1. Capo

1.1K 62 6
                                    




Cassio

TERAZ

Z ojcem jest źle, po ostatniej misji wrócił nie przytomny i z dwoma ranami postrzałowymi. Minęło już dwa dni a Vincent nadal nie odzyskał świadomość, jego stan jest zły, bardzo zły. Nie mogę znaleźć swojego miejsca, przez to że jestem jedynym potomkiem ojca i jedynym prawowitym zastępcą od dwóch dni nosze przydomek Capo. Z matką też nie jest najlepiej boi się, boi się o ojca a przede wszystkim o mnie. A ja Mam aktualnie jedno zadanie, zemścić się.

-Wszystko jest gotowe- poinformował mnie Val wchodząc do gabinetu- Czekamy tylko na ciebie-dodał na co ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowych z rezydencji moich rodziców.

Val jest najlepszym pomocnikiem mojego ojca, najbardziej oddany. Ma 45 lat i znam go od dziecka. Zawsze nam pomagał jak przyjaciel. Biedak Miał żonę w której był cholernie zakochany, ale niestety Amanda zginęła z rąk wroga, wtedy Val został sam z dwójką dzieci. Jest bardzo dobrym ojcem, za dzieci skoczyłby w ogień a w naszych kręgach jest to nie lada wyczyn.

-Uważajcie na siebie- Poprosiła moja matka jak tylko wyszliśmy z gabinetu ojca- Luciano jest niebezpieczny- dodała, na co zatrzymałem się i pocałowałem matkę w skroń. Po akcji z tatą jest jeszcze bardziej opiekuńcza niż zwykle.

Na podjeździe rezydencji już czekały cztery nowe mercedesy zapełnione ludźmi mojego ojca a teraz raczej moimi ludźmi. Odrazu ruszyłem do czarnego Astona Martina a za mną potulnie ruszył Val.

-Daj znać chłopakom że jedziemy- nie przyjemnie zwróciłem się do Vala, jestem już zdenerwowany, ale Val chyba się tym nie przejął zaczął coś klikać na telefonie a po chwili każdy samochód zaczął jechać.

Godzinę później podjeżdżamy pod klub mężczyzny który doprowadził mojego tata do aktualnego stan. Od razu skojarzyłem to miejsce, to dokładnie ta ruina w której przed laty była przetrzymywana pewna dziewczyna, mała Adi. Val również rozpoznał  miejsce w którym odnaleźliśmy jego córkę przywiązana do krzesła bo spiął się. Od tamtego pamiętnego dnia nie widziałem Adeliny wiem tyle że żyje i że sprawdza się w swojej nowej roli. Nie zwracając uwagi na Vala ominąłem go i ruszyłem do wejścia budynku a zaraz za mną szli uzbrojeni ludzie. Będąc już w środku znaleźliśmy się w centrum uwagi każdej znajdującej się tam osoby. Kurwa jak ja uwielbiam strach w oczach innych. Kazałem chłopaka rozdzielić się na pół aby jedna grupa została w sali głównej a reszta poszła za mną i Valem. Nie wiedziałem kogo szukam i nie wiedziałem co tu robię ale gdy na końcu pomieszczenia zauważyłem duże drewniane drzwi wiedziałem że znajdę tam kogoś kogo szukam. Jak pojebany ruszyłem w ich kierunku aby po chwili jedynym kopnięciem je otworzyć.

-Co jest kurwa- warknął mężczyzna młodszy ode mnie i odepchnął od siebie chyba jakąś dziwkę, która poleciała z gołą dupą na kanapę- Wypierdalaj stąd- wydarł się w moim kierunku gdy zapiał już spodnie- Kim ty kurwa jesteś?- dodał

-Cassio Forza- odpowiedziałem dając nacisk na moje nazwisko z włoskim akcentem- Syn Vincenta- dodałem coraz mniej panując nad sobą.

-O proszę, postanowiłeś dołączyć do ojca?- zaśmiał się z mojego umierającego taty- Widzisz też miałem kiedyś ojca, ale pewnego dnia trzech skurwysynów postanowiło mi go zabrać- warknął- widzisz Val moja rodzina chciała się kiedyś na tobie zemścić za zabicie mojego wujka- zwrócił się do mojego towarzysza- pamiętacie wydarzenia sprzed 3 lat- spytał- jak twoja kochana córeczka została porwana a wy wpadliście niczym pierdoleni rycerze i zajebaliście wszystkich ludzi- doprecyzował- albo raczej myśleliście że zabiliście wszystkich- znowu się zaśmiał

-Kim ty kurwa jesteś- warknął do niego Val

-Luciano, Luciano Toro- powiedział gdzie automatycznie we dwójkę się spięliśmy

Nagle moją popierdoloną głowę zasypały wspomnienia, ciało córki Vala, związane zmasakrowane licznymi uderzeniami, jej jedwabista skora nagle była mieszanką krwi i siniaków. Mimo tego w jakim środowisku się wychowywałem nigdy kurwa nie poczułem się jak wtedy. Gdy widziałem jej ciało nie wiem jakie emocje mną targały, pojechałem tam gdyż ojciec chciał mnie nauczyć panowania nad sobą i tego żebym nie próbował zapierdolić każdego którego zachowanie mi się nie podoba. Nie zadziałało. Jak tylko ten pierdolony psychopata powiedział że ją zabiję wyjąłem pistolet. Zabiłem go.

-I co Cas, wspomnienia wracają- zaśmiał się ten Blond kutas- A ty Val jak czujesz się z tym że mój bart ruchał twoją córeczkę?- widać było że humor go nie opuszczał.

Val nie wytrzymał wystrzelił do chuja jak z procy i zaczął go napierdalać. Wiedziałem że nikt tu nie wtargnie od tej blond pizdy. Nim się obejrzałem Blondyn już był w złym stanie i leżał na ziemi, jak to zauważyłem od razu go od niego odciągnąłem, chciałem żeby Toro był świadomy kiedy będzie umierał.

-Nie masz prawa wspominać o Adelinie a już na pewno nie o mojej wnuczce- warknął Val- rozumiesz?- mówił kopiąc go

-Val już koniec- powiedziałem mu a potem skierowałem się do moich ludzi aby wzięli tego całego Luciano p.

- Jakiej kurwa wnuczki?!- zapytał ten młodszy- o czym ty pierdolisz- zapytał z koncentracją ale po chwili już zniknął za drzwiami z moim ludźmi

Oczywiście wiedziałem że ten kutas zrobił dziecko małej Adi. Dowiedziałem się w momencie gdy Val wparował wkurwiony do rezydencji rodziców. Był załamany faktem że po pierwsze jego wnuczka będzie spokrewniona z rodziną Toro i że mala będzie przypominała Adelinie ten cały koszmar. A po drugie każdy z nas wiedział że Adelina jest skończona będzie borykała się z brakiem szacunku. W naszym świecie panują pewne zasady które nakazują kobietą być dziewicami do ślubu a ich ojcowie mają obowiązek znalezienia im męża. Adelina zachodząc w ciążę w wieku szesnastu lat z wrogiem który ją tylko wykorzystał straciła jakiekolwiek szanse na małżeństwo. Gdy emocje już opadły Val zakochał się w wnuczce w sumie nie tylko on mała istota tak zakręciła w głowie nawet moim rodzica że uznali że ja też powinienem taką mieć. Już Kurwa lecę.

-Co za skurwysyn- Warknął Val- To gdzie teraz?- zmienił szybko temat. Za to go właśnie lubiliśmy, był zaradny, ogarnięty i bardzo oddany nawet jako nasz przyjaciel.

-Do magazynu- mój ton jak zwykle był nieprzyjemny- szybka akcja i do domu nie mam czasu na jakiś debili- dodałem

**

Wysłałem moim ludziom informacje aby go związali łańcuchami ręce do sufitu nogi do ziemi, więc gdy już przyjechaliśmy na miejsce był już gotowy.

-Widzisz Luciano, zrobiłeś największy błąd- powiedziałem- podniosłeś rękę na kogokolwiek z mojej rodziny- dodałem- A teraz będziesz za to płacić- mroczny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a potem dałem znać moim ludziom żeby zaczynali zabawe.

Frajda! Moi ludzie podeszli do niego z kilkoma kanisterami i zaczęli oblewać go benzyną. Teraz przyszedł mój moment, moja chwila, z kieszeni wyjąłem czarna zapalniczkę z moim nazwiskiem, podszedłem do niego.

-Do zobaczenia w piekle- nie mówiąc nic więcej podpaliłem nogawkę jego spodni i patrząc na niego, słuchając jego jęków po prostu odszedłem z uśmiechem.

**

Po dwóch godzinach dotarłem do domu, nie wiem czemu ale przywitała mnie cisza, zawsze było tu głośno co niesamowicie mnie wkurwiało za mną wszedł Val.

-Niech pani się uspokoi- powiedział jakiś damski głos, nie wiem czyi ale bardzo ponętny

Nagle nie wiem skąd pojawiła się moja matka cała zapłakana, a tuż za nią kobieta wysoka brunetka o jasnych oczach, ciemnych włosach, ciemniejszej karnacji i pięknej figurze. Za moją mama stała już nie taka mała Adi.

-Co się stało- zapytał Val, choć powinienem zrobić to ja ale zbyt skupiłem się na jego córce. Od razu skupiłem wzrok na mojej zapłakanej Matce.

-Ojciec nie żyje-

**************************************************************

MAM NADZIEJE ŻE SIĘ PODOBA

DO NASTĘPNEGO

--MELEK

AdelinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz