Po tylu dekadach, po tylu latach śmierć przestała być rodziną tajemnicą. Śmierć przestała być tematem tabu, przestała być tematem o którym się nie mówi przy rodzinnym stole. Śmierć zaczęła być czymś naturalnym. Śmierć już nie kojarzyła się z samymi przykrościami, która zabierała nam najważniejszych ludzi i pozostawiała nas z pustką oraz smutkiem. Śmierć zaczęła być nowym początkiem, który nas czeka. Śmierć zaczęła kojarzyć nam się z zaciekawieniem, ulgą, sympatią, wdzięcznością, beztroska, a nawet docenieniem.
Odkąd pogląd na śmierć się zmieniła, ludzie zaczęli bardziej cieszyć się życiem, ale również zaczęli akceptować śmierć. Zrozumieli, że taka jest kolej rzeczy. Rodzisz się, żyjesz pełnią życia, a następnie umierasz. Ludzie przestali opisywać śmierć jako obrzydliwego potwora, który nie ma duszy, a tym bardziej uczuć. Zaczęli opisywać śmierć jako pięknego anioła, który prowadzi nas przez drogę śmierci, aby na koniec puścić naszą dłoń i patrzeć jak rodzimy się na nowo. Prowadzi nas przez drogę, która wydawała się samotna i wypełniona bólem, lecz śmierć sprawiała, iż była wypełniona towarzystwem, radością oraz ekscytacją.
Ludzie przestali postrzegać śmierć jako naiwną i nic nie wartą, którą można szybko oszukać. Śmierć stała się godnym przeciwnikiem w grze zwanym życiem, a niektórzy pragnęli mieć śmierć w swojej drużynie, chcieli grać z nią, a nie przeciwko niej. Ludzie chcieli zacząć traktować śmierć jako dobrego przyjaciela, który przyglądał nam się z boku i wiedzieliśmy, że jest, lecz pozwalał nam działać na własną rękę, jednak, gdy była taka potrzeba, przychodził i wystawiał swoją dłoń, aby pomóc nam przejść przez tę jakże trudną drogę.
Dzięki śmierci ludzie zaczęli doceniać swoich bliskich i przestali podpisywać z nią pakt. Przestali oferować swoich bliskich w zamian za swoje życie, przez co nauczyli się kochać od nowa. Słowo tak piękne jak "kocham" zaczęło nabierać swojej barwy na nowo. Śmierć zbliżyła do siebie ludzi i czyż nie było do niedorzeczne? W końcu śmierć zawsze była opisywana jako osoba samotna i nie umiejąca kochać. Kochała ranić ludzi. Owijała śmiertelników wokół palca, szeptała czułe słówka, całowała namiętnie, a noc była do niezapomnienia. Robiła to wszystko, aby później z lodowatym sercem oraz pustką w oczach ich porzucić. To właśnie ten "potwór" nauczył ich kochać ponownie.
Nikt jednak nie wiedział, że ktoś także ponownie nauczył smierć co to znaczy kochać. Ktoś odmienił całe jego życie. Ktoś wszedł w jego życie i je rozjaśnił. Dzięki tej osobie przestał czuć się samotny i zaczął odkrywać uczucia na nowo. Zaczął doceniać małe szczegóły w życiu, a uśmiech ponownie zagościł na jego ślicznej twarzy. Jego życie przestało być czarno-białe, a nabrało koloru, które namalował je pewien śmiertelnik. Podszedł do jego kolorowanki zwanej "życiem" i nadał jej kolorów. Pewien śmiertelnik dokonał czegoś niemożliwego. Pewien śmiertelnik sprawił, że śmierć się zakochała.
Biała wstążka, która przez płynne ruchy unosiła się na wietrze, zebrała pół czarnych jak smoła włosów i związała je w kitkę, dopełniając tym wygląd jej właściciela. Stukot czarnych pantofli odbijał się echem od kamiennych korytarzy. Dźwięk ten ustał dopiero, gdy wlaściciel czarnych pantofli ustał w ogromnych drzwiach. Spojrzał się na wybranka swojego życia, który z promiennym uśmiechem pojawił się ku jego boku i chwycił jego dłoń, dzięki czemu blask księżyca, mógł odbić swój promień od pięknych pierścieni, które zdobiły ich serdeczne palce.
-Jesteś gotów iść z mną przez życie i śmierć Hwang Felixie? - zapytał, a gdy tak jak za każdym razem dostał w odpowiedzi melodyjny śmiech oraz lekkie skiniecie, ruszyli razem do komnaty śmierci.
CZYTASZ
When the death falls in love ~ Hyunlix
Fanfiction"You only live twice, once when you're born and once when you look death in the face" - Ian Fleming. Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty jesteś zbyt niezdarny? Co jeśli śmierć się w tobie zakocha, a ty się od niej uzależnisz? Co jeśli śmierć b...