Prolog

1.8K 54 9
                                    

Zacisnęłam palce na skroniach, czując pulsowanie w tamtych miejscach. Westchnęłam cicho odchylając głowę do tylu, opierając ją o wygodny fotel. Pomrugałam kilkakrotnie powiekami, a następnie przetarłam twarz dłońmi słysząc upragniony komunikat:

— Proszę usiąść na miejscach i zapiąć pasy bezpieczeństwa. Za chwilę rozpocznie się lądowanie. — usłyszałam głos stewardesy na co odetchnęłam z ulgą.

Po kilku minutach w końcu odetchnęłam świeżym powietrzem. Przeczesałam, prawdopodobnie już poplątane, włosy ręką, a następnie skierowałam się w stronę gdzie prowadziła nas obsługa. Z charakterystycznym odgłosem butów na obcasie weszłam na teren lotniska. Odrazu ustawiłam się w kolejce po swoją torbę. Niedługo po tym trzymałam już jej ucho. Odetchnęłam cicho, a następnie ruszyłam w kierunku wyjścia z lotniska.

***

Odetchnęłam cicho przeglądając się w aparacie telefonu. Moje usta zdobił przeźroczysty błyszczyk, fale ciemnych włosów opadały delikatnie na ramiona a oczy zaznaczone były kreską i wytuszowanymi rzęsami.
Mimo, iż wyglądałam na naprawdę pewną siebie to w środku się stresowałam. Właśnie miałam stanąć na rozmowie z właścicielami klubu piłkarskiego. Po to właśnie tu przyjechałam. Zawitałam do Paryża, a następnie do siedziby Paris Saint-Germain, aby zmienić coś w swoim życiu. Zyskałam ogromną szansę od losu, która nie mogła się zmarnować.
Schowałam pośpiesznie telefon do torebki, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi.

— Zapraszamy. - usłyszawszy głos mężczyzny podniosłam się z miejsca, a następnie ruszyłam w kierunku białych drzwi.

***

— Myślałam, że będzie gorzej. — zaśmiałam się, wpakowując sobie do ust kolejny kawałek rogalika.

— Mówiłem, że dasz sobie rade. — odpowiedział mi głos z telefonu — A tak poza tym to ustaliłaś już coś konkretnego? Godziny pracy i tym podobne?

Pokiwałam głową na słowa chłopaka, mimo iż nie mógł tego zauważyć. Noah był moim przyjacielem. Od kilku lat byliśmy nierozłączni. Wiadomo, były pojedyncze kłótnie jednak nic nie zdołało nas rozłączyć. Poznałam go kiedy miałam zaledwie dziewiętnaście lat, zaczynałam wtedy studia i nie widziałam zbytnio jak odnaleźć się na uczelni. To właśnie on mi pomógł, a ostatnio to on obchodził ze mną moje dwudzieste piąte urodziny.

— Tak w zasadzie to nie jest źle. Myślałam że bardziej będą naciskać i będę miała więcej obowiązków. — mruknęłam zgodnie z prawdą — Jak narazie to we wtorki i czwartki od siódmej do trzynastej mam być do dyspozycji. A w inne dni od piętnastej do dwudziestej. Jutro zobaczę swój gabinet, trochę się stresuje. Nie ukrywam, że jeśli nie stanę na wysokości ich wymagań to.. — zaczęłam jednak Noah mi na to nie pozwolił.

— Skyler proszę cię. — zapewne przewrócił oczami — Nie posłali by do Paryża byle kogo na jednego z głównych fizjoterapeutów. A to znaczy, że jesteś genialna w tym co robisz. Poprzednia odeszła i teraz twoja kolej zabłysnąć. Nie ukrywam, że ja i deszczowa Anglia będziemy tęsknić, ale my damy sobie radę. Chce żebyś się rozwijała, okej?

Westchnęłam cicho, wiedząc że chłopak ma całkowitą rację. Kiwnęłam głową a następnie wyjrzałam za okno kawiarni kontynuując rozmowę z chłopakiem.

***

Zebrałam całą odwagę w sobie a następnie przeszłam przez drzwi siedziby klubu, używając plakietki, która dostałam wczoraj.
Zagryzłam wnętrze policzka, rozglądając się po znajomym już korytarzu. Ruszyłam w stronę pomieszczenia, w którym poprzednio znalazłam panią, która doprowadziła mnie to właścicieli. Stanęłam przed drzwiami, a następnie zapukałam kilkakrotnie.
Poczekałam chwilę jednak nie było żadnego odzweu. Może nie słyszy? Z lekkim wachaniem chwiciłam klamkę, a następnie nacisnęłam. Ani drgnie, niech to szlak.
Wzięłam głęboki oddech odsuwając się od drzwi. Rozejrzałam się po korytarzu, jednak na moje nieszczęście nikogo nie ujrzałam. No tak, przecież jeszcze nie było nawet siódmej więc to logiczne. Bez lepszego pomysłu postanowiłam wrócić do wyjścia. Może ktoś będzie wchodził i zgodzi się mi pomóc?
Stałam przy drzwiach dobre pięć minut. Przeklnęłam pod nosem. Tylko ja mam takie szczęście. Już miałam ponowić próbę wrócenia do gabinetu blondynki kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Spojrzałam na korytarz po mojej prawej. Z za drzwi wyszła jakaś postać. A raczej nie jakaś, był to mężczyzna. Miał na sobie bluzę, której kaptur założony był na głowę, przez co nie można było go dostrzec. Na jego biodrach znajdowały się czarne krótkie spodenki, które odsłaniały łydki pokryte tatuażami. Nie ukrywam, jego osoba była.. intrygująca mimo, iż widziałam go tylko tyłem.
Wybudziłam się z transu gdy zauważyłam że mężczyzna zaczyna podążać wgłąb korytarza.

— Przepraszam, czy mogł.. — zaczęłam ruszając w jego stronę i wbijając wzrok w jego plecy. Nie dane było mi jednak skończyć kiedy usłyszałam głos za sobą.

— O Skyler, już jesteś. Wspaniale! Chodź pokażę ci gabinet — odworcilam się w stronę znajomego głosu. Lindy patrzyla na mnie z uśmiechem.
Przekrecilam głowę w stronę korytarza ale.. był pusty. Nie było na nim nikogo. Tak jakby osoba która przed chwilą wprawiła mnie w ciekawość, w ogóle nie istniała.

— Skyler? Żyjesz?

Wyrwałam się z amoku, a następnie spojrzałam na dziewczynę w podobnym wieku, która wczoraj towarzyszyła w rozmowie "zapoznawczej".

— Tak, tak. Jestem

— Wspaniale, więc zapraszam na piętro. Trafił ci się super gabinet.

***

Z góry za błędy, brak przecinków itp. przepraszam.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Jest to dopiero prolog, a więc powoli będziemy się rozkręcać. Dajcie proszę gwiazdkę motywacji!
Następnym rozdział niebawem.

addictive desire || neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz