Siedzieliśmy już tak jakąś godzinę, chrapania nie ustawały, a mojemu psu nie chciało się już bawić, więc jedyne co mi pozostało to siedzenie i myślenie nad ucieczką. Tony wcale nie miał ani trochę ciekawszego zajęcia, próbował cały czas odpalić telefon, ale zawsze kończyło się to tylko na cichym przekleństwie z jego ust. Chrapanie zaczęło się robić na tyle irytujące, że zaczynałam sobie nawet zatykać uszy.
- Weź zacznij coś gadać, bo nie wytrzymam z tym chrapaniem. - burknął chłopak, opierając głowę o ścianę.
- Pić mi się chce. - powiedziałam cicho i krótko, a chłopak się podniósł i na czworaka zaczął przeszukiwać pudełka znajdujące się w tym niskim pomieszczeniu. Znajdował różne rzeczy, zaczynając od jakiś dziwnych figurek, na skarpetkach kończąc, ale po nie przerwanych poszukiwaniach brunet w końcu się uśmiechnął i uniósł butelkę taniego wina - Miałam na myśli coś mniej alkoholowego.
- Czy ty kurwa możesz w końcu przestać narzekać? - przewrócił oczami i ruszył w moją stronę.
Chłopak otworzył wino, a po chwili usiadł koło mnie, co mojemu psu nie spodobało się i zaczął na niego warczeć.
- Możesz uspokoić psa? - zapytał, spoglądając na przemian na mnie i na Hugo.
- Nie.
- Ma mnie pogryźć?
- Tak.
- Aha, to nie dostaniesz wina.
Zaczęłam podkręcać psa, po czym nasłałam go na bruneta, a pies ugryzł kawałek jego bluzy, za którą Hugo zaczął go ciągnąć. Tony zaczął trochę panikować, przez co zaczął się wyrywać, co mu się udalo i w końcu się wyrwał, a wtedy pies na niego wskoczył.
- Ani się waż go chociaż uderzyć - zagroziłam, a po chwili, gdy pies próbował go gdzieś ugryźć postanowiłam oszczędzić chłopaka.
Uspokoiłam psa, a butelkę wina wyrwałam z rąk Tony'ego.
- Co następne? Naślesz na mnie stado krokodyli czy może od razu seryjnego mordercę? - zakpił i poprawił sobie bluzę.
- Z twoim idiotyzmem to sam szybciej umrzesz niż ja zdążę znaleźć stado krokodyli. Selekcja naturalna.
- Przypominam, że przyszłaś dzisiaj do szkoły w piżamie.
- Bo mi psa ukradli.- powiedziałam na swoje usprawiedliwienie.
- Szkoda, że debilizmu nie ukradli, nawet przez płot nie umiesz przejść.
- Nie moja wina, że płoty nie są moją mocną stroną.
- Ogrodzę twój grób dwumetrowym płotem by taka żmija jak ty się nie wydostała.
- Może nie umiem po płotach się wspinać, ale umiem zrobić fikołka.
- Masz dużo miejsca, kozo - wystawił dłonie w pustą przestrzeń, uśmiechając się przy tym wrednie.
Po chwili ustawiłam się, uprzednio upewniając się, że nie uderze o nic, choć nie byłam pewna czy to dobry pomysł by robić fikołka w tak niskim pomieszczeniu i bez materaców, ale bez zastanowienia zrobiłam fikołka, lekko zahaczając stopami o sufit. Od razu wylądowałam na ziemi na plecach, które zaczęly mnie boleć i gapiłam się w sufit, aż nad moją głową pojawiła się twarz Harrisa.
- Boże, debil z ciebie, wiesz? - spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem.
- Chuj z ciebie, wiesz? - Przewróciłam oczami.
- Weź się lepiej módl by Kerry się nie obudził, i wstawaj.
- Kręgosłup mnie boli. - skrzywiłam się lekko, masując moje plecy w odcinku piersiowym.
CZYTASZ
Our Little Dream || SKOŃCZONA
RomanceMówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konflikty pojawiają się, gdy dwie osoby są zbyt podobne do siebie, bo wtedy dopiero dostrzegamy jak bardzo denerwujący jesteśmy. Ludzie są denerw...