19. Ukryte korzenie.

20 3 3
                                    

Kazuya

-Ognia - pobladłem gdy tylko usłyszałem jego odpowiedź. Alfa... Z klanu ognia... Jest przeznaczonym Akiego? Mojemu, kochanemu przyjacielowi, którego uważam za młodszego brata. To są jakieś żarty? Przecież oni... On... Nie, muszę coś zrobić. Aki nie może się z nim związać! Na szczęście nie jest oznaczony. Między nimi do niczego nie doszło, więc jeszcze jest dobrze. Ale zaraz przecież spędzili razem ruję... Napewno między nimi nic się nie wydarzyło? Przecież jest alfą... Z... Ognistego klanu... Z tego piekielnie pojebanego klanu.

-Wszystko w porządku? - zapytał.

-Tak... To nic takiego.

-Napewno? - wtrącił Aki.

-Napewno, nie martwcie się o mnie - starałem się wymusić na sobie uśmiech.

-Nie wyglądasz wyraźnie... Napewno nic ci nie jest? - dopytywał dalej Aki.

-Napewno, a jeśli mogę spytać jak ci na nazwisko? - przeniosłem wzrok na blondyna.

-Fire - wytrzeszczyłem oczy. On jest... Synem tego skurwiela. Nie ma mowy, żeby nic się nie wydarzyło! Nie ma mowy, żeby on był przeznaczonym Akiego! To nie może być prawda! Jak? Jak on się tu znalazł? Czy... To możliwe, że dowiedział się o mnie? Nie... Przecież... Jestem omegą... Ojcu nie zależy na znalezieniu mnie. Przecież jemu to na rękę, że mnie nie ma. Publicznie jestem martwy. Tak. Kazu Fire już nie istnieje!

-Z... Tego co wiem... To... Jesteś... Następcą...

-Tak.

-Aki też, więc jak zamierzacie to pogodzić?

-Nie zastanawialiśmy się nad tym. Tak właściwie to nie chodzimy ze sobą więc...

-Coo?

-Coś taki zdziwiony- odezwał się Aki.

- Wiecie, że jesteście przeznaczonymi i nie umawiacie się!? - Całe szczęście -pomyślałem.

-No... Tak.

- Szansa na znalezienie przeznaczonego jest naprawdę nie wielka. W dodatku jesteście z innych klanów. To wogóle cud, że się znacie.

-Masz rację, ale... Sam będę decydować o swojej przyszłości i żadne przeznaczenie nie będzie mi dyktować co mam robić i do kogo mam coś czuć! - oczy Akiego błysnęły determinacją. Nigdy go takiego nie widziałem. Aż tak zmienił się przez te 5 lat. Na samą myśl uśmiech zagościł na mej twarzy. Pamiętam jakby to było wczoraj... Nasze pierwsze spotkanie.


  Bardzo nudziłem mamę o wyjście do parku, a potem na plac zabaw. Przez wzgląd na nasze pochodzenie mama przez długi czas obawiała się wychodzenia z domu.  Bała się ojca, obawiała się, że zacznie nas szukać. Bała się nie dość, że o siebie to również o mnie, szczerze to chyba nawet bardziej o mnie niż o siebie. Wiele razy powtarzała mi jak mam się zachowywać, co mówić a czego nie. Tyle razy słyszałem "Tylko uważaj, żeby nikt nie zobaczył tego znamienia" "Nikomu nie mów, że nie jesteśmy stąd, a tym bardziej, że pochodzimy z klanu ognia".  Byłem posłusznym dzieckiem, więc się jej słuchałem. Na moje nieszczęście moje znamię w kształcie płomienia znajduje się na wewnętrznej stronie dłoni. Często mama zamalowywała je korektorem lub naklejała na nim opatrunek. Robiła wszystko, żeby tylko nie wydało się, że jesteśmy z ognistego klanu. Widziałem od najmłodszych lat strach w jej oczach. Dlatego od dziecka wiedziałem jak okropny musi być klan ognia, żeby doprowadził kogoś do takiego stanu.

Dwa Serca (a/b/o)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz