Czas mijał a Hyunjin nie mógł zapomnieć o Felixie. Nie mógł zapomnieć o jego anielskiej urodzie. Nie mógł zapomnieć o jego pięknych blond włosach, które lśniły w blasku światła. Nie mógł zapomnieć o jego pięknych czekoladowych oczach, które swoim ciepłem otulały go niczym najcieplejszy koc. Nie mógł zapomnieć o jego pięknych piegach, które zdobiły jego twarz niczym gwiazdy niebo, tak jakby Bóg postanowił ozdobić jego twarz małymi gwiazdami w postaci małych plamek, a w połączeniu z jego oczami powstała galaktyka. Nie mógł zapomnieć o pięknych malinowych ustach, które były stworzone do tego by je całować. Nie mógł zapomnieć o jego pięknym zadartym nosku, ani wyraźnych lecz delikatnych rysach twarzy. Nie mógł zapomnieć o Lee Felixie.
Po obecności Felixa w jego zamku, przewijało się mnóstwo innych ludzi, jednak jego myśli były tylko i wyłącznie przy pięknym blondynie. Nie mógł zrozumieć co takiego w nim było, że jego umysł, postanowił odtwarzać wspomniana z ich pierwszego spotkania, niczym ulubiony film. Nie rozumiał też czemu pozwolił temu blondynowi tak po prostu odejść, bez niczego w zamian. Przecież nie pozwalał ludziom odchodzić bez niczego, musieli mu ofiarować coś w zamian, za ich nędzne życie, jednak z tym blondynkiem było inaczej.
Może puszczając go bez niczego liczył na to, że jeszcze zobaczy uroczego piegusa. Owszem, musiał liczyć się z faktem iż mógł go spotkać ponownie, dopiero gdy ten umrze z starości, jednak przeczucie podpowiadało mu iż spotkają się szybciej niż mógłby się tego spodziewać, dlatego pozwolił mu odejść bez niczego i robiłby to za każdym razem.
Jednakże odchodząc od tematu uroczego chłopca, nigdy nie rozumiał ludzkości. Istniał odkąd Bóg postanowił stworzyć ludzi i za każdym cholernym razem zaskakiwali go coraz bardziej i wcale nie w ten pozytywny sposób. Przez jego zamek przewijało się miliony ludzi dziennie i każdy pewnie pomyślałby iż musi to być ciekawe doświadczenie, codziennie nowi ludzie, nowe charaktery, nowe osobowości. Może rzeczywiście byłoby to ciekawe, gdyby nie fakt, że gdy przyszło co do czego mieli dokładanie ten sam tryb myślenia, wszyscy byli tacy sami, nie różnili się niczym.
Gdy w końcu przyszło im spojrzeć w oczy śmierci, błagali o litość. Zaczynali płakać, wydzierać się czego Hyunjin nienawidził i panikować. Proponowali mu wszystko by przeżyć, aby jeszcze nie odchodzić z ich kochanego świata. Potrafili nawet postawić życie swoich bliskich, ludzi których niby tak bardzo kochali i oddali by za nich życie.
Po tym wszystkim mógł śmiało stwierdzić iż ludzie byli zwykłymi egoistami, potworami. To jego brali za największego potwora, bo w końcu odbierał im coś co niby tak bardzo cenili, odbierał im życie. Prawda była taka, że to oni zabijali siebie nawzajem, zabierając coś co tak bardzo cienili, a on tylko odwalał brudną robotę. Ludzkość wcale się nie uczyła na własnych błędach, wręcz przeciwnie, popełniali je jeszcze bardziej i z jeszcze większą zawistnością. Zabijali, by mieć jak najwiecej władzy. Zabijali z zazdrości. Zabijali z nienawiści. Zabijali, by coś zyskać. Zabijali z błahych spraw.
Nie raz słyszał jak mówili by kochać drugiego człowieka, by go szanować, a gdy przyszło co do czego, to wbijali im nóż w plecy. Krzyczeli jak bardzo kochają swoją rodzinę, a gdy przyszło co do czego, to właśnie ich oferowali w ofierze. Podpisywali z nim pakt, aby to członka ich rodziny wziął za swoją ofiarę, a im darował. Uśmiercali członków rodziny, aby samemu żyć dłużej. Zachowywali się jakby śmierć nigdy miała nie nadejść, ale w końcu na każdego przychodzi czas, nawet na nich.
Jednak najbardziej kochał śmiałków. Kochał patrzeć jak zapraszają go do tańca myśląc iż mają kontrole nad wszystkim. Nie wiedzieli jednak, że był wyśmienitym tańcerzem i wiedział jak sprawić, by partner się potknął. Kochał patrzeć jak zapraszają go do gry myśląc, że rozdają karty, że mają asa w rękawie. Nie wiedzieli, że posiadali fałszywe karty, a on był wyśmienitym graczem. Kochał patrzeć jak proponują mu romans, jak śmiało łaszą się w jego ramiona, jak go uwodzą, myśląc, że im ulegnie. Nie wiedzieli jednak, że był najlepszym kochankiem, jakiego mogliby w życiu mieć. To oni uzależniali się od niego, a później błagali o litość, jednak on sprawnie to wszystko kończył pocałunkiem. Kochał patrzeć jak ich śmiałość gaśnie. Kochał patrzeć jak śmiało podchodzą do wszystkiego, tylko po to, aby uświadomić sobie, że wcale nie mieli nad niczym kontroli od samego początku, tak jak im się wydawało. Kochał to wszystko bez dwóch zdań.
CZYTASZ
When the death falls in love ~ Hyunlix
Fanfiction"You only live twice, once when you're born and once when you look death in the face" - Ian Fleming. Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty jesteś zbyt niezdarny? Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty się od niej uzależnisz? Co jeśli śmierć b...