1. MILLER I FORBES

2.5K 54 47
                                    

Waszyngton.

NAILEA FORBES

— To dziwne, że Otis nas zaprosił na domówkę — kończyłam prostować swoje długie czarne włosy.

Blondyn na moim łóżku popijał wódkę z piersiówki przeglądając coś w telefonie. Pewnie pisał i niszczył życie kolejnej dziewczynie, która liczyła na coś więcej.

— Dla mnie nie. Jesteśmy seksowni i bogaci — powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Taka była prawda. Byliśmy seksowni i bogaci. Syn najlepszej prawniczki i córka gubernatora Waszyngtonu. Pieniędzy mieliśmy pod dostatkiem.

— Pierdolenie.

Blondyn podniósł się z łóżka i skierował w moją stronę. Skończyłam prostować włosy, a on ustawił nas przodem do obszernego lustra.

— Błagam, wyglądamy jak dzieci miliarderów.

Przewróciłam oczami na te słowa.

— Jakby to nie było prawdą.

Miałam już delikatny makijaż, a ubrana byłam w czarne jeansy z szeroką nogawką i wielki biały t-shirt. Mój blond włosy przyjaciel za to miał dużą bluzę w odcieniu bladego różu i też czarne jeansy.

Pedałek.

— Nai! Aaron! Wychodzimy — usłyszeliśmy głos mojej ulubionej cioci, dochodzący z dołu. — Zapraszam, pokazać się, żebym mogła stwierdzić, czy nie wyglądacie jak prostytutka i striptizer!

Zbiegliśmy na schody. Blondyn stał za mną, a w holu rezydencji Forbesów stała trójka dorosłych ubranych jakby szli na pokaz w galerii sztuki.

— To była jednorazowa akcja, mamo — westchnął mój przyjaciel opierający się o balustradę schodów.

— Co nie zmienia faktu, że mamy powody by to sprawdzać — odpowiedziała zakładając swoje czarne szpilki.

Uwielbiałam jak wspominali lipcowy wybryk ich syna.

Lowel Miller czyli matka Aarona, była ubrana w klasyczną bordową sukienkę do kolan, która idealnie spoczywała na jej drobnej sylwetce. Swoje niedługie blond włosy spięte miała z tyłu klamrą, a jej twarz idealnie zdobił delikatny makijaż i nietanie perły, które razem z Aaronem sprezentowaliśmy jej na czterdzieste urodziny.

— Żałosne — burknął niezadowolony.

— Żałosny to był twój widok, w slipkach z napisem "Tatuś Roku" — odezwał się mój ulubiony wujek, narzucając na siebie płaszcz.

Weston Miller, to ojciec Aarona. Najfajniejszy wujek świata, ale też człowiek elegancki, kiedy wychodzi do ludzi. W ich domu często potrafiłam go spotkać przysypiającego przed telewizorem w bluzie umorusanej czekoladą i wypierdzianych dresach, ale ten widok był tylko dla wybranych.

Aaron po nim odziedziczył swoje szare tęczówki. Ten chłopak to istna mieszanka swoich rodziców. Blond włosy miał po mamie, ale szare oczy po ojcu, za to jego siostra na odwrót. Brązowe włosy po tacie, a niebieskie oczy po mamie.

— Racja. Zawsze przed oczami będę miał widok chłopaka biegającego po ulicy w samych majteczkach — prychnął mój rodziciel.

Tamta sytuacja nastąpiła w lipcu zeszłego roku, kiedy nasi rodzice dali nam szlaban. Siedzieliśmy u Aarona w domu, który był naprzeciwko mojego. Grzebałam w jego ciuchach i odkopałam takie cacko. Miller zdecydowanie nie należał do osób, które nie podejmują się wyzwań, wystarczyłoby szybkie hasło "Wyzywam cię..." i Aaron już by to zrobił. Więc tak też było. Powiedziałam "Wyzywam cię, żebyś w samych slipkach zaczął biegać po osiedlu", a chłopak lada chwila znajdował się na ulicy w bieliźnie z napisem "Tatuś Roku". Nigdy nie zapomnę min naszych rodziców, gdy podczas grilla, ojciec spalił kurczaka, bo osłupiał, na widok Aarona w bieliźnie.

LOVE DOESN'T EXISTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz