5. IMPREZA U MCCONELA

1.2K 30 26
                                    

Kończyłam malować swoje rzęsy, kiedy przez moje okno wtargnął... Asher?

Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on otrzepywał kurtkę ze śniegu.

— Co ty tu, kurwa, robisz?!

Tamten posłał mi uśmiech i usiadł na moim łóżku.

— Cześć Lee, zabieram cię do McConela.

Hę?

— Co? — patrzyłam na niego jak na ducha.

— No stwierdziłem, że mi się nudzi, i wpadłem.

— Oknem?! — wzruszył ramionami.

— Masz tam drabinę.

To fakt. Aaron ją tam przyczepił gdy mieliśmy dwanaście i trzynaście lat. Gdy miałam szlaban to tamtędy najczęściej wychodziłam, albo gdy Miller miał szlaban, to tędy wchodził, żeby nikt go nie zauważył. Ale debil się ewidentnie nie zorientował, że z domu Millerów mieli widok na moje okno.

— Nie przeznaczoną dla ciebie.

— Nie wiedziałem, że jesteś książkarą — kompletnie zignorował temat i wpatrywał się w wielki regał z książkami obok mojego łóżka.

— Dużo nie wiesz o mnie — wróciłam do malowania rzęs. — Miałam z Aaronem pojechać do Phantoma.

— Ale pojedziesz ze mną — mówił wpatrując się w ścianę, którą całą miałam zapełnioną tekstami z piosenek i cytatami z książek.

— Bo?

— Bo chcę, żebyś ze mną jechała, Boże.

— Wystarczy Nai — uśmiechnęłam się do niego złośliwie.

— To pojedziesz ze mną? — zapytał z uniesioną brwią.

— Skoro już tu jesteś, to chyba nie mam wyboru.

Wstałam od toaletki i zgarnęłam telefon leżący obok chłopaka, a następnie weszłam w konwersację z przyjacielem.

Nai: Jedź sam.

Aaron: Hę?

Nai: Wleciał tutaj Asher i chce żebym jechała z nim.

Aaron: Hę? Co on, kurwa, u Ciebie robi?

Nai: Też bym chciała wiedzieć.

Aaron: Przynajmniej nie będę musiał na ciebie czekać, powiedz mu, żeby przyjeżdżał częściej. :*

Nai: Pierdol się.

Aaron: Mam taki zamiar.

Wykrzywiłam się na tą wiadomość i zgasiłam ekran telefonu.

Brunet rozłożył się na moim łóżku i patrzył na mnie dumny z siebie.

— Co tak zacieszasz? — zapytałam patrząc z uniesioną brwią.

— Bo lubię cię wkurwiać.

Przewróciłam oczami i wróciłam do malowania rzęs. Gdy już skończyłam, byłam gotowa.

Miałam na sobie czarny top z długim rękawem i spodnie garniturowe z szeroką nogawką. Na głowie miałam dwa warkocze, które uwydatniały moje białe pasemka w czarnych włosach.

Asher za to, miał na sobie wielką czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru jeansy z prostą nogawką.

— Moich rodziców nie ma w domu, więc oknem już wychodzić nie musimy — powiedziałam spoglądając na bruneta.

LOVE DOESN'T EXISTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz