XXIX

383 31 11
                                    

*Peter*

Obudziłem się przytulając Pietra. Niezręcznie byłoby trochę gdyby i on się teraz obudził. Powoli uwolniłem się i poszedłem do łazienki zgarniając jakieś ubrania. Jak na początek maja było wyjątkowo ciepło więc uznałem, że dobrze będzie wybrać się z Shuri na lody. Może jeszcze Wanda z Pietro się zgodzą?
Gdy wyszedłem z łazienki ten nadal spał w najlepsze. Wywróciłem oczami i poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie, bo nie będę czekać aż królewna łaskawie wstanie i ruszy tą leniwą dupę. Spotkałem tam łucznika, który robił naleśniki, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się. Już prawie zapomniałem, że mam z nim pogadać.

- Hej młody chcesz naleśniki? - Zapytał wskazując chochelką na patelnię.

- Pewnie czemu nie - usiadłem przy wyspie kuchennej by nie przeszkadzać.

- A właściwie jak już tu jesteś.. Przemyślałeś moją propozycję na temat lekcji łucznictwa? - Ocho czyli się zaczyna. Wczoraj jakoś dużo nie myślałem o tym co mu powiedzieć. Chyba trzeba będzie stawiać na prawdę. W sumie Clint nigdy by się nie wygadał z czyjejś tajemnicy to czemu mu nie odpowiedzieć na kilka pytań? Może dodatkowo będzie mnie krył jeśli ktoś będzie coś podejrzewał. Westchnąłem. Coraz trudniej ukrywać to wszystko przed avengersami i ich czujnymi oczami.
Gdy dostałem przed sobą wielki talerz naleśników zacząłem grzebać w nim widelcem by dodać sobie trochę czasu na ułożenie tego wszystkiego. Westchnąłem po raz kolejny i spojrzałem zrezygnowany na pana Bartona.
Barton nie zgrywaj się
Coś mi zaświtało w głowie, takie jakby przeczucie? Zawsze było gdzieś z tyłu głowy. Tak jak wtedy na spotkaniu z Lyanem, MJ i Nedem. Uznałem, że warto mieć coś w zamian nawet jeśli odpowiedź będzie nie taka jaką bym chciał dostać.

- Okej - przerwałem milczenie i na chwilę znowu pogrzebałem w jedzeniu, by zaraz spojrzeć na Clinta. - Mogę spróbować, ale nie rób sobie nadziei, że będę miał idealnego cela za pierwszym razem.

- Yhm ta jasne, pewnie trafisz lepiej niż ja - zaśmiał się, ale widać było tą skrywaną ekscytację. Teraz wiem dlaczego domownicy uważali go czasem za duże dziecko. Pani Laura musiała mieć ręce pełne roboty przy piątce dzieci plus jednym jako jej mąż.

- Lepszym od ciebie być się nie da - powiedziałem wpychając sobie do buzi jedzenie.

-  Co powiesz na strzelanie jako twój dzisiejszy trening? Moglibyśmy najpierw..

- Co tam chłopaki ustalacie? - Do kuchni weszła Natasha trzymając butelkę wody. Chyba była po porannym treningu.

- Pete chce się nauczyć strzelać z łuku, więc zaproponowałem mu to jako dzisiejszy trening.

- Niech będzie, w sumie to chętnie popatrzę - popatrzyła na mnie z uniesioną brwią, a ja spojrzałem na łucznika czy czasem jej czegoś nie wygadał. Kiedy Nat się odwróciła by nałożyć sobie naleśniki, Clint wzruszył ramionami odpowiadając mi tym samym na niewypowiedziane pytanie. Może ona też czegoś zaczyna się domyślać?

- Przyjdę po ciebie do pokoju za jakieś dwie godziny - oznajmił gdy pozmywałem po sobie naczynia. Pokiwałem głową i wyszedłem z kuchni odprowadzany ciekawskim wzrokiem kobiety.

Poszedłem do pokoju gościnnego w którym pomieszkiwała na ten weekend Shuri i zapukałem.

- Może wyjdziemy na jakieś lody czy coś, bo za dwie godziny mam trening. Ja stawiam - powiedziałem jak tylko drzwi się uchyliły i stanęła w nich dziewczyna. Powiedziała by dać jej chwilę, więc ustaliliśmy bym czekał przy głównych drzwiach do wieży.

Wysłałem też sms do Wandy i Pietra czy nie chcą się dołączyć oraz do cioci z informacją, że wrócę dopiero pod wieczór.
Pietro odrazu zjawił się przy mnie po tym jak wysłałem mu gdzie jestem z tą swoją dziwną miną, która mówiła, że nie wszystko mu się podoba w planie, ale olałem to. Gdybym miał reagować na każde jego widzimisię to raczej tygodnia bym nie wytrzymał.

Uznaliśmy, że poczekamy na dziewczyny na ławce w pobliżu Stark Industries. Patrzyłem na mijanych przechodniów, którzy nawet nie próbowali na nas dyskretnie patrzeć. Raz podszedł nawet jakiś mały dzieciak może coś koło siedmiu lat razem z mamą i zapytał się Pietra czy może autograf na jego rysunku, który miał go chyba przedstawiać razem z superbohaterem siedzącym teraz obok mnie. Nie chciałem wyjść na tego co się śmieje z rysunków małych dzieci ale mina Pietra na rysunek to było coś przed czym nie dało się uchronić więc odwróciłem i zakryłem twarz ręką udawając, że kaszle. Oczywiście mama nie dała się nabrać na moją nieumiejętną grę aktorską, ale ważne jedynie, że dzieciak się nie połapał i nie zrobiło mu się przykro. Gdy odeszli trochę dalej zacząłem śmiać się już na całego, a chłopak jedynie mnie szturchnął bym się zamknął. Gdy się uspokoiłem on nagle wyskoczył z pytaniem:

- Podoba ci się Shuri? - Co-

- Co? - Zapytałem się głupio. Skąd to pytanie?

- No czy..

- Słyszałem, bardziej mi chodzi co ci odbiło, że uznałeś iż podoba mi się cholerna księżniczka? - Wykrzywiłem się trochę mówiąc to zdanie. Nie bym nie lubił Shuri. Uwielbiam ją, ale tylko jako przyjaciółkę!

- Tak jakoś - wzruszył jedynie ramionami, a ja chciałem pociągnąć go za język, ale w tym momencie z wieży wyszły dziewczyny i przerwaliśmy temat. Ewidentnie Pietro na ich widok trochę się rozluźnił wiedząc, że temat jest zakończony na conajmniej kilka godzin.

***

- Peter skup się najpierw i potem strzelaj - pouczył mnie łucznik po raz kolejny. Szło mi beznadziejnie czyli tak jak chciałem. Natasha coś podejrzewała i musiałem udawać, że w celowaniu jestem beznadziejny. Wczorajszy trening trochę mnie pochłonął i sam siebie wkopywałem by odkryła moją drugą tożsamość. Teraz musiałem jakoś to naprawić i ledwo celowałem w tarczę co moją cechę perfekcjonisty mocno irytowało.

- Staram się - zirytowałem się już na maksa. Wiedziałem wszystko co mi tłumaczył łucznik tylko on powinien wiedzieć, że nie mogę odrazu wycelować w sam środek.

- Dobra zrób sobie przerwę i odetchnij, bo tak nic nie wskórasz. Shuri może chcesz spróbować? - Tym razem skierował się do dziewczyny, a ona śmiało wzięła ode mnie łuk.

Opadłem na ławkę obok Pietro, który po cichu się ze mnie naśmiewał, a ja jedynie co zrobiłem to zgromiłem go wzrokiem.

- Słuchaj ja wiem, że udajesz dzieciaka, który nigdy nie miał styczności z łukiem i jedynie kiedy musiał celować to do kosza od koszykówki, ale ty jesteś Peterem. A Peter zawsze słucha się rad innych i chowa je do serca, a ty ignorujesz totalnie każdego i to jest średnio wiarygodne - szepnął mi do ucha wieszając rękę na moich plecach.

Pokiwałem głową na tę radę i sięgnąłem po butelkę wody. Miałem odpowiedzieć Clintowi na pare pytań, a nie na serio mieć trening z łucznictwa, z którego nic nie mogłem się nauczyć. No ale co mogłem zrobić gdy obok była Shuri i Natasha, okazjonalnie Wanda od czasu do czasu wpadała zobaczyć jak idzie. Clint będzie musiał poczekać. Trudno.

~~~~~
HEJKA KOCHANI!
NASTĘPNY ROZDZIAŁ JEST PLANOWANY NA ŚRODĘ ;)
I MEGA DZIĘKUJĘ ZA GŁOSY ORAZ MIŁE KOMENTARZE BO TO SUPER MOTYWUJE, JESTEŚCIE NAJLEPSI!!
1091 słów

Wrong number -Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz