•8•

5.4K 124 56
                                    

Nadeszły święta, które Damon spędził w towarzystwie brata i jego rodziny, siostry i rodziców, Moran wrócił na nie do rodzinnego domu, do Kanady.
Mimo dużego towarzystwa szatyn czuł, że brakuje mu Vanessy.
Nadszedł Sylwester, a zdrowie psychiczne mężczyzny z dnia na dzień było coraz gorsze. Odette - jego siostra - wprowadziła się do niego, aby móc chronić go przed głupimi rzeczami jakie był w stanie zrobić.
Później były walentynki, a Damon mimo, że śmiał się, że obchodzi Dzień Singla, było widać, że cierpi.
Wakacje, rocznica odejścia szatynki, kolejne święta. Dla Damona każdy dzień wyglądał tak samo.
Całe jego życie było błędnym kołem. Każdy dzień zaczynał od przemyśleń, czy chce wstać i zmierzyć się z samym sobą.
Cztery lata po odejściu Vanessy i bez żadnego znaku po niej, szatyn zaczął żyć własnym życiem.

- Chciałabyś ze mną pojechać do mojego wspólnika? - zapytał Odette, robiącą kawę.

- Co ja bym tam robiła? - nie bardzo chciała słuchać nudnych rozmów jej brata i obcego faceta.

- Ma narzeczoną i córeczkę - odparł szatyn, widząc zmianę wyrazu twarzy siostry.

- Kiedy jedziemy?

Szatyn zaśmiał się i powiedział, że jadą za trzy godziny.

- Pamiętaj, żeby nie wchodzić do dwóch pierwszych pokoi! - krzyknął gdy jego siostra pięła się po schodach na piętro.

- I tak zamknąłeś drzwi na klucz! - odkrzyknęła.

Te dwa pokoje były jego świątynią. Ostatnimi pamiątkami po kobiecie, która odmieniła jego życie.
Obiecałem jej, że będziemy razem. Nie dotrzymałem tej obietnicy.
Zdołował się, ale odsunął nieprzyjemne myśli. Nie chciał o nich rozmawiać. Nie lubił mówić o uczuciach. Zwłaszcza swoich. Tylko Vanessa potrafiła to z niego wyciągnąć.

- Wychodzimy już? Chcę poznać to maleństwo - powiedziała podekscytowana Odette. Damon kiwnął głową i wyszli.

Jechali pół godziny. Dojechali do białej posiadłości. Była bardzo duża, ale pierwsze co rzucało się w oczy to to, że była całkowicie biała. Drzwi, ściany, okna. Nawet kwiaty w ogrodzie.

- Trochę to creepy. Ta cała biel - stwierdziła Odette.

Damon zapukał do drzwi. Otworzył je mężczyzna w białym garniturze, wysoki blondyn o niebieskich oczach.
Wpuścił ich do swojego domu i pokazał drogę do stołu.
Chwilę później po schodach zeszła wysoka kobieta o sylwetce klepsydry, w krótkich, czarnych włosach, o szarych oczach. Ubrana była w biały top, szerokie spodnie w tym samym kolorze, podkreślone paskiem ze złotym logo.

- Nie mówiłeś, że mamy dzisiaj gości - powiedziała podchodząc do szatyna i jego siostry - Jestem Vanessa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Nie mówiłeś, że mamy dzisiaj gości - powiedziała podchodząc do szatyna i jego siostry - Jestem Vanessa. Miło mi poznać.

- Jestem Odette, a to mój brat... - zaczęła szatynka, ale przerwał jej właścieciel domu.

Life In MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz