5. Zaplanowana przyszłość?

55 4 6
                                    

   Już dzisiaj koniec egzaminów. Wreszcie nastał ostatni dzień. Spokoju witaj! Cieszyłem się na samą myśl, że to koniec tego pierdolnika. Dzisiaj angielski więc nie ma stresu. Jako, że jestem następcą znam różne języki.

   Po ogarnięciu się wyszedłem jak zawsze, idąc sobie spokojnie wolnym spacerkiem, bo przecież kto się śpieszy ten się diabeł cieszy, co nie?

  Przechodząc obok parkingu przy szkole zauważyłem tego samego czerwonego merca co wczoraj, dokładnie tego, który należał do blondwłosej alfy. Szkoda, że nie zapytałem go o imię... Ciekawe co tak wogóle robi znowu pod moją szkołą.

— Hejka znów się spotykamy, Aki- zaczął, skąd on wie jak mam na imię? Aa pewnie dziadzio mu wczoraj powiedział.
— Hej - przywitałem się
— Zastanawiasz się pewnie po co tu jestem.
— Tak.. znaczy yhyhm czemu niby miałoby mnie to obchodzić? - kurde ale się wkopałem.
— Możesz próbować to ukryć, ale ja i tak to zauważę.
— Ciekawe.
— Otóż jest taka sprawa,musisz dzisaj jechać ze mną do wodza.
— Po co? - zdziwiłem się
— Musimy ci coś wytłumaczyć.
— Okej? A co takiego?  - zapytałem
— Dowiesz się po egzaminie!
—Dlaczego? Dlaczego nie możesz powiedzieć mi teraz? - dopytywałem, na co tylko rzucił mi wymowne spojrzenie i już wiedziałem, że z nim nie wygram.
— Oj no dobra. To idę! - powiedziałem kierując się w stronę sali.

    Po napisaniu najszybciej jak tylko mogłem wybiegłem z sali, kierując się w stronę wyjścia, gdzie jak mniemam czekał blondyn. Tak też było, przekraczając za próg szkoły ujrzałem alfę. Pośpiesznie podbiegłem do niego i zapytałem:

— O co chodzi?
— Wsiadaj -wskazał na swojego czerwonego mercedesa— wszystkiego dowiesz się na miejscu.
—Ale...!?
— Nie ma żadnych 'ale' wsiadaj i nie marudź - przewrócił oczami blondyn

  Nie mając za dużego wyboru wsiadłem do auta. Zapinając pasy po czym spytałem:
—Zdradzisz mi chociaż swoje imię?
— Ah tak jeszcze tego nie wiesz. Mam na imię Sato - uśmiechnął się, a ja sam rozpływałem się to widząc. Wyglądał tak... uroczo? Jak ktoś może być jednocześnie tak przystojny i tak uroczy?

Poklepałem się rękami po policzkach na co Sato dziwnie na mnie spojrzał. Jego wyraz twarzy wyglądał jakby był zaciekawiony co się właśnie tutaj odpierdziela jak i ledwie mógł powstrzymać śmiech widząc moją  lekko zaczerwienioną twarz.

Nim się oglądneliśmy znajdowaliśmy się pod domem dziadzia. Kiedy tylko zobaczył czerwonego mercedesa parkującego zaraz koło budynku wyszedł z niego.

—Co ty tutaj robisz? - zapytał zdenerwowany jak  — Przecież ci powiedziałem, że nic z tego nie będzie! Napewno nie Aki!
   Pewnie chodzi o wczorajszą rozmowę -pomyślałem, ale co to ma wspólnego ze mną?

—Ale... Zresztą niech Aki zdecyduję - stwierdził po zastanowieniu się Sato po czym spojrzał w moją stronę.
—Aki, kochany ten oto tutaj alfa chce... Wziąć z tobą ślub. Ja... Nie chcę się stracić. Jak wiesz mam już swoje lata i to ty musisz odziedziczyć wioskę, wiesz jaki jest twój ojciec on... On nie może dojść do władzy! Dlatego... Cokolwiek zdecydujesz, musisz tu zostać! - oznajmił wódz z widocznym zmartwieniem. — A obawiam się, że jeśli wyszedłbyś za niego za mąż, pojechałbyś do klanu ognia.
   
   Sato nic się nie odezwał, popatrzył tylko na mnie wyczekując jakiejkolwiek decyzji. Ja sam byłem tak bardzo w szoku, że taka hotówa chce się ze mną hajtnąć, że zaniemówiłem. Po chwili zagubienia odzystałem swój zdrowy rozsądek. Przecież dopiero się poznaliśmy, on musi mieć w tym jakiś cel.

—Aki? - Odezwał się w końcu blondyn. — Jaka jest twoja decyzja?

— Ja... Jak ja mogę już decydować o czymś tak ważnym! Dopiero co kończe gimnazjum! I... I ja cię wcale nie znam! - niemalże wykrzyczałem to na całą wioskę.

Dwa Serca (a/b/o)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz