Stella-Czy wszystko w porządku?- zapytała zmartwiona Alice, wychodząc z kuchni i mierząc nas ostrożnym spojrzeniem.
-Tak- odpowiedział krótko Nathan, a ja ruszyłam schodami na górę.Szybko znalazłam się w jego sypialni, rzuciłam się na łóżko i ciężko westchnęłam.
Po chwili poczułam jak łóżko się ugina.
Podniosłam się do siadu i szybko wdrapałam się na jego kolana.
Cicho stęknął, gdy usiadłam na nim okrakiem.
Uśmiechnęłam się, patrząc mu w oczy i zarzucając ręce na jego szyję.
Już miałam go pocałować, ale przerwał nam jego telefon.-Nie odbiorę- mruknął, łącząc nasze usta.
Odwzajemniłam pocałunek, lekko ocierając się o jego krocze.
Niski pomruk wydarł się z jego gardła.-Nathan! Ktoś do ciebie!- krzyknęła Alice na cały dom.
Nathan przewrócił oczami stawiając mnie na podłodze i ruszając na dół.
Poszłam za nim.
Zeszliśmy po schodach i od razu, gdy trafiliśmy do kuchni zauważyłam starszego mężczyznę w garniturze, siedzącego na krześle ze szklanką wody.
Gdy spojrzałam na Nathana zrozumiałam, że nigdy nie widziałam go tak bardzo rozzłoszczonego.
Cały emanował negatywnymi emocjami.-A cóż to za młoda dama?- odezwał się, wstając z krzesła.
Już chciał do mnie podejść, ale Nathan zasłonił mnie swoim ciałem.
-Po co przyszedłeś?- zapytał ostrym tonem Nathan.
-Oh, synu. Miałeś zajmować się moją firmą, a nie obracać słodkie laleczki, zapominając o naszych klientach- powiedział, a ja wzdrygnęłam się na jego przerażający ton.
Działo się tu coś niedobrego.
-Nie jestem żadną laleczką- wymamrotałam, a gdy spojrzał na mnie jedyne co chciałam robić to uciekać.Mężczyzna miał zimny, mrożący krew w żyłach wzrok.
Emanował samymi negatywnymi emocjami, budził postrach.-Kto to?- zapytałam cicho tak, żeby tylko Nathan usłyszał.
-Idź na górę- mruknął, nie odpowiadając na moje pytanie.
-Nathan...- rzuciłam, łapiąc go za materiał białej koszulki.
-Na górę- warknął, łapiąc mnie za nadgarstek i odciągając od siebie.Zacisnęłam usta w wąską linię i szybko ruszyłam na górę.
-Nie pozwalam na opierdalanie się w mojej firmie- warknął głośno starszy mężczyzna.
Zatrzymałam się na schodach i usiadłam na ostatnim stopniu, wiedząc, że nikt mnie nie zauważy.
-Mam od chuja roboty, już mi się tego odechciewa. Nie mam prywatnego życia- odparł Nathan, wyrzucając ręce w powietrze.
-Tą dziewczynkę nazywasz swoim prywatnym życiem?- zapytał z kpiną.
-Ma 19 lat, już dawno nie jest dziewczynką- prychnął.
-A ty masz 26. Jest tu więcej tych gówniar czy tylko ta jedna?- parsknął.
-Pozwoliłem jej tu zamieszkać. Jest sierotą, a nie chciałem by wylądowała na ulicy- odparł, a starszy mężczyzna głośno się zaśmiał.
Sierotą?
Przecież mam ojca.
-Nie uchronisz jej przed burdelem. I tak tam trafi prędzej czy później. Nie będzie na twoim utrzymaniu do końca życia- prychnął.
-Jezu, ona tylko tu mieszka. Uspokój się- mruknął.
-Zajmij się pracą, dobrze ci radzę- odparł staruszek, a po około kilkudziesięciu sekundach usłyszałam trzask drzwi wyjściowych.Szybko zamknęłam się w swojej sypialni i usiadłam na podłodze.
Byłam przekonana, że po kilku minutach usłyszę pukanie do drzwi, ale się przeliczyłam.
W domu nastąpiła cisza.
Czułam się osłabiona, brzuch zaczął mnie boleć niemiłosiernie.
Zdecydowałam się na szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i ruszyłam do jego sypialni.
Bez namysłu pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.
Pomieszczenie było pogrążone w ciemności, dostrzegłam tylko zarys sylwetki Nathana, owiniętego kołdrą.-Boli mnie brzuch- wydukałam.
-Nic z tym nie zrobię. Nie jestem żadnym pierdolonym uzdrawiaczem- parsknął sucho.Już otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale szybko z tego zrezygnowałam.
Zacisnęłam usta i wyszłam z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
Ruszyłam schodami na dół.
Gdy zobaczyłam, że w kuchni jest dwóch mężczyzn już miałam zamiar się cofnąć.-Czego potrzebujesz, młoda?- zapytał Chris, posyłając mi promienny uśmiech.
-Jakąś tabletkę przeciwbólową- odparłam niepewnie, z powrotem odwracając się w ich stronę.Chris otworzył jakąś szafkę, w której zauważyłam różne leki.
-Chciałem cię przeprosić za to jak się zachowywałem w stosunku do ciebie. Nie powinienem był tak się do ciebie odzywać- powiedział Zack, stojący obok.
-Nic się nie stało- zapewniłam, zmuszając się do uśmiechu.
-Usiądź, zrobię ci herbatę- oznajmił Chris, a ja przystałam na tą propozycję, siadając na krześle kuchennym.
-Pokłóciliście się z Nathanem?- zapytał Zack, a ja oparłam brodę na dłoni.
-Nie kłóciliśmy się. Po prostu chyba jest zdenerwowany, pewnie jutro będzie milszy- wyjaśniłam, próbując przekonać samą siebie.
-To przez jego ojca- rzucił Zack, a Chris postawił przede mną kubek gorącej herbaty i listek tabletek przeciwbólowych.Wzięłam jedną i popiłam gorącym napojem.
-Od czasu, gdy oddał firmę w ręce Nathana ciągle go kontroluje. Wytyka mu każdą chwilę, którą spędza nie pracując- wyjaśnił Zack.
-Jest dorosły, poza tym nie może pracować 24 godziny na dobę. I tak większość czasu poświęca firmie- odparłam zmęczonym głosem.
-To prawda, ale lepiej nie poruszaj z nim tego tematu, bo niepotrzebnie będzie się na ciebie denerwował. Nie jesteś niczemu winna- powiedział Chris, chowając resztę tabletek do szafki.Spuściłam wzrok na kubek w moich dłoniach, nic nie mówiąc.
Ale ja potrzebuję go teraz bardziej niż wcześniej.-Coś się stało?- zapytał Chris, siadając na krześle obok mnie.
Zagryzłam dolną wargę w zamyśleniu, nie wiedząc, czy to dobry pomysł im o tym mówić.
-Wiem, że nie mieliśmy dobrych kontaktów, ale możesz się nam wygadać- odparł Chris, a Zack przyglądał nam się oparty tyłem o blat kuchenny.
Wzięłam głęboki oddech, wpatrując się w brązową barwę herbaty.
-Byłam w ciąży. Dzisiaj rano poroniłam- wypaliłam szybko, a gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi podniosłam wzrok, by na nich spojrzeć.
Chris wydawał się zaskoczony, a Zack zezłoszczony.
-I ten kutas tak po prostu cię ignoruje przez głupią rozmowę z tatusiem?- warknął prześmiewczo Zack.
-Jest zły na tatę, jutro będzie dobrze. Miał zły dzień- usprawiedliwiałam go.
-Nie usprawiedliwiaj jego zachowania. Powinien być teraz przy tobie. Tym bardziej, że źle się czujesz. Powiedziałaś mu, że boli cie brzuch?- odparł Chris.
-Powiedziałam, myślałam, że pozwoli mi u siebie spać, ale powiedział mi, że nie jest pierdolonym uzdrawiaczem czy coś w tym stylu...- wyjaśniłam, przecierając zmęczoną twarz dłonią.
-Ja pierdolę- prychnął Zack.Chris przysunął się jak najbliżej mnie i objął mnie ramionami.
To było miłe, potrzebowałam trochę ciepła i wsparcia od drugiej osoby.
Posiedzieli ze mną jeszcze jakiś czas, po czym po oznajmieniu mi, że niestety muszą iść już do siebie wyszli z domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
Odstawiłam kubek po herbacie do zlewu i przeszłam do salonu.
Wiedziałam, że nie uda mi się szybko zasnąć, więc włączyłam telewizor i wygodnie ułożyłam się na kanapie.
Czułam się o wiele lepiej.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~