02.

195 13 2
                                    

BELLA POZNAŁA WCZORAJ RODZINĘ i Cora była bardzo zadowolona, ​​ że ​​ nie będzie już musiała mieć przed nią tajemnic.

„Cora”. Nie musi patrzeć w górę. Wie, co Edward powiedział Carlisle'owi. Głupi frajer. Przestań czytać mi w myślach! "Nie potrzebuję twojej litości, Carlisle. Cora
mamrocze.

„Przepraszam. Wiem, jak wygląda życie bez partnera. Jest”

"Nie jest tego warte." Carlisle marszczy brwi, patrząc na nią z góry. „Warto było czekać. Esme była warta czekania, a ja nie zamieniłbym swojego życia na żadne inne. Mam sześcioro dzieci, kochającą żonę i idealne życie”. Wyglądało to prawie tak, jakby Carlisle przechwalał się swoim doskonałym i niesamowitym życiem.

„Nie chciałam być bezdusznym potworem, Carlisle. Naprawdę nie chcę i naprawdę chciałbym, żebyś oderwał mi głowę i spalił kawałki. Ale nie zrobisz tego. Nieważne, jak bardzo cię o to proszę więc." Boli go serce, gdy słyszy, że jego dziecko czuje się w ten sposób, naprawdę. Ale jak może złagodzić jej ból?

" Jak mogę złagodzić twój ból, Coro? " Nie odpowiada od razu, patrzy na swoje blade dłonie i marszczy brwi.

"Zabij mnie."

„Nie. Nie mogę tego zrobić”. Cora szydzi, czując narastający w niej gniew.

„Więc każesz mi wieść przygnębione życie, bo może znajdę swojego partnera? Nie każdy znajdzie swojego partnera, Carlisle. A nawet jeśli im się to uda, może to zająć lata i nie jestem pewiena, czy mogę czekać tak długo na szczęście”. Carlisle marszczy brwi, obejmując swoje dziecko w ciasnym uścisku.

" Nie stracę cię, Cora. ​​ Jesteście rodziną. " Gdyby Cora mogła płakać, szlochałaby na podłodze. Ale ona stoi nieruchomo jak kamienny posąg. Płyn, który nigdy się nie rozleje, tworzy się w jej oczach.

Odwzajemnia uścisk, natychmiast czując się winna za to, co powiedziała. "Tak mi przykro." Głos Cory brzmi, jakby była na skraju łez i szczerze mówiąc, była. „Nie chcę zabrzmieć złośliwie. Jestem naprawdę szczęśliwy za was wszystkich, to po prostu… To boli”. Carlisle odsuwa się, zahaczając palcem o jej podbródek, żeby spojrzała mu w oczy. Wyciera jej „łzy”, lekko marszcząc brwi.

„Wiem. W porządku. Nikt nie wini cię za to, że się tak czujesz”. Carlisle ją uspokaja. Cora nigdy nie miała doświadczenia z dzieciństwa.
Była taka młoda, miała zaledwie piętnaście lat. Zanim się odwróciła, jedyne, co czuła, to odrętwienie. Nie ma zbyt wiele pamięci, ale pamięta tylko to, że leżała na jakiejś twardej powierzchni, całe jej ciało było zdrętwiałe, a nad nią stał mężczyzna.

" Wszyscy cię kochamy, Cordelio. " Cora uśmiecha się do siebie, kiwając głową, choć myślami była daleko.

Cora siada przy biurku, szukając czegoś w swoim biurku. Wyciąga starą książkę pełną różnych miejsc.

„To było z czasów, gdy miałam trzynaście lat. Wszystkie miejsca, które chciałam odwiedzić”. Carlisle pochyla się bliżej, przyglądając się pięknym rysunkom i imionom.

„Szwajcaria. Włochy. Niemcy, Polska”. Wzdycha, przerzucając strony. „Nigdy nie dostanę tego, czego chciałam. Nie mogę spróbować wyjątkowych potraw ani bawić się bez chęci zabicia każdego, kto zbliży się do mnie”.

Cora wiedziała, że ​​ Rosalie czuje to samo. Wciąż miała rzeczy, które chciała robić, rzeczy, których wciąż chciała.

„Chcę wrócić do Francji. Odwiedzić dom rodzinny. Ale ostatnim razem wróciłam…” Cora cichnie.

„Byłaś noworodkiem. Nawet nie wiedziałaś, kim jesteś i nie miałaś pojęcia o ryzyku”. Carlisle próbuje ją pocieszyć. Uśmiecha się do niego, kiwając głową na znak zgody, zanim siada na swoim fotelu. „Idę spać. Och, czekaj, nie mogę spać”. Carlisle uśmiecha się do niej, wyłączając światło w drodze do wyjścia.

" Cóż. Mam nadzieję, że dobrze śpisz " Cora. Uśmiecha się do niego, kiedy wychodzi z jej pokoju. Jej uśmiech natychmiast zmienia się w grymas. Cora wygląda przez okno, podziwiając deszcz, który stuka o ziemię i kapie po szybach. W jednej chwili jest sarkastyczna i wesoła, a w następnej jest przygnębiona.

„Wszyscy poszli na polowanie”. Cora grymas,odwracając się twarzą do Edwarda. "Och, to jest to miłe." Mówi uprzejmie, wyglądając przez okno.

" Słyszałem twoją rozmowę z Carlisle'em. "  Cora przewraca oczami, obracając głowę w jego stronę.

" Zachowujesz się, jakbyś to nie ty wysłał go, żeby mi przeszkadzał. " Warczy, otwierając drzwi od podłogi do sufitu i wychodząc na ulewny deszcz. Uczucie chłodnej wody, która ją zalewa, sprawia, że ​​ czuje się spokojna.

" Martwię się o ciebie, Cordelio. "

„Nie rób tego”. Edward szydzi, patrząc na swoją młodszą siostrę, jakby była szalona. Jak ona nie widzi, jak bardzo wszyscy się o nią martwią? Każdy chciałby, żeby znalazła kogoś do kochania. Ale nie mogą nic zrobić, aby jej pomóc. Potrafi uśmierzyć ból każdego. Wszystkie oprócz jej własnej.

" Przestań zachowywać się jak dziecko, Cora. ​​ Masz ponad pięćdziesiąt lat… " warczy w końcu Cora, chwytając pień drzewa tak mocno, że drewno zaczyna się łamać.

„Mam piętnaście lat, Edwardzie Masonie Cullen. Zawsze będę miała piętnaście lat. Zachowuję się jak dziecko, bo nim jestem!” Drzewo pęka na pół i od razu czuje się źle. Biedne drzewo. Przykro mi

" Cora. ​​ Posłuchaj. Gdybyś umarła, wszyscy… "

„Co byś zrobił? Gdybym miała umrzeć, byłoby tak, jakbym nigdy nie istniała. Byłbym wspomnieniem, a wy wszyscy ruszylibyście ze swoim nieśmiertelnym życiem”.

To prawda. Kiedy umarła, opłakiwali ją przez dziesięciolecia, zanim ruszyli dalej. Mówiliby, że Cora bardzo chciałaby zobaczyć to i tamto. Ale tak naprawdę nie byłoby różnicy. Nigdy nie wniosła niczego do tego klanu.

" I to jest w porządku. Ale musisz zrozumieć, że to, że wszyscy macie po co żyć, nie znaczy, że ja mam. "

"  Nie żyjesz dla swojej rodziny? "  Teraz on ją obwinia.

" Gdyby nie moja rodzina, poszedłbym do Volturi i kazał im mnie zabić. Wiesz to. "

Cora marszczy brwi.

" Kocham was wszystkich. Wszyscy to wiecie, prawda? "
"Tak." Edward oferuje kochający uśmiech. Głosy rodziny są coraz bliżej i Edward uśmiecha się. „Nie pozwól, by Esme przyłapała cię na kapaniu na jej podłogę”. Cora przewraca oczami, zanim idzie za nim do domu.

" Cora. ​​ Słyszę szum wody… "  Tak, tak. Próbuję znaleźć ręcznik. Cora mruczy, szukając po omacku ​​ ręcznika, którym mogłaby wytrzeć mokre ciało. Esme pojawia się przed nią z ręcznikiem, jej oczy wpatrzone są w wodę zbierającą się na podłodze. " Posprzątam. Obiecuję. " Cora wchodzi do łazienki przed włączeniem prysznica na najgorętszą temperaturę.

Zawsze zmieniała to na najgorętsze
ustawienie. To sprawiało, że jej skóra była ciepła w dotyku. Przypomniała jej, że jest człowiekiem. Woda spływa strumieniami z jej włosów. W pewnym momencie jej szampon dostał się do oka.

Nagle Cora ma zastrzyk motywacji, gdy wychodzi spod prysznica i patrzy w lustro.
postaram się żyć. Bez względu na to, jak trudne może być.

„Jakie inspirujące”. Edward mamrocze, ignorując zdezorientowane spojrzenia reszty rodziny.

a/ n: ok, więc ustaliliśmy, że nastrój Cory zmienia się drastycznie i jest bardzo zazdrosna i nieco przygnębiona!! w każdym razie będzie lepiej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

a/ n: ok, więc ustaliliśmy, że nastrój Cory zmienia się drastycznie i jest bardzo zazdrosna i nieco przygnębiona!! w każdym razie będzie lepiej. Już widzę jej przyszłość

napisano: 5.02.2022

RED • jane volturi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz