Minęło kilka dni, podczas których nie dawałam sobie rady. Nie dostaliśmy jeszcze pierwszego zlecenia od Hadesa. Najgorsze było to, że nikomu nie mogłam o tym powiedzieć, ani porozmawiać. Z nikim poza Harrisem który znalazł się w tej sytuacji przeze mnie.
Przez te wszystkie dni imprezowałam sporo. Imprezy proponował mi Luke z którym w między czasie weszłam w związek który wiedział jedynie że jest u mnie źle. Początkowo nie chciałam, ale pewnego dnia się zgodziłam. Imprezy pomagały mi zapomnieć co wydarzyło się w szkole i na jachcie. W szkole zginęło sześćdziesiąt cztery ludzi których mijałam praktycznie codziennie, a z niektórymi rozmawiałam. Imprezy początkowo były nie winne, trochę alkoholu i ewentualne kilka osób palących marihuane. Dopiero później na tych imprezach te kilka osób stały się praktycznie całością. Nie odpisywałam, nie dzwoniłam i nie rozmawiałam praktycznie z nikim. W zasadzie moje życie wyglądało jak nie kończące się koło. Imprezy, alkohol, papierosy. Czułam się jak gówno i tym właśnie byłam w tamtym momencie. Zdawałam sobie z tego sprawę , ale sama nie umiałam sobie pomóc tak samo jak nie umiałam poprosić o pomoc.
Właśnie byłam na jednej z tych imprez, a z zmęczenia usiadłam na kanapie. Luke się do mnie dosiadł.
- Wypij więcej. Na pewno pomoże. - zaproponował Luke.
- Dziś na chwilę zapomnę ale jutro o tym wszystkim będę pamiętać. - powiedziałam cicho
- Pij. Jutro też wtedy wypijesz i zapomnisz - uśmiechnął się lekko.
- Ja nie wiem czy chce - wzruszyłam ramionami.
- Będzie ci lepiej. - przysunął do mnie butelkę na co ja się uśmiechnęłam niechętnie i spojrzałam na niego.
Chwyciłam za butelkę i wypiłam dużego łyka. Nie czułam wtedy że coś tracę choć na przestrzeni lat wiem że traciłam. A dokładnie traciłam siebie.
Gdy imprezowałam nie pamiętałam o tym jednym dniu. Dniu w którym zabiłam człowieka, dniu w którym zmarli ludzie w mojej szkole, w dniu w którym moje słowa stały się moim największym koszmarem i grzechem jednocześnie.
Na cholerę ja się wtedy odzywałam?!
Nagle poczułam czyjeś ręce na moich barkach, odchyliłam mozolnie głowę do tyłu a wtedy ukazała mi się twarz Harrisa na której nie gościł żaden uśmiech a raczej bardzo dużą złość. Tony ciąle mnie odwoził z tych imprez, ponieważ Luke był w tak złym stanie że trudnościąbyłoby dla niego wejśce do auta i odpalenie silnika a co dopiero by prowadzić samochód.
-Wracamy. - powiedział stanowczo, a ja przymknęłam ze zmęczenia oczy.
-To nie twoja dziewczyna Harris, wypierdalaj. - fuknął Luke.
-Twoją też nie powinna być, ale zlitowała się nad tobą - usmiechnął się lekko po czym poklepał mnie lekko po ramieniu by mnie obudzić
-Moje nazwisko nie ma prawa wychodzić z twoich parszywych ust! - podniósł się Luke szybko, ale za szybko przez co się zachwiał
-Debilu, ja nawet nie wiem jak ty masz na nazwisko - powiedział zdziwiony Tony
-Tak trzymaj - znowu rzucił się na kanapę i zamknął oczy.
-Livia, wstawaj - znowu szturchnął mnie lekko.
-Mhm - podniosłam się leniwie z kanapy i obeszłam ją by podejść do Harrisa.
-Zjeb. - burknął cicho brunet, ale Luke to usłyszał.
- Pierdol się Harris i zostaw Olivie - podniósł się i zagrodził nam drogę.
-Weź się odsuń loczek bo ci jebne - powiedział wzdychając ze znudzeniem.
-Jesteś za słaby - prychnął Luke, a Tony przegryzł dolną wargę ze złości
CZYTASZ
Our Little Dream || SKOŃCZONA
RomanceMówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konflikty pojawiają się, gdy dwie osoby są zbyt podobne do siebie, bo wtedy dopiero dostrzegamy jak bardzo denerwujący jesteśmy. Ludzie są denerw...