Stukot czarnych pantofli odbijał się echem o puste korytarze szpitala, a każda napotkana osoba, omijała postać ubraną na czarno, szerokim łukiem. Dobrze czuli tą przerażającą aurę, która unosiła się wokół tajemniczej postaci. Zupełnie jakby duchy demonów otuliny jego ciało i nie pozwalały do siebie podejść. Trzymały cię na dystans, a ty wręcz nie śniłeś o tym, aby się do nich zbliżyć. Były trochę jak ogień. Wiedziałeś, że jeśli się zbliżysz, a co dopiero ich dotkniesz, poparzysz się.
Za jednym razem wydawały się kuszące. Chciałeś, a nawet pragnąłeś, aby cię poparzyły, żeby zostawiły po sobie blizny. Chciałeś, aby wyssały twoją dusze i z apetytem się nią najadły. Chciałeś, aby owinęły swoje obrzydliwe łapska wokół twojej szyi i powoli odcinały ci tlen. To coś było jak zakazany owoc, a co zakazane pragnie się najbardziej. To coś wydawało się tą sławną trutką z opowieści o Adamie i Ewie, i chodź znało się jej historie, jej zakończenie, a przed wszystkim jej konsekwencje, to coś sprawiało, że i tak się jej pragnęło.
Wszedł po cichu do odpowiedniej sali i ściągnął kaptur swojej czarnej peleryny z głowy. Dostrzegł go. Dostrzegł swojego aniołka, który w świetle księżyca, wyglądaj jak prawdziwy anioł, jak rzecz boska z jeszcze piękniejszą aurą. Wiedział, że Yongbok nie spał, pomimo późnej pory. Jak zawsze od przęsło trzech dni. Wpatrywał się w blask księżyca, jakby ten miał odpowiedzi na jego wszelkie pytania. Księżyc stał się jego najlepszym przyjacielem od trzech dni, który wysłuchiwał jego żali, trosk, zmartwień i bólu. Prowadzili konwersacje, której tylko oni byli świadkiem i którą tylko oni rozumieli. Teraz to księżyc i jego blask okazali się jego największym wsparciem. Zupełnie jakby księżyc otulał kruche ciało blondyna, które rozpadło się na kawałki i tylko jego blask sprawiał, że te trzymały się w kupie.
Ten widok łamał mu serce, ale co on miał w ogóle do gadania? Jego łamiące się serce, było niczym w porównaniu, do rozpadniętego serca Lee. Serce, które to on złamał. Serce, które złamał i które obiecał sobie, że poskłada. Wiedział, że poskładanie drobnego serduszka jego aniołka, zajmie mu dużo czasu i będzie kosztowało go dużo, aby je naprawić i był gotowy tego się podjąć i cierpliwie czekać. Był na to wszystko gotowy, bo kochał tego drobnego chłopca, który leżał na szpitalnym łóżku. Dla niego mógł poświęcić wszystko.
-Jaki to wszystko ma sens Hyunjin? - zaczął piegusek, jakby dokładnie zdawał sobie sprawę z jego obecności w pomieszczeniu, lecz nawet nie śmiał oderwać swojego wzroku od pięknej błyszczącej kuli oddalonej o kilkadziesiąt tysięcy kilometrów stąd - Jaki sens ma miłość? Każdy tak bardzo ją sobie zachwala, a ja nie widzę w niej nic pozytywnego. Jest niczym superbohater, którym wszyscy się zachwycają. Tylko, że ja wole złoczyńców. A wiesz czemu? - zapytał chodź wcale nie oczekiwał, że Hyunjin znał na to odpowiedź, dlatego odpowiedział sobie sam - Bo złoczyńca zabije wszystkich, ale uratuje ciebie. Można nawet powiedzieć, że zabija dla ciebie. A bohater? Uratuje wszystkich, ale zapomni o tobie. Spodoba się wszystkim i będzie cieszyć się ich adoracją, zupełnie o tobie zapominając. Dla niego już nie będziesz istnieć, w końcu po co zwracać uwagę na adoracje jeden osoby, skoro będą adorować cię miliony? - westchnął cicho robiąc chwile przerwy - Na chwile nawet zapomniałem, że moja miłość jest złoczyńcą. Na chwile straciłem czujność i to wystarczyło, aby mnie zabił. Nie miał nawet chwili zawahania, w końcu jest doświadczony. Jest w końcu złoczyńcą, a to, że wrócił na ciebie uwagę nie znaczy, że w końcu i ciebie się nie pozbędzie, tylko, że twoja śmierć będzie najboleśniejsza. Czasami nienawidzę faktu, że nawet w złych ludziach widzę dobro. W jednym miałeś racje tego dnia. Żałośnie szybko się przywiązuje i to stało się moją zgubą - zaśmiał się bez jakichkolwiek uczuć, a pierwsza i samotna łza zjechała po piegowatym policzku, kończąc swój żywot na białej szpitalnej pościeli, pozostawiając po sobie tylko mała mokrą plamkę.
CZYTASZ
When the death falls in love ~ Hyunlix
Fanfiction"You only live twice, once when you're born and once when you look death in the face" - Ian Fleming. Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty jesteś zbyt niezdarny? Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty się od niej uzależnisz? Co jeśli śmierć b...