XIII

1K 66 43
                                    


- Okej, spokojnie - powiedział trzymając ręce do góry.

- Spokojnie?! Po co ty wzmacniasz te plotki? Dobrze wiesz, że tego nienawidzę! Na osobności to się znosi ale nie przy ludziach! Co ci odbiło?

- Ratuje ci dupę, już mówiłem - zaczął. - Wiem kim jesteś.

Stanąłem jak wryty. Staliśmy w milczeniu dobre kilka minut zanim coś powiedziałem.

- Co? - Zapytałem głupio.

- Psinco - odpyskował. - Jesteś sprawny, dobrze zbudowany, wszystko aż za bardzo słyszysz, jesteś bardzo zwinny... - zaczął wymieniać szeptem.

- Hej, poczekaj! Skąd niby wziął ci się ten słuch?

- Sprawdzałem cię kilka razy i zawsze się odwracałeś, a zwykły człowiek nie usłyszałby szeptu z odległości kilku metrów na skateparku gdzie jest pełno ludzi. 

- Och.

- Dasz mi założyć w weekend strój Spidermana gdy ty gdzieś będziesz na mieście, najlepiej gdzieś gdzie jest pełno ludzi. Wtedy zobaczą, że nim nie jesteś i dadzą ci spokój.

- Ale po co to trzymanie za rękę?

- Bo ludzie gadają, że jesteś albo Spidermanem albo moim chłopakiem, więc chyba to wolisz co nie?

- Wiesz, że to było niepotrzebne? Mogłeś po prostu przebrać się za Spidermana i tyle. A tak wzmocniłeś plotki o nas!

- Coś za coś, Pete - uśmiechnął się cwaniacko. - Będziesz moim chłopakiem przez kilka tygodni, a gdy laski dadzą sobie spokój, bo uznają mnie za geja to zerwiemy ten niby związek. Uznajmy to za taką platoniczną przyjaźń. 

- Ehhh... Niech będzie. Z dwóch plotek lepsza jest ta wersja.

- Z logicznego punktu widzenia tylko jedna jest plotka, a teraz chodź mój chłopaku, odprowadzę cię do szkoły - zaśmiał się i złapał mnie za rękę.

Im bliżej szkoły tym więcej było ludzi, a im więcej ludzi tym więcej gapiów. Nawet nie doszedłem do szafki, a już chciałem by był koniec lekcji. Marzyłem wręcz o tym, a najbardziej o tym by nie spotkać Flash'a. Otworzyłem szafkę, a Pietro oparł się o pobliską. Widziałem jak niespodziewanie ludzi przybywa, którzy chcieli jak najwięcej wyłapać, by potem opowiedzieć to innym lub sprzedać prasie i wiadomością. 

- O której kończysz?

- O czternastej.

- Będę czekać na ciebie pod szkołą i pójdziemy coś zjeść na mieście, pasuje?

- Spoko pomysł - odpowiedziałem wkładając książki do plecaka. 

- To do zobaczenia - dał mi szybkiego buziaka w policzek i już go nie było.

Obstawiam, że byłem zarumieniony jak piwonia. Ten plan miał wiele minusów, ale był jeden ogromny plus dla którego było warto. Chociaż nie będę już miał tyle spokoju i nie będę niewidzialny to Spiderman będzie dalej anonimowy. Zamknąłem szafkę i założyłem kaptur na głowę. Słyszałem przez mój wyostrzony słuch jak dziewczyny mówią, że jestem szczęściarzem i zastanawiały się czy jesteśmy bi, bo były spory pomiędzy nimi, który z nas jest ładniejszy. Nigdy nie spodziewałem się, że będę obiektem westchnień. Rozumiem, że dziewczyny wzdychały do Spidermana ale nigdy nie do mnie. 

- Parker! - No tak, Flash mi nie da spokoju dopóki o nim znowu nie będzie głośniej. - Nie dość, że sierota to jeszcze gej? 

- Masz jakiś problem, Flash? - Westchnąłem. Postanowiłem, że więcej nie będzie mną pomiatał. Po prostu nie użyje na nim całej siły, a nikt nie powie od razu, że jestem Spidermanem.

Wrong number -Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz