18. Wizyta.

22 3 3
                                    

Aki

Z racji, że dzisiaj mam wizytę u lekarza musiałem wstać wcześnie. I to  była szatańska godzina, przynajmniej jak dla mnie. Budzik miałem ustawiony na 8:00, tak na zaś. Zważywszy na to, że z pół godziny zajmuje mi wogóle ogarnięcie co się dzieję, gdzie jestem i co najważniejsze kim jestem. Ogólnie rzecz ujmując, żeby się jakkolwiek rozbudzić.

Sato nie miał takiego problemu. Wraz z dźwiękiem budzika, otwierał oczy. Tak też było tym razem. Zaczął mnie budzić na co niechętnie, ledwie otworzyłem jedno oko sprawdzając o co chodzi. Jednak z szybkością światła je zamknąłem i mruknąłem tylko, że potrzebuję jeszcze 5 minutek. Ale każdy wie, że nigdy na 5-ciu się nie kończy. Tak więc tak jak zakładałem drzemałem tak z pół godziny, doprowadzając tym samym Sato, delikatnie mówiąc do lekkiego zdenerwowania. Ale przecież co złego to nie ja, sam się zgłosił, że w razie czego mnie obudzi. A powinien już wiedzieć, że do rannych ptaszków to ja nie należę.

Gdy już się obudziłem nastała również jedna z gorszych czynności, ogólnie wszystko co trzeba zrobić rano a można byłoby jeszcze pospać jest najgorszą rzeczą, ale cóż zrobić. Mianowicie musiałem znaleźć sobie jakiś outfit, niby mogłem to zrobić wczoraj, ale jakoś tak wyszło, że zapomniałem.

Powolnym krokiem skierowałem się w stronę szafy, byłem jeszcze zaspany i do końca nie kontaktowałem normalnie. Przetarłem piąstkami zaspane oczy, po czym otworzyłem drzwi, za którymi o dziwo był jakikolwiek porządek. Zaskoczony zjawiskiem, że szafa nie wypluwa z siebie żadnych ubrań, które mógłbym ubrać, bo bądźmy szczerzy to wielka oszczędność czasu, w szczególności rano.  Spojrzałem na Sato, byłem już bardziej rozbudzony i domyśliłem się, że to jego sprawka. Tak też było!

-Nie ma za co -rzucił uśmiechając się gdy napotkał mój przeszywający wzrok.

-Nie miałem zamiaru ci dziękować, przez twoje sprzątanie muszę sam coś wybrać, co tylko dokłada roboty - przewróciłem oczami, chodź będąc szczerym podobał mi się taki porządek, ale samemu by mi się nie chciało tego ogarniać, więc wolałem gdy panował artystyczny nieład.

-No już, już. Jeśli chcesz sam coś ci wybiorę, a ty w tym czasie możesz iść się ogarniać.

-Chyba najpierw pójdę zrobić nam śniadanie, umieram z głodu - zrobiłem smutną minkę i pomasowałem się po brzuchu.

-Okej.

Gdy Sato zabrał się za szukanie ubrań zarówno dla mnie jak i dla siebie, ja zszedłem na dół do kuchni. Dzisiaj mamy nie było w domu, więc musiałem sam przyrządzić śniadanie. I z racji, że rozpoczęła pracę w kawiarni skończył mi się dzień dziecka i wszystkie posiłki będę musiał przyrządzać sobie sam.

Postanowiłem zrobić najprostsze śniadanie jakie może istnieć, czyli jajecznicę. Aby nieco ją urozmaicić dodałem do rostrzepanych jajek parę podartych plasterków sera i szynki oraz wkroiłem średniej wielkości pomidorka.

Sato wszedł do kuchni akurat kiedy wszystko wylądowało na patelni. Ten to ma wyczucie - pomyślałem i wróciłem do mieszania zcinającej się już mieszaniny.

-Ładnie pachnie - usłyszałem zza pleców.

-No wiadomo, w końcu to ja robię i gwarantuję, że będzie pyszne.

-Dobrze wiedzieć - zaśmiał się łagodnie.

-Nie żartuję, a zresztą za chwilę się przekonasz! - powiedziałem nakładając już na wcześniej przygotowane talerze gotowe śniadanko.

-Nie wątpię - uśmiechnął się i wziął pierwszy kęs, a ja obserwowałem jego mimikę czy aby na pewno mu smakuje - Umm, Akuś to jest pyszne!

-A nie mówiłem, wszystko co zrobię jest dobre, czasami co prawda mogą być to dziwne połączenia, ale grunt, że smakuje.

Dwa Serca (a/b/o)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz