Felix od tygodnia nie widział się z Hyunjinem i musiał przyznać, że czuł się trochę głupio, tym bardziej, po tym w jaki sposób go zostawił. Niestety szkoła nie znała słowa "litości" co było dość dziwne, bo mógł się założyć, iż takie słowo znajduje się w słowniku. I tak, szkoła nie zając i nie ucieknie, ale za to jego kolorowa przyszłość i marzenia już tak, a on nie miał zamiaru patrzeć jak na własne życzenie ono mu ucieka. Był zbyt leniwy i niezdarny, aby później za nim biec, dlatego był zmuszony do przyłożenia się do nauki i przygotowywania, na każdy sprawdzian w tym tygodniu, których jak na złość było dużo.
Zakuwał od rana do wieczora, a jego najlepszym przyjacielem nie okazał się tylko Han, ale także kawa. Za to sen zaczął swój romans z bezsennością i raczej można było się domyślić, który był tym dominującym w ich związku. Ledwo co miał czas dla siebie, a co dopiero na widywanie się z śmiercią.
I tak, wciąż uważał, że to wszystko brzmi niedorzecznie, a co dopiero fakt, iż dzieje się to naprawdę. Jednakże rozmowa z Hyunjinem dużo mu dała i w jakiś sposób, uspokoiła lekko jego sztorm w głowie. Błyskotka, która tydzień temu pojawiła się na jego szyi, cały czas ją zdobiła i nie została zdjęta ani razu. Wiele razy podczas tego tygodnia przyglądał się jej, a uśmiech sam się zjawiał, nie potrzebując zaproszenia.
Opuszczając placówkę szkoły, pragnął jak najszybciej wrócić do domu, aby w następnej kolejności spotkać się z czarnowłosą pięknością. Nie obyło się jednak bez kilku przeszkód w postaci ludzi, którzy chcieli z nim porozmawiać czy też poprosić o pomoc, a Felix nie byłby sobą, jeśli by im odmówił. Myśląc iż jest już na ostatniej prostej, musiała się oczywiście pojawić kolejna przeszkoda, w postaci niższej czarnowłosej kobiety o bursztynowych oczach, która była jego mamą. Kobieta poprosiła go o popilnowanie sklepiku podczas jej pół godzinnej nieobecności. Felix nie mając wyjścia musiał się zgodzić, a czas którego pilnował, leciał nieubłaganie wolno. Każda sekunda, która była małym ziarenkiem, spadała nieubłaganie wolno na drugi koniec klepsydry.
I wtedy wzięło Felixa na przemyślenia. Czas którego pilnował, którego pilnowali inni, był cholernym paradoksem. Każdy posiada małą klepsydrę, która odmierza im czas, zwanym "życie". Każde małe spadające ziarenko, zbliżało ich do śmierci. Do śmierci, której każdy starał się uniknąć. Niektórzy starali się oszukać czas, ale czasu nie da się oszukać. Czas ma swój własny mechanizm, własne zasady na których się opiera i których nie da się okłamać. Czas był, także wyśmienitym jajcarzem. Potrafił stroić sobie z nas żarty. Zwalniał swój tryb, gdy działa się komuś krzywda, gdy oczekiwaliśmy czegoś, podczas, gdy on się z nas śmiał, patrząc na naszą irytację. Z drugiej strony przyspieszał, gdy błagaliśmy by zwolnił, aby dał nam chwile odetchnienia, jednak jego za bardzo bawił nasz strach. Czas potrafił być okrutny, a my i tak najbardziej obawialiśmy się śmierci.
-Haengbokie, możesz już wracać do domu i iść się w końcu przespać, dziękuję za pomoc - melodyjny głos jego matki, wyprowadził go z stanu zamyślenia, a promienny uśmiech kobiety, został przez niego odwzajemniony.
Nie czekając ani chwili, pożegnał się z swoją rodzicielką i jak najszybciej wrócił do domu, aby następnie zamknąć się w pokoju. Nie miał jednak zamiaru udać się w krainę snów, jak zapewniał dzisiejszego poranka mamę, która martwiła się jego bezsennością. Owszem, zamierzał udać się do krainy, ale tej zwanej "śmiercią", a dokładniej w jego ramiona. Potarł delikatnie srebrny krzyż i znalazł się w miejscu do którego tak nieubłaganie odliczał czas.
-Już myślałem, że nie ugoszczę cię w swoich skromnych progach o których zapomniałeś - głos Hyunjina, który jakimś cudem znalazł się tuż za nim, sprawił iż odskoczył od czarnowłosego jak oparzony.
CZYTASZ
When the death falls in love ~ Hyunlix
Fanfiction"You only live twice, once when you're born and once when you look death in the face" - Ian Fleming. Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty jesteś zbyt niezdarny? Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty się od niej uzależnisz? Co jeśli śmierć b...