Róże

457 25 23
                                    


Wieczór minął mi jak każde inne z Ashley. Wychodząc z prysznica zaskoczyła mnie kieliszkiem czerwonego jak krew wina mimo, że do hotelu wróciłam podpita. Wydarzenia z tego dnia na tyle mnie przybiły, że nie pogardziłam i wzięłam trunek do dłoni. Poszłyśmy na jej łóżko i wskoczyłyśmy pod ciężką i ciepłą kołdrę. Blondynka włączyła nasz ulubiony serial, oglądałyśmy go wtulone w siebie. Powieki z godziny na godzinę stawały się coraz cięższe, a ja pogrążyłam się w krainie snów. 

— Wiem, że coś jest nie tak. — to były ostatnie słowa jakie usłyszałam tego wieczoru z ust mojej przyjaciółki. Głaskała mnie po głowie bawiąc się moimi długimi, brązowymi włosami. Spałam jak małe dziecko, a nawet głośne samochody i turyści nie zbudzili mnie z głębokiego snu. Obudziłam się koło godziny dziesiątej, przecierając oczy. Poczułam jak zaschnięta ślina skleiła mi usta, a w buzi mam strasznie sucho. Obróciłam się w drugą stronę nigdzie nie widząc przyjaciółki. Zdziwiłam się nieco bo to ona zazwyczaj jest śpiochem, a ja rannym ptaszkiem. Bez zbędnego przedłużania podniosłam się z łóżka, dążąc w stronę kuchni. Od razu uderzył mnie przyjemny zapach parzonej kawy.

— Niesamowite. Ashley, Ty gotujesz? — roześmiałam się, podchodząc bliżej.

— Zjesz za chwilę. Zobacz co na Ciebie czeka w korytarzu. — puściła mi oczko, a ja nieco się zaskoczyłam. Z ciekawością pobiegłam w stronę korytarza. Tuż przy drzwiach leżał ogromny bukiet czerwonych róż. Wyszczerzyłam oczy podsuwając tuż nad nie nos. 

— Pięknie pachną. — powiedziałam po cichu. 

— Od kogo? — spytała z dumą Ashley. Zakopana w nich była biała karteczka. Przeczytałam ją na tyle cicho by dziewczyna nie usłyszała. 

~ Mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie, Aurora. ~ 

Nigdzie nie było podpisu nadawcy, lecz z łatwością zorientowałam się, że mógł to być facet, który wczoraj zaprosił mnie na imprezę.

— Kylian. — odpowiedziałam pewnie.

— Widzisz! Mówiłam, że powinnaś dać mu jeszcze jedną szansę. Oh, jak ja bym chciała dostać od kogoś kwiaty. Jaki romantyk! Drugiego takiego na pewno nie spotkasz! — mówiła zafascynowana, a ja wpatrywałam się w pismo na kartce. Zupełnie nie przypominało pisma Mbappe, lecz pewnie mi się tylko wydawało. 

— Masz rację. — odwróciłam się w jej stronę.

— Słodki jest. — dodałam i uśmiechnęłam się słodko, zanosząc bukiet do pokoju. Przy okazji wzięłam telefon zauważając, że na Instagramie dzwoni do mnie Kylian. Odebrałam - odważny krok, ale skoro w grę wchodzą kwiaty to czemu nie?

— Cześć Aurora. — przywitał się, włączając kamerkę. Zrobiłam to samo.

— Kylian. — uśmiechnęłam się. 

— Idziemy niedługo na kręgle. Dasz się zaprosić? — spytał z pewnością w głosie. Zastanawiałam się przed dłuższą chwilę czy na prawdę chcę ciągnąć tą relację. Doszłam do konkluzji, że na prawdę jest w moim typie. Gentelman o złotym sercu, w dodatku romantyk. Jest niezwykle radosny i inteligentny. Kogoś takiego mi potrzeba. 

— Chętnie. Z kim idziemy? 

— Z Neymarem i Bruną. Wydawało mi się, że rozmawiałaś z nim wczoraj więc zdecydowałem się ich zaprosić. — przyznał biorąc łyk coli. Wystraszyłam się słysząc to cholerne imię. Na początku chciałam zrezygnować, a potem zrozumiałam, że zranię go tym. A nie chcę tego robić. 

Francuska miłość TOM 1│Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz