4. Tajemnicza rozmowa.

49 4 4
                                    

   Nastał kolejny dzień. Dzisiaj było bardzo słonecznie. Po przespaniu całej nocy czułem się znacznie lepiej.

   Humor zniszczył mi fakt, że dzisiaj muszę iść do szkoły na kolejny egzamin. Pocieszałem się, że już coraz bliżej do końca. Niestety drugi dzień oznacza matmę, królową znęcania się nad dziećmi, chociaż wolą ją nazywać królową nauk osobiście uważam, że pierwsza nazwa jest trafniejsza.

   Problemów z nią o dziwo nie mam, ale to tylko i wyłącznie dzięki dziadziowi i babci, którzy od małego uczyli mnie kroczek po kroczku. Nie to co w szkole, godzinka na jeden temat i masz umieć. Eh co ja bym zrobił bez moich kochanych dziadków.

   Kiedy w końcu zwlekłem swoje cztery litery z łóżka udałem się do łazienki, wziąłem szybki prysznic, przebrałem się, wróciłem do pokoju. Zabrałem linijkę i dwa czarne długopisy w razie "w". Zszedłem na dół, w kuchni już czekały na mnie moje ulubione naleśniki z serem, jaką ja mam wspaniałą mamę- pomyślałem po czym wyciągnąłem patelnie, rozgrzałem ją z odrobiną masła i podsmażyłem złożone w koperte placki. Co jak co ale naleśniki z serem na maśle są najlepsze! Mógłbym je jeść na okrągło!

  Spojrzałem na zegarek o dziwo była 8:20. Sam jestem w szoku, że się wyrobiłem i to przed czasem. Pomyślałem, że chodź raz się nie spóźnię.

  Wolnym krokiem udałem się w kierunku szkoły, zamknąłem uprzednio drzwi, gdyż twierdząc po zostawionym śniadaniu, mama już wyszła, a na ojca nie ma co liczyć.
     Znając jego to po awanturze poszedł znowu się najebać, żeby zapić smutki. Mam go dość. Mógłby chociaż próbować się starać, cokolwiek. Ale odkąd stracił pracę strasznie się stoczył. Aż żal patrzeć.

   Nim się obejrzałem przekroczyłem bramę szkoły. Znów poczułem ten obezwładniający zapach goździków i kardamonu. Zacząłem się rozglądać, po chwili ujrzałem blondną czuprynę wyłaniającą się z samochodu. No nieźle nawet wozi się mercem - pomyślałem pełen podziwu z nutką zazdrości. Ale co wisi nie utonie ja też będę takim jeździć.
  Wychodzi na to, że jest pełnoletni skoro ma prawko. Więc tym bardziej zastanawia mnie co on tu robił.

  Mając jeszcze trochę czasu postanowiłem go poobserwować. Jednak opłacało się przyjść wcześniej. No cóż jak zawsze będę na styk. Już wszyscy do tego przywykli toteż nie miałem się czym przejmować.

  Egzamin ma zacząć się o 9, do sali wpuszczają nas o 8:50, jest 8:30 czyli mam równe 20 minut na napatrzenie się na tą boską piękność. Życie jest piękne, że też udało mi się wyhaczyć takiego przystojniaka. Chociaż pozostaje mi tylko patrzenie z oddali na takie ciacho, no cóż nie moja liga. Westchnąłem.

   Chyba jednak obserwowanie go nie było dobrym pomysłem! Właśnie złapaliśmy kontakt wzrokowy! Jak mogłem tak długo się na niego gapić, że ten mnie zauważył!? O kurwa! Tylko nie to! On... On tutaj idzie! Aghh gdzie ja mam się niby schować.   
    Zacząłem nerwowo rozglądać się na boki, niestety nic nie mogłem znaleźć.
    A mogłem się na niego tak nie gapić to miałbym spokój. Karciłem się w myślach, co na nic się zdało bo blondyn już był przede mną.

—Hej, wiesz może gdzie znajdę wodza wioski, słyszałem, że jego wnuk się tu uczy, ale niestety nie wiem jak wygląda. Byłem tu wczoraj ale dowiedziałem się tylko, że ma egzaminy.
—H-hej –czy ja zawsze muszę się zająknąć w takiej sytuacji aagh. — Odnośnie twojego pytania to trafiłeś w dziesiątkę, bo to właśnie ja jestem wnukiem wodza wioski, ale mam pytanie, co potrzebujesz od mojego dziadka? -zapytałem. Pierwszy raz w życiu nazwałem tak dziadzia ale nie chce wyjść na jakiegoś dzieciucha.
— Jesteś jego wnukiem? - zapytał, z oczami jak pięć złoty.
—Tak. Coś nie tak? - zdziwiłem się, czy ja nie wyglądam czasem jak mój dziadzio tylko jakieś kilka dekad wcześniej. No halo każdy mi mówił, że jestem jak kopiuj wklej normalnie.
—Nie, to nic takiego, poprostu nie spodziewałem się, że spotkam cię w taki sposób. A tak właściwie to czemu mi się tak przyglądałeś, nie masz czasem egzaminów?
—Shit! Matma! Na śmierć zapomniałem!

   Popędziłem ile sił w nogach, spojrzałem na telefon, była 8:50, akurat wchodziliśmy do sali. Wszedłem jako ostatni rozglądając się za wolnym miejscem. Kiedy w końcu je znalazłem, usiadłem i po paru minutach otrzymaliśmy karty z pytaniami i odpowiedziami.

  Mieliśmy półtora godziny na napisanie testu. Jako, że matmę ogarniałem skończyłem po nieco ponad godzinie i wyszedłem z sali. Tak! Jeszcze tylko jutro i koniec z tym pierdolnikiem! Na samą myśl na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

  Przekraczając próg szkoły ujrzałem znajomego blondyna. Zdziwiłem się co on tutaj jeszcze robi.

— O w końcu jesteś! - odezwał się nagle wyrywając mnie z myśli.
— Miałem egzamin sorki, że tak zwiałem.
— Nic się nie stało. Ale miałbym prośbę...
— Jaką? - zapytałem z ciekawością, co taka hotówa może ode mnie chcieć
—Muszę spotkać się z wodzem wioski omówić coś bardzo ważnego, zaprowadzisz mnie do niego? - zapytał.

  Chwilę się zastanawiałem czy to aby napewno dobry pomysł, ale ostatecznie się zgodziłem.

  Już po sekundzie siedzieliśmy w mercedesie blondwłosego. I po chwili byliśmy pod domem dziadzia.

— O faktycznie blisko - zdziwił się.
— No przecież mówiłem.

  Dziadziu widząc czerwonego mercedesa przed domem odrazu wyszedł. Miał bardzo poważną minę. Naprawdę nie wiedziałem o co może chodzić.

  — Zapraszam do środka - powiedział — Sądząc po panicza obecności nadszedł już czas- oznajmił dziadziu
— Zgadza się - alfa również przybrał poważny wyraz twarzy.
—O co tu chodzi? - wtrąciłem się.
— Dowiesz się w swoim czasie. Na tę chwilę prosiłbym cię, żebyś wyszedł.
— Dobrze- jak zawsze kiedy dziadziu coś mówi to tak musi się stać.

   Nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić udałem się w kierunku domu.
Jutro w końcu kończe te nieszczęsne trzy dni męki.

   Z uśmiechem na twarzy szedłem całą drogę z domu dziadzia do swojego, zajęło mi to nie całe 5 minut. Po powrocie udałem się prosto do swojego pokoju. I oddałem się w pełni serialowi, który ostatnio znalazłem.

  Po paru godzinach skończyłem, odłożyłem laptopa na swoje miejsce, a sam walnąłem się za łóżko. Spojrzałem na zegarek 20:33 nie najgorzej. Zszedłem na dół na obiadokolację, którą zrobił nie kto inny jak moja mama. Kiedy skończyliśmy jeść pomogłem jej pozmywać naczynia.

   Po jakiś 10 minutach poszedłem na górę i położyłem się. Po chwili zasnąłem.

 Po chwili zasnąłem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~1005 słów

Dwa Serca (a/b/o)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz