Od razu Hades wyprowadził mnie z mieszkania, a ja niekoniecznie mogłam się sprzeciwić, choć Harris próbował. W tamtym momencie bałam się tylko jednego. Śmierci.
Powoli prowadził mnie, kładąc jedną rękę na moim ramieniu, którą od razu zrzuciłam. Brzydziłam się jego dotyku.
- Elen, masz zawieźć Olivie pod ten dom. - powiedział stanowczym głosem w stronę opartego o czarny samochód mężczyzny z bliznami po trądziku. Przymknął na chwile oczy i kiwnął głową.
- Nie jest twoją jebaną zabawką, że możesz decydować gdzie i kiedy pojedzie. - warknął brązowo oki brunet, który właśnie wyszedł z mieszkania za nami.
- Od niedawna właśnie się nimi staliście. - odpowiedział znudzonym głosem Hades, a ja niechętnie podeszłam do auta.
- Wsiadaj. - rozkazał Elen, gdy ja wbiłam wzrok w Tony'ego i Hadesa, który spojrzeniem badał wściekłą postawę Harrisa.
- Później do Was dołączę, na razie zostanę z Tonym. - oznajmił, nie odwracając wzroku od chłopaka. Elen przytaknął głową, otwierając mi drzwi pasażera. Wsiadłam do środka, a on zamknął drzwi i po chwili również znalazł się w samochodzie by po sekundzie odjechać, zostawiając Hadesa i Tony'ego samych. Nie wiedziałam czego się spodziewać i o kogo miałam się bardziej bać. O siebie czy o niego?
Przez całą drogę, która dłużyła się nie miłosiernie, nie odzywałam się i wyglądałam przez szybę na ciemną ulicę, po której jechały inne auta, w których znajdowały się osoby z różnymi problemami, bo każdy je ma. Jednych problemem będą finanse i martwią się czy zdołają zapłacić za kolejny rachunek. Drugich problemem będzie ciężka choroba, która zabija ich codziennie. A moim problemem był bóg śmierci. Hades. Byłam w czarnej dupie, bo jeśli ktoś nie odpowiedni dowie się co zrobiłam to trafię do więzienia i już mogę się zastanawiać na ile. Kto wie może jutro mnie aresztują, a później trafię przed sąd, gdzie usłyszę czy następne kilka lat spędzę w zimnej i obskurnej celi, która wydawała się klatką, z której nie ma ucieczki.
Wjechaliśmy na parking przed jakimś domem, z którego nie dobiegał żaden dźwięk ani światło. Po drzewach, znajdujących się koło domu widać było, że jest bardzo wietrzno, a liście powoli opadały na jasny chodnik. Byłam wpatrzona w dom jak w obrazek, jakby miał mi dać jakąś radę, albo odsiecz, dzięki której ucieknę, lecz od razu nadzieja przeminęła, gdy pod szybę Elen rzucił jakąś sporą kopertą z większym wypukleniem.
- Zajrzyj. - powiedział cicho, a ja powoli po nią sięgnęłam, po czym ją otworzyłam. W środku był spory plik banknotów i pistolet - To jest to co możesz zyskać gdy zaczniesz z nami współpracować. Wystarczy, że przejdziesz test. - odpowiedział zanim zdążyłam zadać jakiekolwiek pytanie.
- Na czym polega? - spytałam z obrzydzeniem, ale również z bezradnością, która ciążyła na moich plecach jak ciężki plecak z moimi grzechami, które dopiero miałam popełnić.
- Jesteśmy zwolennikami idei, że jeśli zabije się samego siebie to zabiie się każdego. Bo trzeba być odważnym by odebrać sobie życie. - na jego słowa od razu rzuciłam mu zszokowane spojrzenie, bo z tak skąpej odpowiedzi nic nie zrozumiałam. Na moje zdumienie zareagował podniesieniem jednego kącika ust by po chwili wytłumaczyć: - W tym domu mieszka Austin. Ma osiemnaście lat jak ty, mieszka sam, ponieważ nie dawno pokłócił się z rodziną tak jak ty, ma drugą połówkę tak jak ty i również tak jak i ty ma problemy z radzeniem sobie z emocjami. Brzmi znajomo, co? - mimo wytłumaczenia i tak szok nie zniknął z mojej twarzy. - Musisz go zabić. Zabić osobę, która jest prawie tobą.
- Czemu ja? Jestem zwykłą uczennicą liceum. Nie zabójczynią - wydusiłam z siebie przez drżącą wargę.
- Ponieważ Hades dostrzegł w tobie potencjał. - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
CZYTASZ
Our Little Dream || SKOŃCZONA
RomanceMówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konflikty pojawiają się, gdy dwie osoby są zbyt podobne do siebie, bo wtedy dopiero dostrzegamy jak bardzo denerwujący jesteśmy. Ludzie są denerw...