sytuacji.
- A ja myślałam, że lepiej się całujesz. - Odpowiedziałam zgryźliwie również się do niego szczerząc.
- Dobry żart. - Puścił mi oczko, tym samym nie dając się sprowokować ale ja wcale nie zamierzalam odpuścić.
- Ktoś powiedział, że żartuje? - Stanęłam w miejscu i założyłam dłonie na piersi, udając sztuczną powagę.
- Mogę Ci udowodnić, że się mylisz. - Zabawnie poruszył brwiami, na co miałam ochotę się zasmiać ale wtedy popsułabym cały efekt "sztucznej powagi".
- Ja juz mam swoje zdanie na ten temat. - Rzuciłam nie ugięta i widziałam jak Briana powoli traci na pewności siebie, co bawiło mnie jeszcze bardziej.
- W takim razie udowodnie Ci, że o następny pocałunek poprosisz mnie sama.
- A jak Ty to zamierzasz zrobić? - Uniosłam brew i spojrzałam na niego rozbawiona.W tym samym momencie zostałam pchnięta na drewnianą ścianę, a Brian uniósł mnie do góry, owijając moje nogi o jego biodra.
- Najpierw zaczął bym od tego, a potem zrobiłbym tak. - Odgarnął z mojego prawego ramienia włosy i zaczął delikatnie muskać moją skórę na szyi.
Czując przyjemne laskotki, delikatnie odchyliłam głowę w bok aby dać mu lepszy dostęp. Wiedziałam, że tym samym skazuje się na porażkę i nie trzymam się swoich słów ale to uczucie było tak przyjemne, że nie potrafiłam się oprzeć, choć doskonale wiedziałam że robię źle.
Brian zaczął delikatnie zjeżdżać aż do mojego ramienia i ponownie wracać muśnięciami aż za moje ucho, a ja omal nie rozplynelam się pod nim z rozkoszy.- O, proszę! - Usłyszałam znajomy głos, a Brian natychmiast postawił mnie na ziemii i skierował wzrok na stojącego przy drzwiach Will'a.
Spojrzałam na Briana, który przyglądał się zacięcie koledze i poczułam się z powrotem skrępowana ale tym razem 100 razy bardziej. Wiedziałam, że Brian się mnie wstydzi i wiedziałam, że jego kolega musiał nas obserwować dłuższą chwilę, a my nawet nie usłyszeliśmy kiedy wyszedł z domu.
- Ładnie się tu bawicie! - Parsknął rozbawiony Will.
- Spierdalaj! - Warknął Brian nie odrywając wzroku od przyjaciela.
- Spokojnie aniołeczki, już wam nie przeszkadzam. - Will z uśmiechem puścił nam oczko i z powrotem wszedł do środka.
- Idiota. - Warknął Brian i podrapał się nerwowo po karku.
- Chodźmy juz do środka. - Rzuciłam nie pewnie i ułożyłam dłoń na jego ramieniu.
Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął, po czym złapał mnie za rękę i razem ruszyliśmy na imprezę.
Teraz wszyscy goście byli już na parkiecie i tańczyli w rytm muzyki, która z pewnością była wyborem mojego brata. Uwielbiał szybką, klubową muzykę i potrafił jej słuchać całymi dniami.
Brian puścił moją dłoń i puścił mi oczko, po czym ruszył w stronę tarasu gdzie jego przyjaciel Alex palił papierosa. Domyśliłam się, że on również idzie zapalić i usiadłam przy stoliku, tuż obok mojego, lekko pijanego brata.- Jak tam Twój książę? - Spytał rozbawiony, na co ja spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem.
- To nie jest mój książę! - Warknęłam.
- Przestań Sam, każdy widzi jak na niego patrzysz.
Słucham? Przecież to on mnie zaprasza na kolacje, razi spojrzeniem i całuje, a on mi wmawia że to ja.
- Nie prawda. - Odpowiedziałam krótko i sięgnęłam po szklankę soku, aby tylko zakończyć tą rozmowę.
- Zacznij w końcu żyć chwilą i pozwól się ludziom do siebie zbliżyć. - Położył dłoń na moim ramieniu i delikatnie je pomasował.
Jak zawsze po alkoholu Thomasowi wzięło się na filozofię, zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.- Dziękuję za rady. - Obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem i upiłam łyk soku.
- O czym rozmawiacie? - Usłyszałam obok znajomy głos Briana i omal nie wyplułam picia.
- O niczym!
- O tobie! - Rzucił w tym samym momencie mój brat.
Spojrzałam na niego zła jednak on się tylko nie winnie uśmiechnął.
- To może się przyłącze? - Spytał z uśmiechem Brian i nie czekając na odpowiedź zajął miejsce obok mnie.
- Chyba już nie ma do czego, bo Thomas właśnie stąd idzie. - Rzuciłam, zabójczo patrząc na brata.
Chyba zrozumiał ironię, bo po chwili wstał z miejsca i ruszył na parkiet, prosząc do tańca jedną z blondynek.
- Co tu ciekawego o mnie mowiliscie? - Spytał z uśmiechem, na co moja mina zrzedła.
- Thomas mi opowiadał skąd się znacie. - Uśmiechnęłam się nerwowo.
Nie było to prawdą ale ten pomysł jako jedyny wpadł mi do głowy.
- Grało się kiedyś razem w drużynie. - Rzucił po chwili, a ja odetchnęłam z ulgą.
W końcu mógł mnie spytać o to co mówił dokładnie mój brat, a ja nie potrafilabym odpowiedzieć.
Odpowiedziałam mu jedynie uśmiechem i zwróciłam wzrok na bawiących się ludzi. Brian również zaczął im się przyglądać.
- Masz ochotę tu dalej siedzieć? - Szepnął mi na ucho.
Ze znudzoną miną, przecząco pokiwałam głową. Nie miałam ochoty pić, a jak patrzyłam na świetnie bawiących się ludzi miałam wrażenie, że zupełnie zapomnieli o tym z jakiej okazji jest to przyjęcie więc zniknięcie stąd było naprawdę rewelacyjną możliwością.
Brian wstał z miejsca i podał mi dłoń jednak ja się uśmiechnęłam i założyłam nogę na nogę, na co uniósł brwi do góry i z pewnością zaczął się zastanawiać o co mi chodzi.- Pójdę z tobą pod warunkiem, że powiesz mi dokąd idziemy. - Uśmiechnęłam się cwanie, na co on odpowiedział mi rozbawionym uśmiechem.
- Skoro nalegasz to zabieram Cie na spacer. - Ponownie wystawił w moim kierunku dłoń, której ja znów nie chwyciłam.
- Spytałam dokąd. - Rzuciłam, kolejny raz nabierajac cwaniackiego uśmiechu.
- Sam nie wiem. - Wzruszył ramionami. - No chodź już. - Pospieszył mnie i chwycił moją dłoń nie dając mi możliwości odrzucenia jej.
Wstałam z krzesła i szybkim krokiem ruszyłam z Brianem do wyjścia, tak aby nikt nie zauważył ze znikamy.
CZYTASZ
You are mine
RandomOn nie powinien się zgodzić, a ona nie powinna pozwolić mu się zbliżyć. On nie powinien kłamać, a ona nie powinna mu wierzyć. On nie powinien uciec, a ona nie powinna kochać. Czy coś tak przeciwnego ma szansę się dobrze skończyć?