Impreza

304 24 5
                                    


Pomimo tego, że czekała mnie dziś ciężka rozmowa z Ashley, wstałam z dobrym humorem. gdy tylko zobaczyłam śpiącego mężczyznę to na mojej twarzy pojawił się ogromny, szczery uśmiech. Chciałabym mieć taki widok z rana codziennie. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, ziewając cicho. Zeszłam z łóżka, a potem podeszłam do szafy, otwierając ją. Ledwo co nie wysypały się z niej wszystkie torby, których jeszcze nie zdążyłam rozpakować. Wzięłam czarną koronkową bieliznę i w tym samym kolorze bluzkę na ramiączkach. Do tego doszły niebieskie jeansy i złote kolczyki w kształcie małych serduszek. Usiadłam przy biurku, odsłaniając przy okazji rolety. Wpuściłam dużo słońca zauważając, że pada śnieg. Wzięłam do dłoni kosmetyczkę i tym razem zdecydowałam się na lekki makijaż. Nałożyłam krem nawilżający, a pod oczy korektor. Wklepałam go gąbeczką, a potem nałożyłam róż na policzki oraz wytuszowałam rzęsy. Gdy skończyłam swój makijaż, ruszyłam do kuchni by przyrządzić potrawę o której wczoraj mówił mi Kylian. 

Otworzyłam lodówkę, widząc ledwo dwa rodzaje mięsa i kilka warzyw. Zdecydowanie będzie to najbiedniejszy rosół jaki kiedykolwiek robiłam, ale na kaca pomoże. Włączyłam telefon i zaczęłam wykonywać wszystko co było w przepisie. Zrobienie tego dania trwało dosyć krótko, gorzej z gotowaniem. Zdążyłam jednak na czas bo gdy akurat był gotowy, do kuchni weszła Ashley.

 — Cześć. Jak się spało? — spytałam mieszając zupę. 

— Dobrze. — wzruszyła ramionami zaglądając do garczka.

— Jesteś znakomitą kucharką, ale to nie wygląda smacznie. — przyznała klepiąc mnie po plecach.

— Nic innego bym nie zrobiła. Zajrzyj do lodówki. — powiedziałam przez zęby, a przyjaciółka otworzyła lodówkę.

— Faktycznie. Przydało by się zrobić jakieś zakupy. — westchnęła, a potem zamknęła drzwiczki. Usiadła przy stole, wyciągając swoją komórkę.

— Gdzie wczoraj byłaś? — odezwała się nagle.

— Co? — zdziwiłam się. Nagle przeszedł po mnie nieprzyjemny stres, choć jeszcze nie wiedziałam o co dokładnie chodzi.

— Obudziłam się w nocy, a Ciebie nie było. — wyjaśniła, a między nami zapadła głucha cisza. Co jej powiedzieć? Nie mogłam przecież powiedzieć prawdy, złamało by to ją. 

— Poszłam zapalić. — odpowiedziałam wyciągając trzy miski.

— Ty palisz? — spojrzała na mnie przerażona.

— Zaczęłam. — nalałam zupy do każdej z misek. — Wiem, że nie powinnam, ale to pozwala mi się odstresować. — dodałam. 

 — Aurora. Mów mi gdy coś jest nie tak, dobrze? I odstaw to świństwo. Tylko Ci zaszkodzi. — mówiła czule, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku. Jedną z misek postawiłam przed nią, a kolejne obok niej. 

— Jasne. — uśmiechnęłam się pod nosem. Ashley była momentami chamska i niesamowicie niecierpliwa, ale to wciąż moja Ashley. Jest najlepszą przyjaciółką pod słońcem. Nigdy nic przede mną nie ukrywała i w przeciwieństwie do mnie zawsze mówiła prawdę. 

W tym momencie do pomieszczenia wszedł Neymar, jedynie w bokserkach ale to zawsze coś bo zazwyczaj śpi nago.

— Ooo, kto nam tutaj wstał? — zagryzłam policzki od środka.

— Jest czternasta. Pobiłeś nawet rekord Aurory, a to niesamowity śpioch. — przyznała blondynka, wpatrując się w niego jak obrazek. Była zakochana. Okropnie zakochana, ale nie miałam jej tego za złe. Przynajmniej jest szczęśliwa.

Francuska miłość TOM 1│Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz