Rozdział 7

979 48 10
                                    

— Buu! — podskoczyłam w miejscu, kiedy usłyszałam krzyk brazylijczyka tuż nad moim uchem. Odworciłam się w jego stronę z wymowną miną i założyłam ręce na piersi — Oj, już nie bądź taka sztywna i chodź. — uderzył mnie w bark, a następnie ruszył wolnym krokiem w stronę parkingu. Czułam od niego żel pod prysznic i zapach perfum. To wiele wyjaśniało to, że nie było go godzine.
Przewróciłam oczami i ruszyłam za brunetem w stronę jego auta. Wsiadłam do środka i zapięłam pasy.

— Tak w zasadzie.. — zaczęłam kiedy usiadł za kierownicą — Gdzie mieszka Juan? — zapytałam.

— Za Paryżem. Jakieś pół godziny drogi stąd. Nie martw się, na pewno będziesz miała z kim wrócić — powiedział odpalając auto, na co kiwnęłam głową.
Chłopak podgłosił radio, z którego zaczęła grać muzyka. Nie trwało to jednak długo. Po chwili usłyszałam głos faceta od wiadomości.

— Godzina czternasta. Zapraszam na wiadomości sportowe — usłyszałam dźwięk wychodzący z głośników — Dzisiaj miał miejsce mecz klubu Paris Saint-Germain. Mecz był bardzo wyrównany, ale też agresywny i zacięty. Nasi paryżanie wygrali jeden do zera. Zawdzięczamy to znanemu nam już z ogromnego talentu - brazylijczykowi. — uniosłam brew i przeniosłam wzrok na chłopaka — Neymar w końcowych minutach zdobył spektakularną bramkę, która będzie przykładem dla innych. Drybling wykonany przez piłkarza był bezbłędny. — odparł mężczyzna, po wypowiedzeniu tych słów zaczął mówić inne ciekawostki co zignorowałam i spojrzałam na bruneta.

— Połechtało twoje ego? — zapytałam, patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Oczywiście żartowałam. Chcąc nie chcąc musiałam przyznać, że dzisiaj naprawdę się wykazał. Zdobył piękna bramkę w piękny sposób.

— Ależ oczywiście. — odpowiedział, dumnie wypinając pierś. — Powinnaś być dumna.

— Kto powiedział, że nie jestem? — mruknęłam, co skomentował jedynie uśmiechem.
Wbiłam wzrok w krajobraz za szybą. Szczerze byłam ciekawa mieszkania Juana i tego co będziemy robić. Podejrzewam, że na pewno coś przyszykowali. Z transu wyrwał mnie głos Neymara.

— Chcesz jechać się przebrać czy coś? — zapytał, zerkając na mnie — I tak to po drodze. Lindy i reszta dziewczyn tez pewnie pojechały się przebrać. — mruknął, zmieniając bieg.
Zagryzłam dolną wargę, zastanawiając się nad propozycją. Nie chciałam robić kłopotu, aczkolwiek nie ukrywam, że przebranie się sprawiło by, że czułabym się lepiej. Tym bardziej biorąc pod uwagę to, że to chyba jakaś impreza.

— W porządku. — kiwnęłam głową — Jeśli to nie problem to możemy jechać.

— Żaden. — zapewnił i pokręcił głową.
Naprawdę nie rozumiałam tego chłopaka. Były momenty, w których był niemiły, arogancki i sarkastyczny. Przynajmniej dla mnie. Ale były też takie momenty, w których wydawał się naprawdę w porządku. Zastanawiałam się co było tego przyczyną.
Po około pięciu minutach, weszłam do swojego mieszkania. Chłopak zadeklarował, że poczeka w samochodzie i tak też zrobił. Nie chciałam by długo czekał więc starałam się sprężyć. Makijaż zostawiłam taki jaki był, jedynie go trochę poprawiłam. Zdjęłam to co miałam na sobie i założyłam mój ukochany kombinezon. Z tego co pamiętam to miałam go na kolacji firmowej. Wszyscy bardzo chwili go i to jak w nim wyglądam więc dlatego postawiłam właśnie na niego. Założyłam biżuterię i spsikałam się perfumami. Zamknęłam dom i zeszłam ze schodów. Kiedy wyszłam na świeże powietrze, zauważyłam, że chłopak czekał przed samochodem. Jego wzrok odrazu trafił na mnie. Nie ukrywam, że trochę mnie to skrępowało, gdy zmierzył mnie uważnym wzrokiem, przejeżdżając językiem po dolnej wardze. Odchrzaknęłam podchodząc w jego stronę.

— Jedziemy? — zapytałam patrząc na niego. Wtedy właśnie podniósł wzrok na moją twarz. Spojrzał w moje oczy i z lekkim opóźnieniem kiwnął głową. Wsiadł do auta, a ja zrobiłam to samo.

addictive desire || neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz