Modlitwa

327 17 4
                                    


Nigdy tak na prawdę nie miałam prawdziwych przygotowań do świąt, a Wigilia w moim domu nie istniała. Tak samo jak każde inne święto, na przykład Wielkanoc. Jako małe dziecko bardzo chciałam ubrać choinkę, ugotować z mamą pyszny barszcz, czy otworzyć prezenty. Rówieśnicy ozdabiali domy kolorowymi światełkami wtedy, kiedy ja płakałam, by tata zostawił mamę w spokoju. Zawsze powtarzałam "uderz mnie, nie mamę.", lecz nie mogłam liczyć na to, by moje słowa zostały wysłuchane. Wigilię więc spędzałam zamknięta w czterech ścianach, pisząc wszystko co czuję w kolorowym pamiętniku z księżniczkami Disneya. 

Dzisiejszego dnia zrobiliśmy na prawdę wiele. Pomogłam Nadine ugotować Wigilijne potrawy, a Neymar razem z Rafaellą ozdobił dom. Przy okazji zrobiłam trochę porządków, na ostatnią chwilę. Umyłam okna w salonie, a tysiąc razy zapakowałam i wypakowałam zmywarkę. Brazylijczyk co dziesięć minut upewniał się, czy aby na pewno nie jestem przemęczona oraz proponował mi chociaż półgodzinne drzemki. Mimo to trzymałam się na prawdę świetnie, a kolejna partia pierniczków czekała na włożenie do piekarnika.


*


Następnego dnia, koło godziny szesnastej, zdecydowaliśmy z Juniorem, że to czas, by ubrać choinkę. Wyciągnęliśmy z garażu pudła z potrzebnymi rzeczami, przy okazji biorąc te, które zakupiliśmy dwa dni temu. 

— Więc co robimy? — spytałam bawiąc się dłońmi. Stałam przed ogromnym, kilkumetrowym, zielonym drzewem, które czekało na świecące dodatki. Mężczyzna przyniósł drabinę, a ja przez ten cały czas wpatrywałam się w jego ruchy.

— Zajmę się górą, Ty weź dół. W porządku? — podał mi jedno z pudeł, a potem wszedł po drabinie. Spojrzałam w górę. 

— Zabijesz się tam. 

— Nie musisz się o mnie martwić, jestem niesamowicie silny. — puścił mi oczko, śmiejąc się. Chciał napiąć mięśnie, więc puścił się na sekundę drabiny. O mało co nie spadł, więc szybko się jej złapał.

— Cholera! Ney, nie bądź nierozważny. — pokręciłam głową, a w moich oczach widniał stres oraz czułość. — Chcę Cię żywego. — przygryzłam wargę, wyjmując ze swojego pudła złote światełka i masę czerwonych bombek różnych kształtów. Wszystko powiesiłam na choince, a kiedy skończyłam cały dół, zerknęłam na górę. Ona także była już skończona. 

— Brakuje jednej rzeczy. — stwierdził, drapiąc się po brodzie. — Dasz radę tu wejść?

— Zwariowałeś? — wyszczerzyłam oczy, a ten zaczął powoli schodzić. 

— Pomogę Ci. — uśmiechnął się, łapiąc mnie za dłoń. Zaciągnął mnie na drabinę. — Wejdź pierwsza, ja tu cały czas pod Tobą jestem. Pamiętaj, że przy mnie nic Ci się nie stanie. — mówił cicho, a ja zaczęłam wchodzić po szczebelkach drabiny.

— Mówiłam już, że mam lęk wysokości? — uniosłam jedną brew, spoglądając w dół, co było dużym błędem. — Zdecydowanie mam. — zaczęłam iść szybciej, w końcu będąc na samej górze. Neymar cały czas był pode mną, a kiedy postawiłam nogę na najwyższym szczebelku, złapał mnie jedną dłonią za pośladki, a drugą za talię. 

— Dlaczego chciałeś żebym tu weszła? — spytałam, przełykając ślinę, po tym jak poczułam jego dotyk na swoim ciele. Zawsze był taki ciepły i delikatny. Nie odpowiedział na moje pytanie, a sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej dużą gwiazdę. 

Francuska miłość TOM 1│Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz