•34•

883 14 41
                                    

Bliźnięta urodzić miały się we wrześniu, jednak przez komplikacje spowodowane zbyt częstym stresem sprawiły, że Vanessa trafiła do szpitala miesiąc wcześniej. Sytuacja ta sprawiła, że Damon był przerażony. Podczas gdy jego żona leżała w sali szpitalnej na podtrzymaniu, on przeszedł więcej niż niejeden pielgrzym.

Moran podpowiedział przyjacielowi, żeby ten przeniósł szarooką do szpitala prywatnego. Ten bez zastanowienia przystał na tę propozycję.

Vanessa na poród długo czekać nie musiała. Ze względu na ciążę bliźniaczą, wcześniactwo dzieci i komplikacje w trakcie ciąży, kobieta poddana została cesarskiemu cięciu.

Damon, gdy tylko zobaczył swoje dzieci w jego oczach pojawiły się łzy. Nie miał okazji towarzyszyć swojej żonie w trakcie narodzin Layli, Blanca była adoptowana, a Owen odszedł zbyt szybko. W głowie mężczyzny pojawiły się miliony pomysłów na imię dla dzieci. Jednak całą tą sielankę zepsuła starsza położna, którą Damon miał okazję zobaczyć na swoim ślubie.

W jego głowie zapaliła się czerwona lampka, gdy kobieta odebrała mu możliwość wejścia do sali z inkubatorami.

Brunet poprosił jednego ze swoich pracowników, aby pilnował sytuacji, chociażby przez ścianę. On sam udał się do śpiącej szarookiej. Zaśmiał się pod nosem, gdy zobaczył niezłomną kobietę, która teraz bez makijażu, po porodzie wyglądała na taką delikatną i bezbronną. Przewinęła mu się przez głowę myśl, że to jest widok, który kocha. Naturalna, bezbronna, delikatna Vanessa Ramiréz.

- Gratulacje. Zostałeś ojcem - powiedział ktoś za nim oschłym głosem.

- Już nim byłem - odparł brunet szeptem, nie odwracając się do rozmówcy.

- Och, jakie to poruszające. Nie wiem co moja córka widziała w kimś takim jak Sailor. Nie wiem też, co moja wnuczka widzi w kimś takim jak ty Ramiréz.

Damon słysząc to obrócił się gwałtownie, a to co zobaczył prawie zwaliło go z nóg. Starsza położna, kobieta, która nie zaproszona pojawiła się na ślubie podawała się teraz za babcię Vanessy. Przełknął rosnącą gulę w gardle, ale nie był w stanie wypowiedzieć chociaż słowa.

- To dobra dziewczyna. Wprowadzasz ją na złą drogę. Budzisz w niej geny jej obrzydliwego ojca - kontynuowała kobieta.

- Nic pani o mnie nie wie - zarzucił jej brązowooki.

- Wiem wszystko. O tobie, o twojej rodzinie, o mojej wnuczce.

- Co ma pani na myśli?

- Wiem, w jaki sposób skrzywdził ją jej ojciec, choć nie mówiła tego prawie nikomu. Wiem, że tego twojego przyjaciela uważa za "brata z innej matki". Wiem, że adoptowaliście dwoje dzieci, a jedno z nich zostało postrzelone. Wiem, że ją kupiłeś...

- Skąd pani to wie - gula w gardle Damona urosła do niemożliwie wielkich rozmiarów. Nikt przecież oprócz Morana i tego całego Stanleya nie wiedział.

Obejrzał się za siebie, aby spojrzeć na Vanessę, która wciąż pogrążona była we śnie. Wyszedł z sali razem ze starszą kobietą. Brunetka nie mogła dowiedzieć się, że za nią zapłacił.

- Jesteś dla mojej wnuczki niebezpieczny. Rozumiesz?!

- Ma pani na myśli niebezpiecznie przystojny?

- Zrozum, że z tobą nie czeka jej nic dobrego. Cały czas przez ciebie cierpi. Dzieci też nie uchodzą z tych wszystkich chorych sytuacji bez szwanku.

- Niech pani nie miesza się w nasze życie - twardo zaznaczył brunet, ale w jego oczach starsza kobieta dostrzegła ból i słabość.

- Jeśli chcesz ich dobra, pozwól im odejść - powiedziała i odeszła. Jak nigdy nic.

Następny dzień także nie był zbyt kolorowy. Vanessa rozchorowała się. Cały dzień przespała i jedyne co robiła to czasem budziła się, aby pójść do toalety. Nawet nie jadła, przez co wyglądała jak wrak człowieka.

Z tego też powodu to właśnie na Damona spadł obowiązek wybrania imion dla dzieci - Melissa i Liam.

Lucas, Moran i Charles czuwali przy nim, aby on sam się nie rozpadł. On w przeciwieństwie do żony nie spał w ogóle. Przesiadywał cały czas przy jej łóżku, przez co troje jego przyjaciół musiało dzielić się na zmiany, aby pilnować posiłków przez niego spożywanych. Musieli dbać, aby choć raz na jakiś czas poszedł przewietrzyć głowę. Poddali się z namawianiem go na kąpiel. Damona wykańczała myśl, że jest bezsilny.

Oliwy do ognia dolał lekarz, który postanowił ten moment wybrać na przekazanie najgorszych wieści jakie brunet mógł usłyszeć. Całe jego życie legło w gruzach.

- To pan jest mężem pani Vanessy Ramiréz, prawda? - zapytał delikatnie osiwiały mężczyzna.

Damon czuł, że to nie będzie nic miłego już na początku tej rozmowy. Wywnioskował to z tonu lekarza i jego współczującej miny. Brązowooki poczuł jak na jego sercu osiada coś bardzo ciężkiego. Jak kamień. Zdołał tylko delikatnie kiwnąć głową, ale lekarz tego nie zauważył, więc odchrząknął.

- Tak, to prawda. Coś się dzieje, panie doktorze?

- Chciałbym bardzo mocno przekazać dobre wieści. Jednak obawiam się, że nie jestem w stanie - przeciągał mężczyzna, próbując zdobyć się na odwagę, aby powiedzieć stojącemu przed nim brunetowi prawdę.

Damon był mu za to w pewnym sensie wdzięczny. Jakby na to nie patrzeć chronił go przez te ułamki sekund przed czymś, co miało go zniszczyć. Przed czymś, co miało być jego osobistą zagładą i potwierdzeniem słów babci Vanessy.

- Proszę powiedzieć. Niech nie trzyma mnie pan w takiej niepewności - błagał.

Life In MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz