•25•

1K 18 15
                                    

Następny dzień był bardzo nerwowy. Spotkanie z całą rodziną napawało Vanessę szczęściem, ekscytacją i stresem jednocześnie. Szukała w swojej garderobie ubrań, które mogła na siebie założyć na czas lotu oraz ubrania, w które przebierze się na miejscu. Zadanie nie było łatwe, bo kobieta miała zdecydowanie za dużo ubrań i sama potrafiła się do tego przyznać.
Jej rozważania przerwał Damon, który wpadł do pomieszczenia jak huragan.

- Mam dobrą wiadomość. Możesz wziąć ze sobą więcej ubrań, bo zostajemy w domu rodziców na tydzień - powiedział szczęśliwy, ale reakcja, jaką otrzymał od narzeczonej, była zupełnie inna od tej, jaką chciał otrzymać.

- Tydzień pod jednym dachem z twoim oceniającym ojcem ma być dobrą wiadomością? Teraz muszę jeszcze bardziej się zastanowić co wziąć, żeby się mu nie narazić.

Damon dopiero teraz zauważył jak bardzo zakorzenione jest w brunetce poczucie bycia gorszą. Według każdego członka rodziny była chodzącą pięknością, która świetnie wygląda we wszystkim, czego zazdrościła jej żeńska część familii. Jednak ona tego nie zauważała. Nie potrafiła zaakceptować swoich zalet, które stale obracała w wady, co pogłębiało jej załamanie.

- Na dodatek czuję się jak wieloryb. Jestem coraz grubsza przez tą ciążę i coś, co było na mnie dobre trzy miesiące temu będzie nieodpowiednie jutro, czy nawet dzisiaj - westchnęła przeciągle i w końcu zaczęła pakować ubrania.

Pakowała je wręcz na oślep, bo nie miała już siły, by walczyć ze samą sobą. Takie walki są najcięższe, gdy są w tobie dwie przeciwne sobie strony. Jedna ze stron Vanessy mówiła jej, że będzie olśniewać, ale ta strona zdecydowanie przegrywała z negatywnie oceniającą osobowością szarookiej.
Damon widział to wszystko i był bezsilny. Jedyne co mógł zrobić to podejść i przytulić brunetkę, dając jej do zrozumienia, że nie jest z tym wszystkim sama, i że zawsze będzie mogła na niego liczyć, czy to w wyborze ubrań do samolotu, czy w czymś poważniejszym.

- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - zapytała, gdy wreszcie uporali się z bałaganem i problemem brunetki.

- Zamęczyłabyś samą siebie. Ale na szczęście twój książę z czarnego Audi R8 potrafi wyciągnąć cię z najgłębszych czeluści twojej głowy i myśli - odparł, wypinając dumnie pierś, jakby podkreślał swoje słowa.

Vanessa zaśmiała się jedynie, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem jak wiele mogło ją jeszcze zadziwić u boku jej narzeczonego.

- Czasami zapominam, że wciąż jesteś nieobliczalnym mafiosem - skomentowała i wstała, składająć krótki pocałunek na jego policzku i udała się do dziewczynek, które również musiały spakować się na tygodniowy wyjazd do dziadków.

Gdy już uporała się z zapełnieniem walizek córek, co było zdecydowanie łatwiejsze niż pakowanie samej siebie, zawołała Damona, który włożył torby do bagażnika samochodu, którym jechali na lotnisko. Ich prywatny odrzutowiec czekał tam od wczoraj, więc nie było problemu, że się spóźnią.

- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę dziadków - odezwała się Blanca, która siedząc na tylnej kanapie planowała wszystkie zabawy z Hugo, Zarią i Runem.

Uwielbiała towarzystwo swoich kuzynów i bardzo jej ono odpowiadało. Mimo, że miała dopiero osiem lat, potrafiła docenić to, co dostała od życia w zamian za wszystko, co znała wcześniej.
Dziewczynka wychowywała się w biedzie, a później na dodatek straciła biologicznych rodziców i jedynego brata. Życie w tak młodym wieku pokazało jej jak okrutne potrafi być. Jednak na miejsce dawnego spokoju jaki znała weszła Vanessa, która zburzyła jej mur. Wprowadziła tam także Damona i Laylę - najlepszą młodszą siostrę jaką można sobie wyobrazić. Jakby tego było mało, miała teraz wszystko, czego by zapragnęła, bo pieniądze w jej nowej rodzinie nie były problemem. To wszystko było bardzo pokręcone, ale Blanca była wdzięczna losowi. Za wszystko, bo dzięki temu była sobą. Szczęśliwą dziewczynką, która doświadczała szczęśliwego dzieciństwa.

Life In MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz